55. Stawki

3.7K 187 120
                                    

Przez moment myślałam, że to tylko uboczny efekt alkoholu krążącego w moich żyłach i wcale nie stoi przede mną ostatnia osoba, jakiej się tutaj spodziewałam. Przetarłam oczy nie zwracając uwagi na to, czy rozmażę makijaż i uświadomiłam sobie, że wzrok wcale mnie nie mylił.

On naprawdę stał przede mną w czarnych, eleganckich spodniach i koszuli tego samego koloru.

-Co ty tu robisz? - Zapytałam czując, jak do gardła podchodzi mi coraz większa gula.

-Jak to co? Przyjechałem na twój ślub. - Odparł zajmując miejsce obok mnie. - Będziesz się tutaj tak upijać do nieprzytomności? Wszyscy się martwią.

-Skąd wiedziałeś, że tutaj jestem?

-Po prostu wiedziałem. - Wzruszył ramionami wyjmując z kieszeni spodni paczkę papierosów. Przytaknęłam i bez słowa powróciłam do opróżniania szklanej butelki.

Na język cisnęło mi się tak wiele pytań, które od tylu lat chciałam ci zadać, a teraz, gdy siedziałeś obok mnie nie potrafiłam wydusić z siebie niczego. Przyglądałam ci się z jakimś niezidentyfikowanym przerażeniem analizując każdy skrawek twojej twarzy i ciała.

Nie zmieniłeś się.

-Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę w tym miejscu? - Zapytałam po dłuższej chwili przenosząc wzrok na granatową taflę wody. Choć tego dnia słońce dopisywało, temperatura nie była idealna do kąpieli, toteż w pobliżu nas pojawiały się jedynie pojedyncze osoby przechadzające się przy brzegu morza.

-Pamiętam. Jak mógłbym zapomnieć. - Parsknął cichym śmiechem zaciągając się używką. - Wtedy po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, że wcale nie jesteś taka zjebana, jak mi się wcześniej wydawało.

-Dlaczego przyszedłeś na mój ślub? Od początku wiedziałeś, że wszystko zakończy się fiaskiem, bo chłopcy ci powiedzieli i po prostu chciałeś obejrzeć tą komedię?

-Nie miałem o niczym pojęcia. - Odparł. - Sam nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Chyba chciałem cię zobaczyć podczas tak ważnego dnia. Sory za wproszenie się.

W głowie pojawiło mi się wspomnienie sprzed kilku miesięcy, gdy wypełniałam szablony zaproszeń ślubnych, a wśród nich jedna kartka była podpisana twoim imieniem. Nigdy jej nie wysłałam. Po czasie i dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że byłoby to z mojej strony co najmniej bezczelne, żeby zaprosić swojego byłego na ślub.

Ale mimo to ty i tak przyjechałeś.

-Nie ma sprawy. - Powiedziałam biorąc kolejny łyk alkoholu.

-A, i uważam, że ten performance był bezbłędny. - Dodał po chwili zastanowienia, na co tylko głośno się zaśmiałam.

Wiedziałam, że to powiesz.

-Starałam się, choć nie ukrywam, że to Julka była główną pomysłodawczynią.

-Domyśliłem się. Ona zawsze odnajdywała się w takich akcjach. - Stwierdził, jednak nie było to w żaden sposób szydercze. Dzielił się swoimi odczuciami, jakby rozmawiał z dawnym kumplem. - Przyjaźnicie się, prawda? - Zapytał, na co przytaknęłam. - To dobrze, że miałaś wsparcie, gdy ten chuj... No wiesz.

-Wiem.

To było tak dziwne, a tak normalne zarazem. Nie było między nami nuty niezręczności, tak jakby ta czteroletnia rozłąka wcale nie istniała. Rozmawialiśmy ze sobą całkowicie zwyczajnie, jakby nic się między nami nie zmieniło.

Może to była wina alkoholu, a może po prostu, pomimo upływu lat, my wciąż byliśmy tacy sami?

-Miło cię zobaczyć po tylu latach. Szkoda, że okoliczności są, jakie są, ale mimo wszystko. Cieszę się, że cię widzę.

Sąsiedzi / MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz