51. Nie lubię pożegnań

3.6K 192 218
                                    

   Nie wiem, czy to co właśnie zamierzałam zrobić należało do rozsądnych decyzji, ale było już za późno. Za późno na cofnięcie czasu i odmówienie brunetowi, któremu tak bardzo na tym zależało, a ja wciąż nie umiałam zrozumieć, dlaczego. Choć z drugiej strony, może moje negatywne od samego początku nastawienie nie było potrzebne? To tylko jeden, krótki wieczór i jeśli zmienię podejście, może rzeczywiście wyciągnę z niego, jak najlepsze wspomnienia, które zapełnią moją głowę na długi czas.

  Ale jeśli myślisz, że w ciągu tych kilku godzin sprawisz, że nasze drogi znowu się połączą, jesteś w błędzie.

-Na pewno dobrze się trzymasz Ania? - Z rozmyślań wyrwał mnie głos Alicji, która popijała zakupioną chwilę wcześniej kawę. - Jesteś jakaś cicha.

-Po prostu nie wyspałam się dzisiaj. - Odparłam wzruszając ramionami i zatrzymując się na czerwonym świetle. - Jest w porządku Ala, dziękuję za troskę, ale nie masz czym się martwić. - Posłałam jej wdzięczny uśmiech, na co rudowłosa przytaknęła.

-Wjedź od tamtej strony, na prywatny parking. - Pokierowała mnie, gdy zbliżałyśmy się już na ulicę Akademicką. - Mam dla nas specjalne wejściówki od Tadka. - Zaczęła grzebać w torebce w poszukiwaniu owych zawieszek. - Pokaż mu to. - Podała mi je do ręki, gdy zatrzymałam się przed bramką, a obok okna pojawił się ochroniarz.

-Zapraszam. - Otworzył nam przejazd, a ja zaparkowałam nieopodal znajomego mi busa, którym chłopcy przyjechali na koncert. Pojazd prezentował się już nieco inaczej, jednak wizerunek Michała wciąż grał na nim główną rolę. Z tym, że tym razem miał ciemne włosy.

Ciekawiło mnie,  czy teraz zdecydujesz się na powrót do blondu.

  Ogarnęło mnie niesamowite poczucie zakłopotania, gdy wraz z dziewczyną kroczyłyśmy w kierunku wejścia do areny, spoglądając ukradkiem na wciąż powiększający się tłum ludzi, którzy niecierpliwie czekali na otwarcie bramek. Choć dochodziła zaledwie osiemnasta, a wydarzenie miało rozpocząć się o dwudziestej czterdzieści, parking niemal pękał w szwach.

Nie przerażało cię to czasem, jak ogromną władzę masz nad rzeszą swoich wiernych fanów, którzy byli w stanie poświęcić dla ciebie tak wiele?

Zgodnie z instrukcjami Tadka, który pokierował nas przez telefon, po kilku minutach wędrówki po budynku, odnalazłyśmy garderobę, do której nieśmiało weszłyśmy.

-Cześć moje drogie. - Stanisławski objął zarówno mnie, jak i swoją dziewczynę na powitanie. Mimowolnie rozejrzałam się po pomieszczeniu zatrzymując swój wzrok na brunecie siedzącym na wysokim krześle przed lustrem, podczas gdy jedna ze stylistek układała jego włosy.

  Miał na sobie elegancki garnitur, zresztą podobnie, jak reszta chłopców. Wyglądali niemal tak, jak podczas ostatniego koncertu trasy w Poznaniu, z tym że tym razem marynarki były zupełnie ciemne bez żadnych wzorów. Niczym, jak na maturze.

-Hej. - Wydukał z siebie Krzysiek po dłuższej chwili niepewnie mnie przytulając, co odwzajemniłam.

Między nami w powietrzu wciąż wisiały te wszystkie słowa, jakie zostały wypowiedziane kilka dni wcześniej. Miałam do niego ogromny żal i liczyłam na to, że chłopak rzeczywiście zreflektuje się w przyszłości.

Oby nie zrobił twojej przyszłej dziewczynie tego, co zrobił mi.

-Dobrze wyglądacie. - Stwierdziłam na moment przerywając narastającą niezręczność.

-Dzięki młoda. - Powiedział Franek kładąc dłoń na moim ramieniu. - Ty też nieźle wyglądasz. Chyba zerwanie ci służy. - Dodał pod nosem, a ja szeroko otworzyłam oczy na jego słowa.

Sąsiedzi / MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz