53. Zderzenie z rzeczywistością

3.1K 155 181
                                    

Idealnie przystrojone wnętrze budynku z zadbaniem o każdy najmniejszy szczegół. Ogrom kwiatów rzucał się w oczy zaraz po wejściu, a ich świeży zapach pobudzał zmysły każdego. Nic dziwnego, wakacyjna bryza lipcowego dnia idealnie współgrała z kwiatami lawendy otulającymi ściany kościoła. I chociaż dziewczyna otwarcie mówiła, że nie wierzy w Boga, ani jakiekolwiek życie po śmierci, od zawsze fascynowały ją śluby kościelne. Miały w sobie klimat nie do podrobienia, nie były tylko nic nieznaczącym podpisaniem papierka, a czymś więcej.

A Anna Matuszewska dokładnie tego chciała. Chciała, żeby ta chwila znaczyła coś więcej, skoro i tak kiedyś uda się do wieczności, która wedle jej przekonań nawet nie istnieje.

Nikt nawet nie musiał jej o to pytać, wszyscy wiedzieli, że wybierze Gdańsk. Uwielbiała morze i od zawsze romantyzowała każde miasto, które miało do niego dostęp. Miała miłe wspomnienia z tamtejszą plażą, a wizja wyjścia za mąż dokładnie w tym miejscu była spełnieniem jej największych marzeń.

Stała przed ogromnymi, zamkniętymi drzwiami co chwilę stąpając z nogi na nogę i narzekając pod nosem, że jej szpilki są niewygodne. W tle rozbrzmiewał śmiech dwóch, najlepszych przyjaciółek, które przypomniały jej, że sama wybrała sobie ów obuwie. Sierawska ścisnęła jej prawą dłoń, natomiast Alicja chwyciła lewą. Z budynku rozbrzmiała wybrana przez brunetkę melodia, a drzwi zostały otwarte przez Stanisławskiego, który posłał pannie młodej szeroki uśmiech.

Cała trójka kroczyła dumnie w stronę ołtarza starając się nie rozpraszać spojrzeniami wszystkich zebranych, których było tak wiele. Rodzina w połączeniu z wszystkimi znajomymi sprawiła, że tak wielka sala niemal pękała w szwach, a duża część gości nie miała nawet gdzie usiąść.

I w tym całym zamieszaniu, w całym tłumie znalazło się jedno miejsce, na szarym końcu kościoła. Chociaż zaproszenie zostało napisane, nigdy nie trafiło w jego ręce, a mimo to był tutaj i obserwował to wszystko starając się nie przyciągać najmniejszej uwagi kogokolwiek. Głównie stało się tak, dzięki przyjaciołom, którzy wciąż utrzymywali bliski kontakt z dziewczyną. Mówili mu, że to nie jest dobry pomysł, żeby się tutaj pojawiał, ale jego trudny charakter wciąż pozostał bez zmian.

Nie słuchał się nikogo i zawsze robił to, czego chciał.

Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że chłopak, choć właściwie to już mężczyzna wcale się nie zmienił. Miał dwadzieścia sześć lat, a wyglądem wciąż przypominał brązowowłosego nastolatka, który  dzień przed maturą płacze nad książkami z matematyki i jest pewien, że będzie musiał całe wakacje spędzić na nauce do poprawek. W ciągu tych czterech lat, które minęły mu, jak kilka dni zmieniło się wiele. Zmianie uległo prawie wszystko, wyjątkiem był oczywiście jego wygląd zewnętrzny i jedna, mała rzecz, która usilnie trzymała się od tak długiego czasu.

Wciąż nie potrafił o niej zapomnieć. Nigdy nie nauczył się kochać na nowo, a stare rany przykrywał natłokiem pracy, dla której zdecydowanie poświęcał się bardziej, niż dotychczas. W jego życiu pojawiło się wiele okazji do rozpoczęcia nowych relacji, troskliwi przyjaciele również często zapraszali go na imprezy z pretekstem spędzenia czasu, jak dawniej, gdy ich głównym celem było poznanie bruneta z jakąś ich koleżanką.

Nie chciał tego.

Urywał wszelkie znajomości za każdym razem, gdy ta druga strona zaczynała podchodzić do nich zbyt poważnie. I nie przeszkadzało mu to jakoś szczególnie. Cierpienie i nieustanna walka z samym sobą była czymś pięknym, gdy umiało się to przelać na papier, a Michał był w tym perfekcyjny. Wciąż znajdował się na szczycie sławy i zbudował sobie tam swój własny domek, do którego nikt nie mógł wejść. W tym kraju nie było osoby, która choć w jednym procencie dorównywała mu pod względem ilości zakupionych płyt, czy odsłuchań poszczególnych utworów.

Był mistrzem w swoim własnym fachu i pomimo stosunkowo przedmiotowego podejścia do dziewczyn przewijających się przez jego mieszkanie, tak naprawdę nigdy nie zamknął swojego serca. Po prostu jego serce wciąż było otwarte tylko i wyłącznie dla jednej osoby, która już dawno była dla niego nieosiągalna.

I właśnie teraz. Dokładnie w tej sekundzie przyglądał się uważnie, jak piękna dziewczyna, w długiej białej sukni podchodzi do ołtarza stając twarzą w twarz przed swoim ukochanym. Nie widział jej zbyt długo, żeby nie poczuć narastającej fali stresu, jaka go zalała. Przyjaciele pokazywali mu fotografie przedstawiające ich wraz z brunetką podczas spotkań, jednak zobaczenie jej na żywo przerosło każde najmniejsze oczekiwanie.

Była śliczna. Również nie przeszła większej zmiany, jeśli chodzi o wygląd, no może oprócz włosów, które sięgały jej niemal do samych bioder. Dbała o figurę kompletnie przypadkiem, jej chłopak okazał się miłośnikiem pływania, przez co ta zaczęła chodzić z nim na treningi. Na początku sporadycznie, dopiero po czasie sama poczuła, jak wiele zyskuje jej psychika, a przede wszystkim ciało na systematycznych ćwiczeniach.

I sam fakt, że dziewczyna ułożyła życie na nowo nie dotykał Michała aż tak. Największy ból sprawił mu widok jej uroczego uśmiechu, który posyłała blondynowi stojącemu przed nią. Była tak cholernie szczęśliwa, a każda sekunda patrzenia na to przyprawiała go o nieprzyjemne dreszcze.

Wtedy chłopak uświadomił sobie coś, co zawzięcie odsuwał od siebie przez wiele lat. Teraz był już niemal pewien. Widząc szczęście dziewczyny, która już nigdy nie spojrzy na niego tak, jak w tej sekundzie patrzy na swojego przyszłego męża zrozumiał jedną rzecz.

Michał Matczak zrozumiał, że nie zawsze może dostać to, czego chce.

***

Jak wrażenia???

Buziaki hehe. Nie zabijcie mnie pls

Sąsiedzi / MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz