Rozdział 25

514 44 10
                                    


Eleonora Happyday biegała pomiędzy gośćmi i chyba nikt, ani nic nie byłby w stanie odwrócić jej uwagi od dzbanka pełnego przesłodzonej herbaty. No może poza Hermioną wyprowadzającą pod rękę Minerwę. Zaraz, zaraz... Dwie najmądrzejsze Gryfonki na Sali wychodzą?

Eleonora próbowała dostać się do kobiet, ale w tej samej chwili Hagrid i Arthur Weasley postanowili urządzić sobie bitwę na zbyt twarde do jedzenia ciasteczka gajowego i jako gospodyni musiała ich powstrzymać, a Hermiona z Minerwą zdołały wyjść.

Mistrzyni Zaklęć nie poddała się i rzuciła w kierunku drzwi, po drodze grzecznie umykała wszystkim zainteresowanym rozmową z nią,

Zajęło to chwilę, zanim wyszła na korytarz, ale to wystarczyło, by jej cele zniknęły z zasięgu wzroku. Ani myśląc ruszyła w kierunku gabinetu dyrektorskiego, kiedy na kogoś wpadła. Z początku przeklęła tą osobę w myślach, ale gdy dotarło do niej, że tym kimś jest nie kto inny tylko Horacy Slughorn musiała wyrzec się swoich słów.

- Eleonoro- powiedział z nabożną czcią w głosie- Czy i ciebie przywiała tu chęć odpoczęcia od tego zgiełku? – zapytał proponując kobiecie swoje ramię.

Eleonora musiała wybrać, albo pościg za tajemnicami Hermiony, albo spacer z przyjaznym Mistrzem Eliksirów. Czy nie powinna chronić Hermiony? Chociaż gdyby Minerwa chciała, aby znała tajemnicę, czy nie powiedziałaby jej sama? Czy nie lepiej byłoby zająć się własnym życiem, a nie tylko gonić za zagadkami. Była już na to za stara. Kiedy przyjdzie czas Hermiona zdradzi jej swoje tajemnice, a ona odwdzięczy się swoją.

Tymczasem może jednak spędzić kilak miłych chwil z bardzo, bardzo przyjaznym profesorem Slughornem...

***

Dostanie się do Anglii nie było takie proste, jak przypuszczał.

Wbrew jego oczekiwaniom Ministerstwo podwoiło straże na granicy i trudno było przedostać się przez magiczne osłony Kingsleya, ale był pewien, że uda mu się to bez żadnego problemu, ale Aurorzy uniemożliwiali mu to w dzień i w nocy.

Musiał uciekać się do najbardziej okropnych i obrzydzających go sposobów, jakie istniały. Mugolskie środki transportu były jedynymi, na które nawet uśpieni członkowie Zakonu nie mieli na nie wpływu...

***

- McGonagall nie pamięta. Pasuje Ci?- zapytała poirytowana Hermiona wchodząc z hukiem do swojego dormitorium.

Severus na obrazie, który nie poruszył się od kiedy wyszła niecierpliwie czekając jej powrotu z misji, teraz założył nogę na nogę, wygodniej umieszczając się w starym fote

- To wręcz cudownie- odparł ze zwykłą sobie dozą jadu i złośliwości w głosie, ale kiedy zauważył, że Granger nie nadaje się na ich zwykłe przekomarzanki, dodał milej- Przyszła poczta ze szpitala. Coś się stało?

- Nie, nic. Po prostu spotkałam po drodze z herbatki dwie Ślizgonki atakujące się zaklęciami i chciałam im przerwać. W napadzie adrenaliny zapomniałam, że nie mam różdżki. Och, to byłaby moja pedagogiczna porażka, gdyby nie nadszedł pan Filch. Severusie, co ja mam zrobić bez magii. Nie jestem w stanie zapewnić bezpieczeństwa Draconowi, nie mówiąc o poszukiwaniach Fontanny Szczęśliwego Losu.

- Hermiono, sądzę, że w rozwiązaniu jednego z twoich problemów mógłby Ci pomóc ktoś po kim tego wcale nie oczekujesz. Wystarczy zapytać.

***

Kilka miesięcy wcześniej, Gabinet Dyrektora Hogwartu

- Co tam widziałeś, Severusie? Dlaczego mi nie powiesz?

- Bo to nie było przeznaczone dla moich oczu. Chłopak nie zasługiwał na testowanie na nim mojej Leglimencji.

- Ale coś tam widziałeś. Coś co może go ochronić, Severusie. Dlaczego mi nie powiesz?- zawołała Minerwa McGonagall budząc dyrektora Fonsaca, który ziewnął przeciągle i znowu zapadł w sen.

- Bo to nie dotyczy tylko jego. Nie możemy do tego mieszać osób trzecich.

- Niestety to będzie konieczne, Severusie. Wyłapali już wszystkich i teraz będą się mogli na nim skupić. Jako jego nauczycielka zostanę wezwana na przesłuchanie. Nie ma wyjątków od nowej reguły. Dostanę Veritaserum, czy tego chcesz, czy nie, Severusie. Ktoś musi się zająć chłopcem, kiedy wymażesz mi pamięć i ja już wiem kto.

***

Draco cierpiał im Granger była dalej lub bliżej. Kiedy była obok ledwo powstrzymywał się przed rzuceniem się na nią. Tak mocno oddziaływało na niego zaklęcie czarodzieja, który nie żył już pół roku, tak samo jak większość jego zwolenników.

Kiedy była daleko krew w jego żyłach zwalniała i cierpiał katusze, bo był zupełnie sam. Nie mógł tego znieść, nie dlatego, że nie znał tego zanim Granger zaczęła się nim opiekować. Zbyt dobrze wiedział, co oznacza móc liczyć tylko na siebie, ale pewien wieczór w Malfoy Mannor na zawsze zmienił jego proste arystokratyczne życie w szeregach Śmierciożerców.

Wtedy Stworek, stojący w drzwiach, ubrany w srebrno-zieloną liberię, zaanonsował przybycie: Szanownej Panny Hermiony Jean Granger, która obejrzała się z uśmiechem na wystrojonego skrzata, a potem podarowała nieśmiały uśmiech Darconowi.

- McGonagall wybiera się w przyszłym tygodniu na przesłuchanie w twojej sprawie- zaczęła, na znak Dracona siadając w fotelu.

- Myślałem, że to stanie się dopiero po świętach, że odroczyli moją kwestię, kiedy zginęli twoi rodzice- powiedział Draco, ze zdenerwowania strzepując nieistniejący kurz z klap gustownej, nieco staroświeckiej, prążkowanej marynarki.

- Odroczyli, dopóki ktoś nie zaatakował Luny- radosny nastrój zniknął z jej głosu- Ona powiedziała, że widziała napastnika. Nie mówiła jednoznacznie, ale powiedziała, że ten...- przerwała na chwilę, nie bardzo wiedząc, jak zakomunikować to Ślizgonowi- Miał niebieskie oczy.

Draco wziął kilka głębokich wdechów i dopiero kiedy uspokoił karuzelę w swojej głowie, zapytał wprost:

- Czy ty wierzysz w to ,co mówią? Myślisz, że ja to zrobiłem?- głos zatrząsł mu się, kiedy zadawał najważniejsze pytanie w swoim życiu. Nigdy wcześniej nikt nie pozwolił mu pytać, ale oczekiwanie na odpowiedź bolało bardziej niż silna ręka ojca i Voldemort w głowie. Ponieważ Hermiona była jego ostatnią nadzieją i nie miał pojęcia, czy jest w stanie się jej utrzymać, a raczej, czy odwzajemni jego uścisk.

W końcu, po wielu mikrosekundach czekania, Hermiona odparła:

- Nie, Draco, ty nie mógłbyś tego zrobić. Nie mógłbyś nikogo zabić z zimną krwią.

Chłopak odetchnął z ulgą, ale wiedział, że nadszedł już czas, by zdradzić Gryfonce całą prawdę. Niezależnie od tego , co zdecyduje. Musi jej zaufać tak samo, jak ona zaufała jemu.

- Hermiono, jest pewna sprawa, o której musimy porozmawiać.

R5osn2c2L



Hermiona Granger & tajemnicze znakiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz