19. Sałatka

5.6K 207 285
                                    

Zbieranie wszystkich porozrzucanych z ziemi rzeczy i pospieszne wkładanie ich do materiałowej torby, którą zwykle zabierałam ze sobą na wykłady, było tym samym, co zeskrobywanie z podłogi resztek godności, jakie tam zostawiłam wczorajszej nocy. O dziwo pamiętałam niemal wszystko. Wciąganie kokainy, która pachniała, jak chrzan, kłótnię z Michałem, to jak zamówił nam ubera i przez całą podróż błagał mnie, bym nie wymiotowała. To, jak chłopak z trudem przytargał mnie do mojego mieszkania i położył w sypialni, gdzie od razu odleciałam, by obudzić się dzisiaj, z kacem wszechczasów i bez jakichkolwiek chęci do życia.

Przysięgłam sobie, że to ostatni raz, kiedy doprowadzam się do tak parszywego stanu.

Ostatni raz zerknęłam w swoje odbicie w lustrze robiąc nadąsaną minę. Wyglądałam, jak wrak człowieka i nie wiem, czy cokolwiek byłoby w stanie choć trochę temu zapobiec. Zarzuciłam na siebie czarną, pikowaną kurtkę i opuściłam mieszkanie chcąc już mieć za sobą ten przeklęty wykład. Już nie mogłam doczekać się przyjścia tutaj za kilka godzin i położenia się do łóżka, zaraz po zjedzeniu całej pizzy, jaką zamówię.

Od:Franek
Za ile będziesz? Jesteśmy przed uniwerkiem na fajeczce, jak coś.

Już miałam odpisać chłopakowi, gdy przeszkodził mi dźwięk otwieranych drzwi w sąsiednim lokum. Zamiast wejść do windy, stanęłam w miejscu zerkając na blondyna, który po kilku sekundach pojawił się przede mną. Wyglądał, jakby dosłownie chwilę temu obudził się ze snu. Jego roztrzepane na wszystkie strony blond włosy dzisiaj sięgnęły jakiegoś rekordu, do tego podkrążone i opuchnięte oczy tylko wskazywały na to, że dolega mu ta sama przypadłość, co mi.

Kac.

-Dzień dobry sąsiadko. - Uśmiechnął się szeroko poprawiając niebieski T-shirt z Adidasa. - Jak się czujemy? Bo z tego, co widzę, jest świetnie, czyż nie? - Zapytał parskając śmiechem, a ja mimowolnie przewróciłam oczami na jego kpinę.

-Dzień dobry sąsiedzie. - Odpowiedziałam tryskając udawaną radością. - Masz rację, lepiej być nie mogło. - Dodałam. - Śpieszę się na wykład, możemy przedyskutować nasz cudowny stan później. - Postawiłam dwa kroki, jednak blondyn chwycił mnie za dłoń i odwrócił w swoją stronę, bym ponownie na niego spojrzała.

-No właśnie nie możemy. - Powiedział wzruszając ramionami. - Za trzy godziny wyjeżdżamy w trasę. Chciałem się z tobą pożegnać.

-Kiedy się zobaczymy? - Zapytałam smutniejąc. - Nie zdążyłam ci jeszcze nawet podziękować za wczoraj.

-Nie musisz. - Odparł lekceważąco. - Nie jesteś pierwszą dupą, jaką odprowadzałem porobioną po imprezie, także spokojnie.

-Kopiesz sobie właśnie grób koleżko. - Pokręciłam głową z dezaprobatą na jego słowa, gdy ten, ze swoim cwanym uśmieszkiem podniósł dłonie w geście obronnym. - Ale tak na poważnie Michał, kiedy się zobaczymy?

-Dopiero za cztery tygodnie, przed Poznaniem. Przyjedziemy po ciebie. - Puścił mi oczko, a ja przytaknęłam czując delikatną falę ekscytacji na to wydarzenie. - Chociaż, może jak się uda, to wpadniemy wcześniej na kilka dni. Podasz mi swój numer? Dam ci znać. - Z kieszeni dresów wyciągnął telefon i podał mi go.

Przytaknęłam i z pamięci wystukałam w urządzeniu ciąg cyfr. W ciągu tych kilku sekund do komórki chłopaka zdążyło dopłynąć co najmniej dziesięć wiadomości. I nie byłabym sobą, gdybym kątem oka nie zerknęła na górę wyświetlacza, w celu odkrycia, kto był ich nadawcą. Wszystkie były od Julki.

-Proszę. - Oddałam mu telefon uśmiechając się lekko.

-Dzięki. - Odparł dodając kontakt. - Puszczę ci strzałkę, jak nie zapomnę. - Parsknął śmiechem przecierając zmęczone oczy. - Do zobaczenia Ania. - Przytulił mnie dość leniwe, po czym ostatni raz pomachał mi zamykając drzwi swojego mieszkania.

Sąsiedzi / MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz