POV: Michał
Odetchnąłem z ulgą zajmując miejsce w sporym, skórzanym fotelu. Ernest, lub inaczej WoLa przyszedł do studio z praktycznie gotowym tekstem, ja dorzuciłem tylko kilka swoich linijek spisanych dziesięć minut wcześniej na kolanie i piosenka była gotowa. Powinniśmy dostać diamentową płytę już za samo tempo produkcji.
-O której przyjdzie ta twoja Ala? - Szczepan posłał Tadeuszowi nieśmiały uśmiech, a ja niemal od razu dostrzegłem na twarzy bruneta delikatne rumieńce. Szeroko otworzyłem oczy na ten widok, znam się z nim od podstawówki, a jeszcze nigdy nie byłem świadkiem, żeby jakakolwiek laska aż tak zawróciła mu w głowie.
Niech tylko spróbuje go skrzywdzić, to przysięgam, że nie ręczę za siebie.
Nagły napływ przyjacielskiej troski opuścił moje ciało w kilka sekund, gdy tylko uświadomiłem sobie, że rudowłosa jest koleżanką mojej sąsiadki. Pomimo, że nie znałem Ali, ufałem jej koleżance i domyślałem się, że raczej nie zaprzyjaźni się z jakimś pierwszym lepszym szlaufem.
Chociaż w sumie chciała przyjaźnić się ze mną.
-Za jakąś godzinę. - Odparł zerkając na wyświetlacz telefonu. - Poprosiłem Krzyśka, żeby kupił alko. Tylko proszę chłopaki, bez... - Wykonał bardzo wymowny gest przykładając palec wskazujący do nosa, a ja mimowolnie przewróciłem oczami. - Michał ciebie to głównie dotyczy i ciebie też Ernest. Dobrze wiem, dlaczego kurwa odjebaliście ten numer w piętnaście minut. - Dodał parskając śmiechem.
-Stary, nie przesadzaj. - Odezwał się WoLa ściągając fioletową bluzę z Bape'a i odkładając ją na kanapę. - Mała kreska jeszcze nikomu nie zaszkodziła. - Wyciągnął z kieszeni niewielki, strunowy woreczek przy okazji zbijając ze mną piątkę.
-Zresztą chyba potencjalna dziewczyna powinna wiedzieć o tobie wszystko, nawet te najmroczniejsze rzeczy. - Puściłem Tadeuszowi oczko, gdy ten pokręcił głową z politowaniem.
Niech nie przesadza, to nie jest impreza zaręczynowa, tylko kameralna domówka z laską, którą ledwo co poznał. Rozumiem, że chce zrobić na niej dobre wrażenie, ale niech mnie w to nie miesza. Jutro jedziemy do Rzeszowa, a ja przed koncertem chciałbym się jeszcze móc choć trochę wyluzować.
-Ale z ciebie hipokryta Matczak. - Skomentował Krzysiek, gdy ja zwinnym ruchem rolowałem dwustuzłotowy banknot. - Skoro Tadeo ma pokazać potencjalnej dziewczynie swoje prawdziwe oblicze, to dlaczego ty tego nie zrobisz. co?
-Co ty pierdolisz? - Spytałem marszcząc brwi, gdy Ernest rozsypał nam dwie partie tematu, które rozdzieliłem jedną z kilku kart kredytowych.
-Dlaczego nie zaprosiłeś Ani? - Odpowiedział niemal od razu uśmiechając się dumnie. - Przecież tak bardzo chciałeś się z nią zobaczyć, a gdy już jesteś w Warszawie zachowujesz się, jakbyś o niej zapomniał.
-Widziałem się z nią wczoraj. - Odparłem z zadowoleniem wciągając narkotyk lewą dziurką nosa. - Zresztą, chyba nie mam w obowiązku zapraszania jej wszędzie, gdzie się da.
-Wiem, że bardzo byś chciał i nawet nie próbuj mnie okłamywać. Po prostu boisz się jej reakcji na ciebie w takim wydaniu. - Triumfalnie podniósł butelkę piwa wciąż prześwietlając mnie na wylot. - Chcesz, żeby ci ufała, bo ty nie wiadomo kurwa dlaczego ufasz jej bezgranicznie, choć praktycznie wcale jej nie znasz.
-Znowu zaczynasz z tymi swoimi kocopołami, nie chce mi się tego słuchać. - Chwyciłem za woreczek strunowy wysypując kolejną porcję kokainy na blat.
-Powiedz mi w takim razie, kiedy ostatnio poszedłeś do nowo co poznanej osoby na noc? Bez jakiegoś ziomka, czy kogokolwiek, kto mógłby ci pomóc, gdyby coś się stało? Albo może inaczej. - Kolejny raz rzucił mi ten idiotyczny uśmiech, a ja tylko zaciskałem szczękę modląc się, żeby jak najszybciej przestał. - Kiedy ostatni raz zaprosiłeś nowo poznaną osobę, by pojechała razem z tobą na twój własny koncert?
CZYTASZ
Sąsiedzi / Mata
Fanfiction- No wiesz, jak to mówią: "Nie poznawaj swoich idoli, bo się zawiedziesz". - Powiedziała mi któregoś razu przyjaciółka. Wtedy uznawałam to za największą głupotę, na jaką w ogóle mogła wpaść. W końcu, jak mogłam zawieść się osobie, z którą spotkani...