Rozdział 5

39 3 4
                                    

Pierwszy dotyk chłodnych dłoni mężczyzny na rozgrzanym ciele Alessi wywołał w niej mimowolny dreszcz. Gwałtownie zaczerpnęła powietrza, otwierając szeroko oczy, jednak nie próbowała się wyswobodzić. Unosząc lekko głowę złapała zaskoczone spojrzenie mężczyzny, który wbił swoje własne w jej twarz. Wyglądał na tak przestraszonego jakby to on właśnie spadł z kilku metrów. W ciszy między utworami słychać było tylko ich przyspieszone oddechy. 

Kiedy żadne nie powiedziało ani słowa od dłuższego czasu, Alessia opuściła ponownie głowę i zamknęła oczy. Tym razem bez problemu rozpoznała swojego wybawcę, ale to jej wcale nie uspokoiło. Było tylko jedno wytłumaczenie jego obecności w tym miejscu. Tak jak ona pracował dla TARCZY. W dodatku jego ostatnia interwencja a teraz to złapanie... Ktoś musiał mu przekazać by miał oko na Alessię.

- Możesz mnie puścić. Nie spadnę - powiedziała ze spokojem. 

Mężczyzna nie wypełnił prośby od razu. Jego dłonie zostały na jej ciele jeszcze przez kilka dłuższych sekund, jakby chciał się upewnić, że nie kłamała. W końcu chłód rąk nieznajomego zniknął z ciała Alessi, a ona pozwoliła sobie na głębszy oddech. 

- Koszulka ci się podwinęła. 

- Jak ci przeszkadza, to się odwróć. 

- Tego nie powiedziałem.

Mimowolnie otworzyła oczy zauważając, że Anderson stanął jakieś dwa metry przed nią, a jego wzrok skierowany był na szarfy przymocowane do sufitu. Przyglądał im się z uwagą, jakby próbował rozgryźć jakim cudem się nie zabiła. Kiedy wreszcie ponownie spojrzał na Alessię, przechylił głowę w prawą stronę. Teraz studiował wiązania materiału wokół ciała kobiety.

- Może zejdziesz żebyśmy mogli porozmawiać jak ludzie? - zapytał wracając wzrokiem do jej oczu. 

- A teraz jak rozmawiamy? - brew Alessi powędrowała w górę, a ona sama upomniała się w myślach by nie zbliżać się do tego mężczyzny jeszcze bardziej. Ich ostatnia konwersacja była całkiem znośna, nie mogła zaprzeczyć, ale jeżeli Anderson został wysłany w roli jej prywatnej niańki... to powinien spadać na drzewo.

- Jak człowiek i leniwiec. 

Alessia prychnęła zirytowana.

- Twierdzisz, że jestem leniwa? 

- Nie, twierdzę, że wyglądasz jak leniwiec na drzewie zawinięty w jakąś wstążeczkę. - Prawy kącik ust Ethana uniósł się lekko w górę, na co kobieta przewróciła oczami i z gracją wyplątała się z szarf by stanąć na własnych nogach. Nie miała zamiaru odpowiadać na tą ewidentną zaczepkę. Co więcej, w ogóle nie miała zamiaru z nim rozmawiać. 

Ze spokojem odnalazła swoje buty i skarpetki, założyła je na stopy, a następnie bez słowa udała się ku wyjściu. 

- Ej, czekaj! - usłyszała za sobą, więc niechętnie odwróciła się w kierunki mężczyzny. 

- Czego chcesz? - zapytała ze znużeniem, na co ten zmarszczył brwi. 

- Właśnie dowiedziałaś się, że jestem z TARCZY, ja się dowiedziałem, że ty też. Naprawdę nie masz żadnych pytań albo nie wiem, choćby potrzeby żeby mnie wylegitymować czy coś? 

Alessia ponownie poczuła się jak zamknięta w klatce. Miniona rzeczywistość agentki zaczęła ją przytłaczać za szybko i za mocno. Chciała być sama. Na tym polegał jej plan. Miała na własną rękę uporać się z tym co się wydarzyło, a dopiero potem powoli na nowo ukształtować sobie jakieś podstawy do dalszego funkcjonowania. Dzisiejszy krok naprzód wiążący się z przyjściem tutaj, muzyką i aerial dance zdawał się nieistotny w porównaniu z tym jak głęboko chciała się zapaść wyłącznie przez obecność Andersona. 

ExulansisWhere stories live. Discover now