Rozdział 17

692 59 10
                                    

Hermiona szła szybkim, pewnym krokiem w kierunku gabinetu McGonagall. Coraz częściej bywała tam wzywana w ciągu ostatniego miesiąca, ale tym razem udało jej się stłumić uczucie, że coś jest nie tak. Przecież nic nie mogło się wydarzyć. Nie, Hermiona po prostu panikowała. Nic złego się nie stało.

Po drodze minęła profesor Eleonorę, która, o dziwo, nie posłała jej ciepłego uśmiechu, tylko krzepiące spojrzenie. Czyżby jednak? Nie, to głupie, mylne przeczucie.

Chimera wpuściła ją do środka po raz kolejny nie życząc sobie hasła. Ona również wydawała się z jakiegoś powodu posyłać Gryfonce współczujący wzrok.

Hermiona weszła do pomieszczenia z sercem w gardle, wierząc, że McGonagall szybko rozwieje jej wątpliwości. Tak się jednak nie stało. Poważna postać dyrektorki szybko uświadomiły Hermionie, że to nie będzie jedna z tych przyjemnych rozmów o pogodzie, czy najnowszej publikacji magonaukowej jakie prowadziło się przy stole nauczycieli.

- Hermiono, usiądź- powiedziała łagodnym tonem kobieta, a sytuacja, w której znalazła się Hermiona łudząco przypominała tę sprzed kilku tygodni, podczas której powierzono jej opiekę nad Draconem.

Gryfonka trzymała się myśli o zmianie widocznej w chłopaku, by nie przyspieszać przekazania jej złych wieści, ale czasu nie dało się zatrzymać i Minerwa McGonagall wyjęła z szufladu biurka śnieżnobiałą kopertę z wyraźnie widoczną czerwoną pieczęcią Ministerstwa i położyła ją na blacie, podsuwając dziewczynie.

- Co to jest?- zapytała Hermiona zachrypłym głosem.

McGonagall spojrzała na nią prosząco. Nie chciała przekazywać jej tej wiadomości.

- Czy to Harry? Czy coś mu się stało?

***

Draco spędził ostatnie dni jak najbardziej szczęśliwy. Jego więzienie zmieniło się nie do poznania, nie tylko dzięki zabiegom Stworka, że by „syn jego ukochanej pani żył jak należy", ale także dlatego, że chłopak w końcu zrozumiał, że nie musi dłużej udawać zimnego arystokraty, mógł sobie pozwolić na bycie tym Draco, którym byłby gdyby nie wpływ jego ojca i urodzenia.

Jeszcze nie wiedział, co sądzić o podejrzanym zachowaniu Granger, ale na razie wolał nie zagłębiać się w te mniej przyjemne aspekty swojego obecnego życia.

***

- Arturze, kochanieńki, mógłbyś proszę iść ze mną dzisiaj do biblioteki- zapytała uprzejmie Eleonora Happyday, wchodząc bez pukania do gabinetu nieco młodszego kolegi- Mam mnóstwo wypracowań do sprawdzenia i liczyłam, że mi pomożesz- dodała.

- Niestety, nie. Bardzo bym chciał, ale Hermiona miała dzisiaj przyjść do mnie na herbatę- odpowiedział grzecznie pan Weasley- Czy mówiłem ci już, że jest narzeczoną mojego najmłodszego syna? Ron jest teraz, ze swoim najlepszym przyjacielem- Harrym Potterem- na wakacjach.

Eleonora pokiwała twierdząco głową i usiadła na fotelu słuchając po raz setny historii przyjaźni Rona i Harrego. Wiedziała, że Hermiona nie zjawi się tu zbyt prędko, jeżeli w ogóle, dlatego postanowiła ją zastąpić w opiece nad Arturem.

Bardzo go lubiła, przypominał jej trochę jej własnego syna, który zginął podczas Pierwszej Wojny, nie doczekawszy się potomstwa. Swoje rodzicielskie uczucia przelewała teraz na uczniów i nauczycieli Hogwartu, gdzie nareszcie, po tylu latach, odnalazła spokój.

Kolejnym tematem rozważań staruszki była Hermiona. Jak ona właściwie wytrzymywała z Arturem paplającym o swojej rodzinie? Czy Eliksir, który do niedawna pochłaniała w hektolitrach działał, kiedy słuchała o zmarłym ukochanym i przyjaciołach? A może Artur był dla niej zastępstwem za ojca, któremu wyczyściła pamięć?

Nie dane jej było jednak na żadne z niemych pytań odpowiedzieć, bo do gabinetu profesora Mugoloznawstwa ktoś zapukał i drzwi uchyliły się ukazując tęgą sylwetkę Horacego Slughorna.

- Dzień dobry, Eleonoro, Arturze.

-Horacy, jak wspaniale cię widzieć!- przywitał go gospodarz- Co cię do mnie sprowadza?

- Miałem nadzieję, że wyjaśnisz mi działanie tych mugolskich samojazdów- wyjaśnił Slughorn- ale może powinienem przyść później- dodał rumieniąc się.

- Ależ nie, wejdź Horacy, myślę, żę profesor Happyday nie będzie miała nic przeciwko. Prawda?- zwrócił się Artur do kobiety.

- Oczywiście, kochnieńki. Mów do mnie po imieniu, proszę- zmieszała się profesor Happyday.

Mistrz Eliksirów wywoływał w niej dziwne zmieszanie, którego szybko pozbyła się wsłuchując się w rozmowę mężczyzn dotyczącą różnych marek samochodów.

- Niemożliwe, Arturze, skąd tyle o tym wiesz?- zapytała, kiedy mężczyzna zaczął wymieniać luksusowe marki.

- To Hermiona kupiła mi na poprzednie święta wspaniałą mugolską książkę- wyjaśnił.

Mina Eleonory zrzedła, kiedy pomyślała o młodej nauczycielce OPCMu.

***

Londyn, 24. 11. 1998 roku

Szanowna panno Granger,

Chcieliśmy z przykrością zawiadomić o śmierci Moniki i Wendella Wilkinsonów (d. Granger), będących pod wpływem zaklęcia modyfikującego pamięć, zamieszkałych w Sydney (Australia).

Zostali oni zaatakowani zaklęciem torturującym (Cruciatus) oraz uśmiercającym (Avada Kedavra), łamiącymi zasady Prawa Czarodziei, przez nieznanego nam osobnika, któremu udało się zbiec. Poszukiwania w toku.

Prosimy o zajęcie się sprawami pogrzebu.

Z wyrazami kondolencji,

Tymczasowy Minister Magii

Kingsley Shacklebot

Hermiona siedziała spokojnie wpatrując się tępym wzrokiem w list, który przed chwilą przeczytała.

Informacje powoli docierały do jej świadomości. Zaatakowano dwoje mugoli, dentystów w Australii. Byli torturowani. List nie mówi wyraźnie, ale to musiał być Śmierciożerca. Zbieg. Na końcu, kiedy jej oczy nabrały blasku na myśl o nowej zagadce dotarła do niej ostatnia informacja. Jej rodzice nie żyją. Ci sami, którzy wyprosili od niej obietnicę, że nigdy nie użyje czarór na nich, ci , którym usunęła pamięć, żeby Voldemort ich nie dopadł.

Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy wielkie jak grochy. Nigdy już ich nie przytuli. Nigdy nie przeprosi za to, że użyła na nich magii.

Hermiona trwałaby w tym letargu gdyby profesor McGonagall, poukładana i skrupulatna, rzeczowym tonem nie powiedziała:

- Sprawy pogrzebu są już ustalone. Masz wolne na najbliższy tydzień. Eleonora zgodziła się wziąć twoje klasy. Persival oraz kilku Aurorów będą tu jutro, żeby cię eskortować w drodze do Australii. Przykro mi to mówić, bo jesteś już dorosła, ale masz zakaz opuszczania Zamku do jutra. To dla twojego bezpieczeństwa- wyrzuciła jednym tchem.

Dziewczyna pokiwała lekko głową i udała się do swojego pokoju. Była zupełnie sama. Nie ma z nią nikogo.

Hermiona Granger & tajemnicze znakiWhere stories live. Discover now