Rozdział 23

574 46 13
                                    

Hermiona siedziała w swoim gabinecie i od dobrej godziny próbowała sprawdzić prace trzeciorocznych o różnicach między likantropią i animagią, ale za nic nie mogła się skupić. Niedługo miała minąć siódma i Neville już dawno powinien był siedzieć naprzeciwko niej, ale tego nie robił. Wiedziała, że gdyby nie jakaś nie zwykle ważna sprawa, na pewno byłby na czas. Przecież Neville zawsze był Nevillem i nie mógłby tak po prostu zlekceważyć Wyjca, a może mógłby? Czy przyjaciel zostawiłby ją samą ze świadomością, że zginęli przez nią nie tylko rodzice, ale także setka niewinnych Mugoli?

Dziewczyna postawiła Trolla na sprawdzanej właśnie pracy i dopisała notkę, by uczeń został po lekcji i z nią porozmawiał, to był jego piąty Troll i Hermionie udało się dzięki temu przez chwilę nie myśleć o tajemniczym Śmierciożercy. Niestety prace szybko się skończyły i gabinet ogarnęła dziwna pustka, którą przerwało dopiero wejście zasapanego Nevilla.

- Wybacz, Hermiono, ale mieliśmy urwanie głowy- poczucie ulgi, którą poczuła Hermiona na widok Nevilla ustąpiła szybko masce zirytowanej Księżniczki Gryffindoru.

- Nie chcę słuchać twoich tłumaczeń. Jak śmiałeś obiecywać mi przyjaźń nawet nie informując mnie o tym locie!?

Nevillle, postawny i barczysty młody mężczyzna, skulił się na dźwięk ostrych słów Hermiony.

- Czy rozumiesz, jak ja się czuję, dowiedziawszy się o tym z gazety!? A co gdyby ten ktoś zaatakował ciebie, albo Lunę!?- kontynuowała, ale na widok miny Nevilla, kiedy wspomniała o Krukonce przerwała i na jej twarz wylało się bezradne pytanie- Co jej jest?

Neville podszedł do niej i mocno przytulił.

-Zaatakował ją wczoraj wieczorem. Wiesz jaka ona jest...- głos mu się załamał- Usłyszała jakieś zwierzę i weszła w ciemny zaułek. Aurorzy nie zdążyli nadbiec. Pilnowali jej, ale on był szybszy. Zdążył się teleportować.

- Czy ona...?- Hermiona nie musiała kończyć, żeby jej przyjaciel zrozumiał.

- Leży na ciężkich urazach w św. Mungu- odpowiedział i odsunął się od Gryfonki.

Z oka dziewczyny uleciała dokładnie jedna łza, tyle wystarczyło, żeby wróciła nowa Hermiona, która nie okazuje uczuć i nie bawi się w pół środki.

- Czy Aurorzy widzieli jego twarz?- zapytała bez zbędnych ceregieli.

- Mówili, że była bardzo zniekształcona zaklęciami, ale jednego byli pewni: takich błękitnych oczu nie mógłby podrobić żadną magiczną sztuczką- odparł rzeczowo Neville.

- A włosy?- dodała jeszcze cicho, ale była pewna do jakiego wniosku doszli Aurorzy z Ministerstwa. Jedynym niebieskookim, niezłapanym Śmierciożercą, który z wielką chęcią mściłby się na niej i na Lunie, był Draco. Draco Malfoy.

- Był ogolony, ale nie mam wątpliwości, że to był on. Zabiję go. Rozumiesz, Hermiono? Zabiję skurwiela, który ośmielił się ją tknąć- powiedział i na potwierdzenie swoich słów uderzył dłonią w mahoniowy blat szerokiego biurka.

***

Eleonora Happyday siedziała w swoim szerokim fotelu i pisała kolejny list do zmarłej przyjaciółki. Zwykle pozwalało jej to uspokoić myśli i zebrać siły do przeżycia kolejnego dnia, ale dziś nie czuła się, ani trochę spokojniejsza. Z Proroka dowiedziała się o ataku na mugolski samolot, a potem widziała, jak ten młody Auror- Neville Longbottom wchodzi do Zamku.

Czyżby to on był sekretem Hermiony?

Eleonora nie miała pojęcia od czego zacząć. Zwykle spisanie notatki na następny dzień wystarczyło, by wszystko, co stało się dzisiaj poukładało się w jej głowie i mechanizm zaczął znowu działać na pełnych obrotach, ale dzisiaj nie można było nazwać zwyczajnym dniem. W zwyczajne dni profesor Happyday nie siedziałaby w fotelu i nie rozmyślałaby nad układanką. W zwyczajne dni puzzle same wskakiwały na swoje miejsca w jej głowie i nikt, ani nic nie mogło temu zapobiec.

Tymczasem, mimo wnikliwej analizy tajemnic Hermiony Granger, Eleonora nie mogła dojść do żadnego mądrego wniosku. Jedyną konkluzją jaką udało jej się wysnuć, była ta oczywiście, że należy uciec się do starego, dobrego bluffu, żeby wyciągnąć z podejrzanej, wszystkie brudne sekrety.

***

Hermiona doskonale znała tę żądzę zemsty za krzywdę ukochanej osoby, jaką mogła teraz obserwować u swego przyjaciela. Sama nie doświadczyła jej tak silnie, ponieważ była wyczerpana , kiedy dowiedziała się o śmierci Rona, ale obserwowała Harrego na różnych etapach życia, kiedy próbował pomścić wszystkie krzywdy jakich doświadczył.

Walczył za rodziców, za Syriusza, za Zgredka, a w końcu w Ostatniej Bitwie patrzył na martwe ciało Ginny i walczył z Voldemortem nie dla siebie, bo nie wierzył, że może przeżyć, ale walczył dla niej i dla tych wszystkich , którzy polegli nie zobaczywszy końca najpotężniejszego czarodzieja stulecia, albo i tysiąclecia. Harry zapomniał, kim jest, że ma własne życie i jego krucjata była brzemienna w skutkach dla wszystkich, którzy za nim podążyli, chociaż teraz nie podjęliby innej decyzji. Gdyby była taka potrzeba, przerzedzone oddziały Armii Dumbledore'a stanęłyby za Harrym do kolejnej Ostatniej Bitwy mnie licząc się z kosztami, a kolejny Harry poprowadziłby ich na olejną rzeź.

Dziewczyna nie mogła dopuścić, by kolejna osoba została pożarta przez nawał uczuć. Czy nie chciała się zemścić? Oczywiście, że chciała, ale wiedziała że trzeba do tego podejść racjonalnie. Bez zbędnych uczuć. Z wyrachowaniem i precyzją zadając odpowiednio dobraną dawkę bólu.

Przez jej prawe ramię przeszedł dreszcz, kiedy obejmowała Nevilla i szeptała mu do ucha słowa ukojenia, których ona sama dawniej chętnie by posłuchała, ale nowa Hermiona nie potrzebowała banałów. Żywiła się prawdą i wiedzą, co powinno jej na razie wystarczyć

***

Draco Malfoy siedział na krześle i popijał popołudniową herbatę. Od popołudniowej wizyty Granger nic się nie wydarzyło. Znak bolał. Stworek sprzątał kredens, który znalazł na strychu. Książki i słodycze z Hogsmeade, które przyniosła Hermiona leżały nietknięte na stoliku obok, a Draco zastanawiał się, czy nie uraził Gryfonki swoim nazbyt krzykliwym zachowaniem.

Jesteś Malfoy'em, a oni jeszcze gorzej traktują takie szlamy. My traktujemy.

Szepnął mu w głowie głos ojca.

- Nie!-krzyknął tak głośno, że Stworek podskoczył z przerażenia. Znak zapiekł młodego Malfoy'a bardziej niż zwykle.

Draco zdecydował się napisać list, w którym przeprosiłby Hermionę za podnoszenie głosu, przecież mógł to zrobić jeżeli tylko chciał. Ojciec nie dosięgnie go tutaj z Azkabanu, albo z piekła. Gdziekolwiek teraz się znajdował.

Wtedy do Dracona dotarło, że może zachowywać się , jak tylko chce. Jego życiem nie kierują żadne zasady czystości krwi. Jest wyjęty spod prawa.

A najlepsze było to, że zamiast bać się, że pójdzie do Azkabamnu lub dostanie Pocałunek Dementora Draco cieszył się, że może być całkiem zwyczajny. Bez magii, bez majątku i zobowiązań wobec rodziny stał się zupełnie wolny i nie miał pojęcia, co z tą wolnością zrobić.


Hermiona Granger & tajemnicze znakiWhere stories live. Discover now