Rozdział 31

765 52 22
                                    


- Draco, Draco, ja muszę Ci coś powiedzieć... - młody Malfoy siedział jak zwykle rozparty w swoim fotelu. Noga założona na nogę. Prawa dłoń, okryta rękawiczką , była ściśnięta w pięść z bólu, który towarzyszył mu, od kiedy Hermiona wyjechała na Bal Bożonarodzeniowy. Mimo, że Gryfonka wróciła i stała teraz przed nim, nie rozwarł ręki. Ból zastąpiła wściekłość na tego, kto doprowadził pannę Granger do stanu skrajnej histerii.

Nie ze względu na przywiązanie, ale ktokolwiek to był powinien mieć jakieś resztki przyzwoitości, prawda? Nie powinno się doprowadzać kobiety w takim stroju i na imprezie tego pokroju do płaczu.

Draco wstał i zbliżył się do Hermiony, która nawet nie próbowała odruchowo się cofnąć, po prostu objął trzęsącą się dziewczynę nieporadnie. Nigdy wcześniej nie musiał robić takich rzeczy. Nie musiał i nie chciał, a mimo to ciało dziewczyny ułożyło się idealnie. Jej ręce oplotły go w pasie, a głowa spoczęła na ramieniu. Łzy płynęły po policzkach, dopóki Draco nie zaczął drażnić jej ucha szeptem:

- Śliczna sukienka – fizyczna bliskość sprawiał mu dziwny, słodki ból, jakiego Draco nigdy nie doświadczył- Zatańcz ze mną- kontynuował, zaskakując samego siebie słowami, które płynęły z jego ust.

Delikatnie prowadząc Hermionę w sobie tylko znanym walcu, który rozbrzmiał w jego głowie i nieprzyjemnym pieczeniem rozszedł się po prawej kończynie.

- Dlaczego Ty możesz...? – natura Wiem-To-Wszystko Granger zwyciężyła, kiedy ręka Dracona obleczona jakimś materiałem przesunęła się po jej plecach.

- Dotykać cię? Nic trudnego. Najlepszej jakości rękawiczki ze smoczej skóry- uśmiechnął się, zatrzymując się. Powinien był ją obrócić, taki miał zamiar, ale gdy tylko odsunął się od niej i zobaczył czerwone od płaczu policzki i szklane oczy patrzące głębiej, kroki tańca przestały istnieć. Bezwiednie puścił jej rękę i prawą dłonią powiódł w górę po linii żuchwy.

- Co się stało? – wyszeptał, bojąc się zburzyć piękny moment i więź, która zdążyła ich otoczyć w ciągu ostatniej minuty.

- Ktoś włamał się dzisiaj do zamku – odparła, odsuwając się i obejmując własnymi ramionami, które jednak nie były dość ciepłe i dość bezpieczne, w odróżnieniu od tych należących do Dracona.

Tymczasem chłopak zajął ponownie miejsce w swoim fotelu. Oczy miał wciąż wpatrzone w Hermionę, ale ból w przedramieniu wzmógł się przez ostatnie chwile nie do wytrzymania.

- Nikt nie został zaatakowany – powiedziała, ale dawało się wyczuć jakąś powściągliwość w jej opanowanym na nowo głosie – Nikt, poza Severusem.

Po tym oświadczeniu zapadła cisza. Draco nie rozumiał z tego nic, przecież:

- Snape nie żyje. Zginął tutaj – zrobił kolisty ruch ręką wskazujący ściany pomieszczenia - W tej chacie. Byłem przy tym – powiedział, próbując przekonać samego siebie, że się przesłyszał, że to co przed chwilą powiedziała Hermiona to tylko głupia pomyłka.

- Masz rację. Severus zginął tutaj, podczas Wielkiej Bitwy. Wiedział, że musi wrócić do Hogwartu, zdążył przygotować ... - Hermiona zacięła się, próbując zdusić łzy

- Horkruksa. To musiał być horkruks, prawda? – Draco przypomniał sobie wszystkie te książki o czarnej magii z komnat Snape'a.

- Coś bardzo do niego podobnego. Bardzo stara odmiana czarnej magii. Szalenie trudne zaklęcie, którym Severus zamknął nie tylko swoją duszę, ale także magię, w obrazie.

- Ale jaki to ma związek z atakiem?

- Obraz z duszą Severusa wisiał w mojej sypialni - jedynym pomieszczeniu zniszczonym przez włamywacza. Kiedy wróciłam dzisiaj do zamku, znalazłam tam tylko czarne, podarte płótno.

- To jeszcze o niczym nie świadczy, Hermiono.

- Nie, Draco, ja to wiem. On nie żyje – powiedział dobitnie, patrząc załzawionymi oczami prosto na Ślizgona, który nagle zaczął się śmiać.

- A to stary wyga, haha – zgiął się wpół i niemal nie spadł z fotela.

- Jak możesz się śmiać! To okrutne! – krzyknęła Hermiona – Severus był wspaniałym człowiekiem!

Śmiech gwałtownie ustał.

- Kto, jak kto, ale ja wiem najlepiej jakim człowiekiem był Snape – powiedział już spokojnie Draco – Śmieję się, bo właśnie zrozumiałem, skąd wiedziałaś to wszystko o atakach i o mnie.

- Czy to teraz ważne? Draco, on nie żyje – powtórzyła jak mantrę, złapała za warstwę tiulu na spódnicy i zaczęła się nią bawić.

Draco wstał i ujął jej dłoń w zbyt delikatnym geście, by dać Gryfonce możliwość wycofania się.

- Hermiono, Severus zginął w tej chacie podczas ostatniej bitwy o Hogwart. Pragnął tej śmierci – mówił spokojnym tonem, jakby przemawiał do dziecka – Dla nikogo na tej ziemi nie była takim błogosławieństwem, jak dla niego.

Hermiona próbowała odwrócić wzrok, ponieważ z jej oczu zaczęły ponownie cieknąć łzy, ale Draco znowu ujął jej brodę i zmusił do zatopienia się w jego niebieskich oczach.

Gryfonka zrozumiała, że życie profesora Snape'a nigdy nie było prawdziwe, a on sam nigdy nie czuł, jak wspaniale można wykorzystać jego dar.

Nie miał przyjaciół, kochającej rodziny, ani nawet jednej osoby, która ceniłaby go jako osobę pełną uczuć, a nie skarbnicę wiedzy, czy silnego sojusznika. Ale przecież ona była obok. Myślała, że byli przyjaciółmi. Czy to nie wystarczyło, by... ? No właśnie. By oddać resztki ziemskiej egzystencji w imię tej więzi. O, tak. Snape był najodważniejszym i najbardziej lojalnym Ślizgonem jakiego znała.

Oddał ostatnią nadzieję na trwałą i silną relację w jej imię. Cóż za ironia, ale ona nie zapomni o przysiędze, ani o tym , co połączyło ją z Mistrzem Eliksirów w jej komnacie.

Doprowadzi wszystkie swoje sprawy do końca i udowodni, że potrafi dobrze korzystać z szansy, jaką jej dał.

***

Madame McGonagall wróciła do swojego gabinetu dopiero późno w nocy. W końcu nie często zdarzają się włamania do jednego z najlepiej strzeżonych budowli na świecie. Spodziewała się zastać na swoim biurku masę listów od zdenerwowanych rodziców, tymczasem na mahoniowym blacie leżała tylko pojedyncza kartka.

Minerwa usiadła i przeczytała tytuł. Przetarła oczy i przeczytała jeszcze raz, ale czarny, jak heban atrament nadal malował te same słowa na kontrastującym białym pergaminie. Tak białym, że wydawało się to niemożliwe, by istniał tak czysty, niemal przezroczysty kolor.

***

Eleonora Happyday po cichutku wchodziła po starych, drewnianych schodach, nasłuchując głosów z pomieszczenia, które znajdowało się na szczycie. Nagle zatrzymała się w pół stopnia. Młody, damski, a co najważniejsze znajomy głos potwierdził jej obawy.

- Zgadzam się, Draco. Podjęłam decyzję i chcę dokończyć to zaklęcie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 10, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Hermiona Granger & tajemnicze znakiWhere stories live. Discover now