42. Kto, jak nie my

4.9K 207 144
                                    

    Nasz ostatni, wspólny wieczór. Ostatnia okazja do powiedzenia sobie o wszystkich rzeczach, jakie tylko ślina nam na język przyniesie i ostatnia okazja do chwilowego wytchnienia przed świątecznym hałasem, jaki spotka nas, gdy zobaczymy się kolejnym razem. W tej chwili miałam w ramionach swoje własne, małe źródełko szczęścia, które póki co nie miało zamiaru uschnąć, a wizja tego, że już następnego poranka nie będzie go przy mnie, wprawiała mnie w niesamowicie nurtujące poczucie pustki. W głowie wciąż krążyła mi myśl, żeby wrócić razem z nim, ale starannie zagłuszałam ją tym, że nie mogę tak łatwo poddawać się emocjom.

Bo dla ciebie Michał naprawdę byłam w stanie zrobić wiele i dopiero tamtego wieczoru uświadomiłam sobie, że to wcale nie było piękne i na swój sposób rozczulające. Niszczył mnie fakt, że w ciągu kilku miesięcy zmieniłam całe swoje podejście do życia, a zrobiłam to zupełnie nieświadomie, przez ciebie.

Albo dzięki tobie.

-Dwie godzinki ci starczą? - Wyrwał mnie z rozmyślań jego głos, gdy przeglądał coś w telefonie pozwalając mojej dłoni bezwstydnie błądzić po jego torsie.

-Na co? - Spytałam ze zdezorientowaniem sięgając po butelkę wina leżącą na stole.

-Na zrobienie się na bóstwo. - Powiedział uśmiechając się zalotnie. - Nie to, że teraz nie wyglądasz, jak bogini, ale wydaje mi się, że raczej nie wpasowałabyś się w standardy miejsca, do którego idziemy. - Wyjaśnił przypatrując się moim czarnym dresom z Adidasa i nieco roztargnionym włosom, których nie chciało mi się wcześniej układać.

-Myślałam, że dzisiaj zostajemy tutaj. - Westchnęłam opadając twarzą na jego klatkę piersiową, na której znajdował się ciemny sweter. - Co ty znowu wymyśliłeś Matczak?

-Wymyśliłem randkę. - Odparł dumnie wypinając tors. - Nigdy nie byliśmy na takiej prawdziwej, a skoro w końcu jesteśmy w miejscu, w którym nie lata za mną banda nastolatków, chyba warto skorzystać.

-Przecież mamy randkę tutaj. - Kontynuowałam starając się przekonać bruneta, do zostaniu w mieszkaniu. - Wino już jest, wystarczy tylko zamówić coś do jedzenia. - Posłałam mu błagalne spojrzenie, jednak po jego oczach wiedziałam już, że mi nie odpuści.

A przecież on zawsze dostawał to, czego chce.

-Zrobiłem już rezerwację, także za piętnaście dwudziesta chcę cię widzieć tutaj w czerwonej sukni i w szpilkach dłuższych, niż moja ręka.

-Nie przesadzaj. - Parsknęłam śmiechem podnosząc się z kanapy i zrzucając z siebie szary koc. - Nie noszę szpilek, a już tym bardziej sukienek i doskonale o tym wiesz. - Chciałam powiedzieć coś więcej, jednak przeszkodził mi dźwięk przychodzącego połączenia z telefonu chłopaka. Kątem oka zerknęłam na wyświetlacz, na którym pojawiła się ksywka Krzysztofa, a następnie zmarszczyłam brwi obserwując zdenerwowanie malujące się na twarzy Michała. - Nie odbierzesz?

-Szczepan znowu truje mi dupę. - Odpowiedział z udawanym rozbawieniem, jednak szybko dostrzegłam, że coś jest nie tak. Wyglądał na przerażonego widząc numer przyjaciela na ekranie telefonu, tak jakby nie rozmawiali ze sobą od dłuższego czasu.

-Może to coś ważnego. - Odparłam wzruszając ramionami, jednak wraz z końcem mojej wypowiedzi, muzyka dobiegająca z czarnego iPhona ucichła.

-Spokojnie, to nic takiego. Później do niego oddzwonię. - Powiedział chcąc wybrnąć z nieprzyjemnej sytuacji, jednak nie uśpiło to moich podejrzeń. Coś musiało być na rzeczy, a mój chłopak usilnie starał się to przede mną ukryć.

Dlaczego tak bardzo bał się powiedzieć, co leży mu na sercu?

Miał ewidentne problemy z komunikacją i sam był ich świadom, jednak ja nie mogłam się mu narzucać i wymagać od niego całkowitej wylewności. Sam musiał tego chcieć, a dopóki wolał milczeć, ja również nie zamierzałam się mieszać. Może nie chciał nieświadomie pakować mnie w swoje własne brudy? Coś poróżniło go z najlepszym przyjacielem i zapewne sam najpierw musiał dojrzeć do tej sytuacji, żeby później dzielić się nią z innymi.

Sąsiedzi / MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz