1. Blok

8.3K 200 280
                                    

Anna's POV

-Mieszkanie nie jest najgorsze, choć mogłoby tu być trochę jaśniej. - Cicho westchnęłam siadając przy ciemnym blacie w kuchni. - Wszystko wydaje się być ponure, zresztą widziałaś na zdjęciach.

-Matuszewska nie marudź. - Odezwała się zauważalnie rozbawiona dziewczyna, a ja mimowolnie przewróciłam oczami, ciesząc się w duchu, że szatynka tego nie widzi. - Przynajmniej masz kilka minut pieszo na uczelnię, a chyba na tym ci najbardziej zależało, czyż nie? - Spytała, a ja musiałam przyznać jej rację.

-Nie mogę się nie zgodzić Nastuś. - Powiedziałam po chwili nieco się rozpromieniając. - Cieszę się, że jutro zaczyna się rok studencki, bo siedzę tutaj już cztery dni i umieram z nudów. Może poznam kogoś fajnego.

-Jakbyś nie wpadła na pomysł zostawienia mnie i reszty we Wrocławiu, nie miałabyś takich problemów. - Odparła niemal od razu z nutą irytacji w głosie.

-Dobrze wiesz, że Warszawa była moim marzeniem od zawsze, i przyjechałabym tutaj już rok temu, gdyby nie to, że się nie dostałam. - Wytłumaczyłam.

-No wiem wiem. Ciężko zapieprzałaś, żeby wyjechać i jestem z ciebie niesamowicie dumna. Choć nie ukrywam, że wolałabym mieć cię przy sobie. Nowa współlokatorka jest jakaś dziwna i w ogóle nie wychodzi z pokoju. - Parsknęłam śmiechem słysząc te słowa.

-Daj jej trochę czasu, na pewno się polepszy. - Starałam się podnieść na duchu przyjaciółkę i ukradkiem zerknęłam na godzinę w zegarku. - Dobra mała, ja będę już lecieć. Jutro mam na dziewiątą, a wcześniej muszę jechać na spotkanie z rektorem. Chyba nie wypada spóźnić się pierwszego dnia.

-Powodzenia maluchu. Mam nadzieję, że rozpierdolisz tam ich wszystkich i przyjedziesz w odwiedziny z jakimś przystojnym anglikiem z Erasmusa. Śpij dobrze. - Pożegnała się, po czym zakończyła połączenie pozostawiając na mojej twarzy mimowolny uśmiech.

Od początku zdawałam sobie sprawę, że będę tęsknić za przyjaciółmi, jak nigdy, a moja przeprowadzka stanie się swego rodzaju próbą naszej przyjaźni. Właściwie to Nastka, wraz z kilkoma innymi osobami byli moim jedynym powodem, przez który rzeczywiście rozważałam swoją decyzję. Ostatecznie wylądowałam w kompletnie obcym mi mieście, do którego czułam jakieś  niezidentyfikowane zamiłowanie już od zawsze. Warszawa po prostu miała w sobie to coś, do czego chciało się wracać i poczułam to zaraz po tym, jak wybrałam się tu po raz pierwszy w gimnazjum. Kochałam to miasto i właśnie tutaj zamierzałam napisać swoją pracę magisterską.

Wyszłam na balkon w celu zapalenia papierosa i usiadłam na plastikowym krześle przyciągając do siebie prowizoryczną popielniczkę stworzoną z plastikowego kubka. W oddali zauważyłam wydział swojego uniwersytetu i niemal od razu zalała mnie fala ekscytacji na myśl o jutrzejszym dniu.

Wtedy wydawało mi się jeszcze, że miałam ogromne szczęście znajdując mieszkanie na tej samej ulicy, na której znajdowała się moja uczelnia.

Niestety później stało się to moim przekleństwem.

Z rozmyślań wyrwał mnie hałas dochodzący z mieszkania po prawej stronie, dlatego szybko dopaliłam papierosa i udałam się do salonu. Od właścicielki doszły mnie już słuchy, że dziesiąte piętro zamieszkują osoby w zbliżonym do mnie wieku, więc nie zdziwił mnie fakt urządzanej przez nich imprezy. W końcu była niedziela, ostatni dzień wolny od studiów, więc zapewne chcieli się upić.

***

  Moja cierpliwość i zrozumienie dobiegły końca, gdy o godzinie drugiej za ścianą mojej sypialni robiło się coraz to głośniej, a ja już od kilku godzin usiłowałam zasnąć. Słyszałam niemal każde słowo, choć właściwie to krzyk wywodzący się z sąsiedniego lokum i miałam wrażenie, jakby było tam z co najmniej trzydzieści osób. Jedyne co mogłam pochwalić, to ich gust muzyczny, gdyż co chwilę przewijały się kawałki Maty, i to nie te najpopularniejsze, a te wywodzące się z czasów, gdy raper nie należał jeszcze do SBM.

Sąsiedzi / MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz