3. Mata

6.1K 182 206
                                    

-Słuchajcie, w sobotę robię u siebie imprezę, czujcie się zaproszeni. - Zwróciłam się w stronę znajomych upijając łyk zielonej herbaty. Dni w Warszawie mijały mi niesamowicie szybko, niemal jakbym przesypywała ziarnka piachu przez otwartą dłoń. I nie wiem, czy była to kwestia odcięcia się od wrocławskiej rutyny, czy po prostu chwilowy szok spowodowany nowym miejscem zamieszkania. A może to i to. Nim się obejrzałam, był już czwartek, a ja wraz z poznaną wcześniej czwórką studentów znowu przesiadywałam po wykładzie w Cafe Nero. Ów kawiarnia stała się już naszym dziennym priorytetem, i po zajęciach nawet nie musieliśmy uzgadniać, gdzie idziemy. I tak kończyliśmy tutaj.

-Ty i impreza? - Zdziwił się Franek rzucając mi zdezorientowane spojrzenie. - A przypadkiem nie mówiłaś ostatnio, że to nie do końca twoje klimaty? Nie mówię o imprezowaniu ogółem, ale o robieniu domówki u siebie. - Szeroko otworzyłam oczy słysząc to.

  Pamiętał każde moje słowo.

Zapamiętał co do jednego to, o czym rozmawiałam z nim przedwczoraj przed wykładem. Choć starałam się odrzucić swój sposób myślenia, jeśli chodzi o potencjalnych partnerów i przestać traktować każdy ich najmniejszy gest, jak świętość, tym razem było inaczej. Nie wmawiałam sobie niczego, co nie byłoby prawdą. On naprawdę uważnie słuchał wszystko, co mówię, by później w jakiś sposób do tego nawiązać i dać mi do zrozumienia, że pamięta.

Polubiłam go.

-Bo to prawda, nie cierpię organizować imprez u siebie w domu odkąd moje byłe koleżanki w gimnazjum zdemolowały mi cały salon. - Na mojej twarzy zawitał nieprzyjemny grymas wspominając to wydarzenie. - Ale teraz naprawdę muszę to zrobić. Nie mówiłam wam jeszcze o tym, ale mój sąsiad jest kompletnym idiotą i chcę się na nim zemścić.

-Matuszewska, w końcu mówisz coś ciekawego. - Prychnął Bartek kończąc swoją kawę. - Zamieniam się w słuch.

-No więc w niedzielę, kilka dni po mojej przeprowadzce zorganizował wielką domówkę. Nie miałam z tym większego problemu, do momentu, gdy o drugiej w nocy zaczęli napierdalać tak głośno, że nie byłam nawet w stanie zamknąć oczu. - Kontynuowałam wciąż czując nasilającą się złość na jakiekolwiek wspomnienie chłopaka z mieszkania po prawej. - Poszłam do niego i grzecznie poprosiłam o ściszenie, a ten kretyn mnie wyśmiał. Próbowałam zadzwonić na psy, ale powiedzieli, że nie przyjadą, bo dobrze znają to dokładne mieszkanie i nic to nie da. No to o czwartej nad ranem poszłam tam i rozjebałam im głośnik.

-O kurwa laska, mocna jesteś. Nie powiedziałabym, że jesteś zdolna do takich rzeczy. - Stwierdziła Alicja przyglądając mi się z uznaniem. Parsknęłam cichym śmiechem, gdyż sama nigdy nie przypuszczałabym, że będę zdolna do czegoś takiego.

-Ale co dalej? - Spytała zniecierpliwiona Karolina.

-Skończyli imprezę, nie mieli wyboru, a ja poszłam spać na niecałe trzy godziny. Następnego ranka, gdy chciałam pojechać na spotkanie z rektorem, okazało się, że mam przebite wszystkie opony w aucie. - Powiedziałam z irytacją. - No i chyba domyślacie się, kto za tym stał. 

-O kurwa, ale pojeb. - Odparł Franek, który podirytował się niemal tak samo, jak ja. Uznałam to za całkiem urocze, choć przerażał mnie fakt, jak szybko zmieniałam sposób myślenia o koledze poznanym cztery dni wcześniej. - Ja bym z tym gdzieś poszedł Ania, jeszcze coś ci się w końcu stanie. Skoro ten skurwiel jest zdolny do zdewastowania ci samochodu, nie wiadomo, co jeszcze może zrobić.

-Nie zapominaj, że nie zrobił tego bez powodu. - Pałeczkę odbił Bartek, a ja mimowolnie przewróciłam oczami. Nie wiem, czy tylko mi się to zdawało, ale ciągle miałam wrażenie, że chłopak za każdym razem musi w jakiś sposób stanąć naprzeciw temu, co powiem. Jakby nie zgadzał się ze mną nie dlatego, że miał inny sposób myślenia, tylko z jakiejś zasady. - A tak właściwie, to jak ma się do tego twoja sobotnia impreza?

Sąsiedzi / MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz