Rozdział 10

853 68 7
                                    

***

- Snape, dlaczego mnie tutaj przyprowadziłeś? Mieliśmy się udać w bezpieczne miejsce. Nie do Hogwartu...- marudził Draco podążając za Mistrzem Eliksirów zimnymi korytarzami zamku.

- Zamilcz. Tu jest bezpiecznie. Zamieszkasz w moich komnatach.

Snape stanął przed kamienną ścianą i zaczął szeptać inkantacje. Draco zauważył, jak w skale pojawia się długi korytarz zakończony mosiężnymi drzwiami.

-To tutaj zamieszkasz. Hasła do tych komnat nie ma, bo nie wolno ci wychodzić- poinstruował starszy czarodziej, po czym odszedł w sobie tylko znanym kierunku, a Draco został sam na przeciwko swojego bezpiecznego więzienia.

***

Hermiona spędziła obiad w przyjemnej atmosferze planowania popołudnia. Odprawiła swoich podopiecznych do dormitorium, a sama zajęła się poszukiwaniami.

Była już chyba we wszystkich możliwych miejscach. W dawnej komnacie trzeciego piętra, gdzie niegdyś mieszkał podopieczny Hagrida- Puszek, bibliotece, kuchni, sali od Transmutacji, a nawet w starym gabinecie profesor McGonagall, ale nigdzie nie mogła znaleźć tego, czego szukała. Ostatniego takiego na Ziemi, jedynego, który uniknął zniszczenia w Bitwie w Departamencie Tajemnic: Zmieniacza Czasu.

Gryfonka nie miała pojęcia, gdzie jej opiekunka mogła ukryć cenny przedmiot. Tak, żeby ktoś mógł, ale jednocześnie nie mógł go znaleźć.

Hermiona westchnęła. Dawniej pewnie powiedziałaby:

- Och, jaka ja jestem głupia!

Ale teraz wolała nie marnować słów. Zmieniacz Czasu był dokładnie tam, gdzie powinien być, czyli w Komnacie Potrzeby.

Niestety w drodze do Pokoju Przychodź-Wychodź spotkała pana Weasley'a zmierzającego na herbatkę do profesor Happyday. Chcąc nie chcąc dziewczyna musiała udać się tam z nim.

Na szczęście mogła szybko wymknąć się stamtąd, pod pretekstem pilnej sprawy. Jeżeli wszystko pójdzie po jej myśli, będzie mogła spędzić więcej czasu z nauczycielami później. Jeżeli odnajdzie Zmieniacz.

Kiedy znalazła się już na siódmym piętrze zrobiła wszystko to co należało, usilnie myślała o wisiorku, aż... aż... aż...

... Przejście otworzyło się i dziewczyna weszła do pomieszczenia pełnego biżuterii. Wisiorki, obrączki, bransolety i diademy leżały na stołach, krzesłach, a nawet na gołej ziemi.

- O, nie!- jęknęła Hermiona, ale, zanim zdążyła coś dodać, jakaś niewytłumaczalna siła pchnęła ją do przodu, a potem w dół. Dziewczyna zachwiała się i po chwili, nie mogąc utrzymać równowagi, przewróciła wyciągając ręce do przodu.

Poczuła, że w jej prawej dłoni leżał jakiś mały, lekki przedmiot. Otworzyła oczy i zauważyła, że jest to nic innego, niż Zmieniacz Czasu.

Teraz mogła na chwilę wrócić dawna Hermiona. Dziewczyna miała plan i wszystkie środki do jego wykonania.

Brakowało tylko kogoś, kto mógłby jej kibicować i wspierać ją w tym wszystkim, dlatego na chwilowo rozpogodzoną twarz wróciła maska obojętności.

Hermiona wyszła z Pokoju Życzeń i wyszła z zamku w kierunku Wrzeszczącej Chaty. Nie miała jednak wcale złego humoru. Przemyślała sobie wszystko. Ostatnio za bardzo dała się ponieść emocjom, dlatego dzisiaj w jej torbie nie było brzydko zapakowanego jedzenia, a posiłki przygotowane na jej prośbę przez Mrużkę, kilka filiżanek, patchworkowe nakrycia uszyte przez Molly Weasley i termos z ciepłą herbatą

Draco Malfoy rozejrzał się po swiom "mieszkaniu" i nie zauważył nic nowego.
Te same stare meble przykryte białymi przykurzonymi płachtami. Nie zdjął ich, jako protest przeciwko spędzeniu w tej dziurze większej ilości czasu, ale wczorajsza wizyta Granger uświadomiła mu, że albo to, albo Pocałunek Dementora.
Jeszcze miesiąc temu bez zastanowienia wybrałby to drugie, ale teraz, kiedy McGonagall okazała mu tyle ciepła i zrobiła tyle, żeby mógł żyć. Stała się dla niego namiastką rodziny, a nikogo nie chciał zawieść mniej niż bliskich.
Dlatego wczoraj po kłótni z Granger postanowił, że postara się żyć tak dobrze, jak tylko umiał.
Musiał zacząć od mieszkania. Zdjął płachty ze starych mebli, które okazały się nie być wcale takie brzydkie jak myślał, nie były może takie jak w rodzinnej posiadłości, ale ciemnozielone obicia na krzesłach i sofie oraz ciemne, niemal czarne drewno przywodziło na myśl Pokój Wspólny Ślizgonów w skromniejszej wersji. Nie tak źle, jak na początek.
Po odkryciu uroku mebli Draco wytarł podłogę jednym z białych materiałów i ustawił dwa znalezione krzesła przy niedużym stole. Sofę, na której spał, ustawił przy ścianie, a wysoki regał z szufladami i szafkami przestawił tak, żeby nikt wchodzący po schodach go nie widział.
Potem ostrożnie obszedł dookoła fotepian, stojący pod zabitym deskami oknem, otworzył wieko i dotknął kilkoma palcami klawiszy.
Wtedy do pomieszczenia weszła Hermiona.
- Grasz? - zapytała.
Draco stanął oniemiały. Nie dość, że Granger przyszła dużo wcześniej niż oczekiwał, to jeszcze była dla niego miła.
- Trochę- odparł- Co tutaj robisz?- Draco starał się brzmieć równie przyjaźnie, ale nie miał zbyt dużego doświadczenia i nutka wrogości była wyczuwalna w jego głosie.
- Wypełniam moje obowiązki- odparła niezrażonym tonem Hermiona, unosząc nieznacznje torbę z rzeczami.
- Mogę?- zapytał wyciągajac rękę po torbę.
Grfonka podała mu ją, pozbywając się ciężaru. Chłopak położył torbę na stole i zaczą wyciągać rzeczy. Jedzenie. Termos.
Filiżanki do herbaty w zielone smoki? Domowej roboty koc!?
Draco posłał Hermionie pytające spojrzenie.
- No bo, pomyślałam, że tu jest zimno- zaczęła się jąkać- a ten serwis to był taki prezent od chłopaków i ja... Eee... Pomyślałam, że ci się spodoba...
Hermiona spuściła wzrok, a Draco potrzebował chwili, żeby przetworzyć informacje.
Sekundy mijały, aż Draco roześmiał się życzliwie po raz pierwszy od bardzo dawna. A może nigdy nie śmiał się tak życzliwie?
Hermiona zarumieniła się, spojrzała na chłopaka. Kąciki jej ust delikatnie drgnęły.
- Naprawdę ci się podoba?- zapytała.
- Jest uroczy- odparł ze ślizgońską ironią Draco i znowu się zaśmiał.
Tym razem Hermiona też nie mogła powstrzymać uśmiechu.
Resztę popołudnia spędzili w ciszy. Po wspólnym wypiciu herbaty z "uroczych" filiżanek każde z nich oddało się swoim zajęciom. Hermiona spacerowała po chacie i szeptała coś pod nosem. Draco natomiast schował jedzenie do szafek i leniwie rozłożył się na kanapie.
Znak od wczoraj wariował. Chyba zdawał sobie sprawę, że zaatakowana szlama nie zginęła i na dodatek jest niedaleko.
***
- Ty idioto! Jak mogłeś wyjść!? Sklątka tylnowybuchowa jest mądrzejsza!- szeptał wściekły Severus Snape nad omdlałym z bólu ciałem swojego podopiecznego.
Z wewnętrznej kieszeni szaty wyjął podręczny zestaw eliksirów i wlał do bezwładnych ust Draco zawartość kilku fiolek.
Ciałem chłopaka wstrząsnął dreszcz, ale niespokojny pddech wyrównał się. Draco mógł spać.
***
- Obudź się! Malfoy wstawaj!
Chłopak przeciągnął się i otworzył oczy.
Widok jaki ujrzał niejednego rozbawiłby do łez.
Hermiona Granger z rozwichrzoną fryzurą, i rozpiętą szatą stoi nad Draco Malfoyem ze zmartwioną miną.
- Co się stało?- zapytał chłopak.
- Miałeś atak- powiedziała- podałam ci niezbędny eliksir.
- Skąd wiedziałaś co trzeba zrobić?- zapytał zdziwiony.
Dziewczyna zmieszała się, ale wyjąkała:
- McGonagall mi powiedziała. Muszę już iść. Dasz sobie radę?
W odpowiedzi Draco pokiwał twierdząco głową. Wiedział, że Gryfonka coś ukrywa. Nigdy nie miał ataku, kiedy opiekowała się nim McGonagall.

Hermiona zamknęła się w Łazience Prefektów i wyjęła z kieszeni szaty Zmieniacz Czasu. Trzy obroty i mogła wracać na herbatkę do profesor Eleonory Happyday.

Hermiona Granger & tajemnicze znakiWhere stories live. Discover now