Rozdział 6

1K 76 10
                                    

- Nie powinnaś tego słyszeć ode mnie?- zapytał po raz kolejny Snape.

- Tak- spokojnie, acz lakonicznie odparła Hermiona.

- On wolałby...

- On nie bardzo ma tu coś do powiedzenia- przerwała mu, nie podnosząc głosu, Gryfonka.

Severus musiał przyznać, że miała talent równy jemu. Nie wątpił, że potrafi utrzymać ciszę w klasie bez wypowiedzenia słowa, a była przecież taka młoda. Młodsza nawet niż on, kiedy został przyjęty na stanowisko nauczyciela.

- Snape- z zamyślenia wyrwał go opanowany głos- Opowiesz mi?- w jej zimne oczy wróciły na chwilę iskierki, nie radości, bo nie było ku temu powodu, ale współczucia, a to samo w sobie sprawiało, że Snape widział w niej Lily, kiedy Potter i jego banda z niego żartowali.

Bardzo chciał pozbyć się tych iskierek z jej oczu.

- Tak- odparł niepasującym do niego, łagodnym tonem...

***

Draco siedział pomiędzy matką i Severusem. Nie chciał tego, ale sprzeciw byłby surowo ukarany przez Czarnego Pana, który stał na postumencie i żywo gestykulował opisując Śmierciożerców   znalezienia Bliznowatego.

- ...armia młodych, silnych Śmierciożerców przyjmie zupełnie nowe, lepsze Znaki- niemal wysyczał- Kto pierwszy? Kto zostanie ochotnikiem?- zapytał i udał, że rozgląda się za chętnym.

Głupia szopka dla bandy idiotów! Wszyscy i tak wiedzieli, że wstanie młody Malfoy, a w ślad za nim Crabbe, Goyle, Zabini i Nott.

Draco poczuł, że matka delikatnie ścisnęła jego dłoń, ale on zabrał ją i wstał. Nie patrzył na matkę.

Bała się. Każda najmniejsza komórka w jego ciele mówiła, że on też powinien się bać, ale on był pusty. Nic nie czuł, od kiedy wiedział, że Potter jest w lochach Malfoy Mannor.

- Podejdź bliżej , Draco- usłyszał przyzywający głos- Tutaj. Klęknij!- powiedział i niewerbalnie rzucił na niego silnego Imperiusa. Zupełnie niepotrzebnie. Draco i tak by nie uciekł, nie miał gdzie.

W ślad za nim poszli inni wybrani, ci trześli się ze strachu na myśl o kolejnym naznaczaniu, ale młody Malfoy wiedział,  że potem będą puszyć się jak pawie, gdy w pubie opiją ból i cierpienie niewinnych. A on? Czy jego tam nie będzie? Będzie siedział przy osobnym stoliku w kącie i sam będzie pił za swoją porażkę, którą ropoczynał obecny ból. 

Draco nie spodziewał się co go czeka, a już na pewno nie oczekiwał, że po wojnie, którą wygra jasna strona, zaopiekuje się nim Minerwa McGonagall.

Zaklęcie Czarnego Pana tysiąc razy silniesze niż jakiekolwiek Crucio, ryło w ciele Draco Mroczny Znak, inny niż jakikolwiek dotychczas...

***

Hermiona siedziała na swoim łóżku i intensywnie myślała. Historia, którą przed chwilą usłyszała nie wstrząsnęła ją, ani nie obudziła w niej żadnych emocji. Nie tylko Malfoy został "oznaczony" w czasie wojny. Ona sama nosiła na przedramieniu pamiątkę po sztylecie Bellatrix.

Tematem myśli Hermiony były jej obecne obowiązki. Dziewczyna nie wiedziała jak ma podołać piętrzącym się przed nią zadaniom. Harry, Malfoy, pan Weasley, Ministerstwo i jeszcze Hogwart, a z bliższych Eliksir Pamięci, a właściwie jego brak. Jak temu wszystkiemu podoła? Od eliksirów, na szczęście kogoś miała.

- Snape!?

- Tak, Granger?- odpowiedział jej Mistrz Eliksirów, który właśnie siedział na fotelu w głębi swojego portretu.

- Czy da się podrobić Eliksir Pamięci?

- Czemu pytasz?

- McGonagall chciałaby się dowiedzieć co robiła kilka ostatnich wieczorów.

- A Ty uprzejmie zaproponowałaś, że użyczysz swojego Eliksiru Prawdy!? Minerwa nie jest głupia, zwęszy podstęp- zirytował się Snape.

- Nie ja zaproponowałam- zrobiła to Eleonora Happyday.

- Jeszcze lepiej. Nauczycielka Zaklęć- z rezygnacją potarł dłonią czoło.

-  Da się jakoś podrobić Eliksir Prawdy?- zapytała ponownie Hermiona, nie zwracając uwagi na ostatnią wypowiedź Mistrza Eliksirów.

Mężczyzna westchnął ciężko i odparł:

- Musiałabyś mieć dużo wspomnień. Najlepiej prawdziwych, ale ostatecznie mogą być fałszywe.

- Mam. Prawdziwe. Co jeszcze?

- Veritaserum.

- Zdobycie to będzie bułka z masłem.

- Pójdziesz do Slughorna i poprosisz o jeden najsilniejszych eliksirów, tak po prostu?

- Można tak powiedzieć.

- Włamiesz się do schowka?- Snape spojrzał się na nią z jawnym zdziwieniem. Jak to? Idealna panna Granger ma zamiar coś ukraść.

- W porównaniu z twoimi zabezpieczeniami, te Slughorna są niczym najprostrze zaklęcie łączące- Snape pokiwał z aprobatą głową, ale po chwili dotarł do niego sens jej słów.

- Kiedy niby łamałaś moje zabezpieczenia schowka?

- Na drugim roku. Potrzebowałam składników do Wielosokowego- odpowiedziała, szukając czegoś w kufrze stojącym przy łóżku.

- To dlatego wylądowałaś w skrzydle szpitalnym, jako pół-kot?

- Tak. Skąd wiesz?

-A jak myślisz, kto przygotowywał eliksiry odczyniające?

- Hmm, dziękuję.

Snape nie bardzo wiedział, jak się zachować. Nigdy nie przyznał się do pomocy żadnemu Gryfonowi. Wyjątkiem był Potter, ale on był synem Lily.

- Nie ma za co, to był mój obowiązek- odparł po chwili zastanowienia.

- Snape, co z tymi wspomnieniami i Veritaserum?

- Musisz je do siebie dodać i powinny stworzyć idealną podróbkę Eliksiru Pamięci.

- Co potem?- zapytała, jakby czekała na jakieś pozwolenie.

- Potem musisz koniecznie do niego iść- Snape udzielił niemej odpowiedzi...

Hermiona Granger & tajemnicze znakiWhere stories live. Discover now