11. Jeszcze raz

5.5K 198 155
                                    

Kompletnie nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Póki chłopak mnie nie zauważył, mogłam jeszcze spokojnie odejść i udawać, że wcale go nie dostrzegłam. Ale coś w głowie nieustannie namawiało mnie, bym do niego podeszła i zapytała, czy wszystko w porządku. Niby to nie był jakiś znaczący gest, ale patrząc na moją relację z blondynem, wydawał mi się tak przerażający do zrobienia.

Po chwili z lawiny rozmyślań wyrwał mnie dźwięk przychodzącej wiadomości, którą bez zastanowienia sprawdziłam.

Od: Mama
Przepraszam, to przez przypadek. Chciałam zadzwonić do taty, żeby odebrał mnie z bankietu. Mam nadzieję, że cię nie obudziłam.

Jak się okazało, to wcale nie był żaden pilny telefon, a ja nie musiałam opuszczać swoich znajomych, by teraz znaleźć się w tej dziwacznej sytuacji. Poprzeglądałam coś jeszcze w telefonie odpisując na jakieś wiadomości i w końcu zdecydowałam się sprawdzić, jak ma się gwiazda.

Może i była to wina alkoholu, a może podświadomie czułam jakąś nieuzasadnioną troskę względem jego osoby. Sama nie wiem. Studia psychologiczne chyba powoli wpajały we mnie przekonanie, że powinno się pomagać każdemu, bez względu na wszystko. A może nie chciałam mu pomóc, tylko byłam zbyt ciekawska, żeby nie zapytać, co się stało?

Na to pytanie również nie potrafiłam odpowiedzieć. A odkąd zamieszkałam na warszawskich Stawkach, pytań bez odpowiedzi rodziło się z dnia na dzień coraz to więcej.

Zbliżałam się do chłopaka powolnym krokiem, aż w końcu stanęłam krok za nim. Od razu dostrzegłam w jego dłoni w połowie już wypalonego blanta, podczas gdy przy jego nodze leżała butelka wódki, z której również zniknęło już sporo cieczy.

-Mogę? - Zapytałam nieśmiało, na co ten momentalnie podskoczył. Pomimo mroku, rozpoznał mnie od razu, a jego brązowe tęczówki otwierały się coraz szerzej, gdy usiadłam obok niego na piasku.

-Co ty tu kurwa robisz? - Spytał ze zdziwieniem, a ja włożyłam ręce do kieszeni czarnej bluzy.

-Przyjechałam na koncert. - Odparłam wzruszając ramionami. - A Szczepan zaprosił mnie i moich znajomych tutaj, nic ci nie mówił? - Zapytałam, na co Michał pokręcił głową przecząco.

-Pieprzony Krzysiek. - Burknął pod nosem wyrzucając blanta na ziemię. Z kieszeni spodni wyciągnął kolejnego, którego po chwili odpalił. - Chcesz? - Wskazał na używkę.

-Nie, dzięki. - Odparłam. Lubiłam marihuanę i dość często zdarzało mi się ją popalać, ale tej nocy byłam zbyt pijana, by jeszcze dokładać sobie używek. - Nie chcę być wścibska, ale coś się stało? Siedzisz tutaj, jak jakiś zbity pies, podczas gdy wszyscy inni się bawią i świętują pierwszy koncert z trasy. - Dodałam parskając przy tym cichym śmiechem.

Michał nie odpowiadał przez dłuższy czas. Wpatrywał się w morskie fale głęboko nad czymś myśląc, a ja dopiero wtedy mogłam bezkarnie patrzeć na jego profil. Zeszłoroczna ja zapewne właśnie dostałaby palpitacji serca na ten widok i zaczęłaby robić chłopakowi tysiące zdjęć, by upamiętnić ten piękny moment. Teraz wcale nie dostrzegałam tej przepaści między nami. Gdy siedzieliśmy w ciszy obserwując blask księżyca oświetlający ciemną wodę, on nie był gwiazdą mającą na koncie miliony, a ja zwyczajną studentką psychologii, która dopiero uczy się żyć w samodzielności.

Byliśmy równi.

-Nie chcesz być wścibska, ale trochę ci to nie wychodzi. - Odezwał się po dłuższym czasie zaciągając się używką. - Nie udawaj, że się mną przejmujesz.

Wzdrygnęłam się na tak szorstki ton z jego strony. Mimowolnie przewróciłam oczami i podniosłam się z miejsca siedzącego stając przed nim.

-Jak sobie chcesz. - Warknęłam otrzepując spodnie. - Nie będę ci przeszkadzać w takim razie. - Już miałam odejść, gdy przeszkodził mi jego głos.

Sąsiedzi / MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz