Rozdział 19

709 52 5
                                    

- Draco, to tylko twój Znak. Ty tego nie chcesz...
-Chyba- dodała w myślach Gryfonka.
- Zamknij się, szlamo!- krzyknął syczący głos wydobywający się z ust Draco- My nie rozmawiamy z takim podgatunkiem, jak ty.
- Stworku, złap go, proszę- skrzat posłusznie przywiązał swojego pana do krzesła, a Hermiona zrobiła coś bardzo, bardzo dziwnego.
Podwinęła rękaw prawej ręki wysoko nad łokieć, tak żeby miała dostęp do blizny, wyjęła sztylet, po czym zupełnie niespodziewanie przejechała ostrzem po ramieniu.
Nawet nie syknęła kiedy czerwona ciecz zaczęła spływać po jej ręce.
Draco natomiast zaczął nagle i niepochamowanie szamotać się.
- Nie! Nie rób tego!- krzyknął swoim normalnym głosem.
Liny były jednak mocne i chłopak nie przesunął się, ani o milimetr.
Dziewczyna stojąca tuż obok skierowała swoją prawą rękę ku Mrocznemu Znakowi, na który po chwili upadły ciemne krople czerwonej cieczy.
Oczy Draco zalśniły od łez. Przypomniał sobie o wszystkim.
***
Puste pokoje Snape'a. Zimno tam było. Nieciekawie, zwłaszcza dla siedemnastolatka arystokraty, ale najbardziej doskwierała mu samotność.
Zawsze był sam. Nikt nie darzył go uczuciem, a nawet jeśli to tego nie okazywał, ale tutaj wydawałoby się, że na świecie nie ma żywej duszy, poza nim, no i pojawiającym się raz na ruski rok Snapem.
Tego dnia Draco, zamiast siedzenia w fotelu i przeglądania ksiąg, wybrał leczenie w łóżku i krzywienie się z bólu. Znak dawał o sobie znać w bardzo, bardzo nieprzyjemny sposób.
Bywało tak już wcześniej, ale tym razem Draco słyszał też głosy.
-Zabij!- wołał sycząc- Zabij szlamę! Zabij! Ona tu jest!
Draco zwinął się w kłębek i nakrył uszy dłońmi, licząc, że w ten sposób się ich pozbędzie. Nie do czekanie, przecież one siedziały, głęboko zakorzenione-w jego głowie.
- Zabij!- krzyknął głos po raz kolejny, a Draco nie miał już siły się opierać. Wstał powoli i ruszył ku wyjściu z komnat Snape. Żadne zaklęcie nie mogło powstrzymać jego żądzy krwi.
***
-Stworku,czy zajmiesz się moim ramieniem?-zapytała Hermiona nie podnosząc głosu i nie histeryzując. Rana była płytka i powinna szybko się zagoić.
Stworek zabrał się za opatrywanie jej ręki dokładnie tak, jak mogła się tego spodziewać, czyli dokładnie. Nie raz przecież musiał pomagać rodzinie Blacków po ich wizytach u Voldemorta.

Kiedy ręka dziewczyny była już zabandażowana, a jej szata wierzchnia nienagannie ułożona, Hermiona powiedziała ciche "do widzenia" wciąż nieprzytomnemu chłopakowi i wyszła z Wrzeszczącej Chaty, żeby cofnąć się w czasie w jakimś bezpiecznym miejscu.

Tymczasem Stworek został, żeby posprzątać rozbite szkło.

Jego nowy pan, wciąż spał, kiedy skrzat podejmował jedną z najważniejszych, bo podjętych samodzielnie, decyzji w swoim życiu. Zdecydował się za wszelką cenę chronić młodego syna Malfoy'ów, nawet jeżeli wiązałoby się to z usługiwaniem tej głupiej szlamie.

Bo przecież musiał to robić. Jego pan nie miał nikogo innego. Tylko ją, no i oczywiście pana profesora, ale o nim chyba nie wiedział. Szlama zakazała wspominać jego imię w obecności pana. Dlaczego? Tego Stworek nie wiedział, ale nie był dość bystrym skrzatem, żeby dociekać prawdy. Poza tym to byłoby zbyt trudne, żeby prześwietlić umysł szlamy. Tak, nawet Stworek musiał przyznać, że Hermiona była bardzo inteligentna i niełatwo byłoby dociec jej motywów.

Hermiona Granger & tajemnicze znakiWhere stories live. Discover now