Rozdział 12

32 3 0
                                    

Od: Mikołaj pod krawatem:
Wesołych Świąt, Auroro.

Alessia wpatrywała się w wiadomość odkąd udało jej się uchylić powieki. Może zbyt pochopnie zachowała się wczoraj, kiedy postanowiła wysłać życzenia do swoich, bądź co bądź, przełożonych, ale teraz tego nie żałowała. Z łatwością mogła wyobrazić sobie szeroki uśmiech Coulsona, piszącego tą z pozoru prostą odpowiedź. 

Użył imienia "Aurora". Tylko on się tak do niej zwracał. Zawsze tłumaczył to skojarzeniem jej koloru włosów do barw zorzy polarnej, pośrednio traktując w ten sposób wrodzone zdolności kobiety jako coś pięknego - w przeciwieństwie do większości agentów.

Jedynym co w tej chwili trapiło Alessię była cisza ze strony Fury'ego. Nie odpisał na jej życzenia ani jednym słowem. Kobieta bardzo chciała wmówić sobie, że pewnie jest zapracowany, ale gdzieś z tyłu głowy wiedziała, że już dawno odebrał wiadomość i po prostu ją zignorował.
O dziwo, nie miała zamiaru zaprzątać sobie tym głowy bardziej niż to było konieczne. Jakaś racjonalna część jej umysłu nieustannie podpowiadała jej, że prędzej czy później i tak wyjaśnią sobie wszystko.

Zamiast tego, z dobrym humorem wstała z łóżka, pościeliła je, a następnie poszła się ubrać. Było już grubo po dwunastej, ale i tak miała zamiar chwilę pobiegać zanim zajmie się gruntownym sprzątaniem. Co prawda były święta, jednak brak planów skłonił ją do zrobienia porządków, od których migała się zbyt długo. Zaraz po powrocie z przebieżki, zimnym prysznicu i zjedzeniu śniadania, zakasała rękawy. Zaczęła od wyprania pościeli, w której przeleżała zdecydowanie za długo w trakcie ostatnich kilku dni.

~*~

Po paru długich, wyczerpujących godzinach, Alessia wreszcie usiadła na kanapę i zadowolona rozejrzała się po salonie. Efekt był niesamowity. Dopiero teraz doceniła prawdziwe piękno domku, a zwłaszcza urok drewnianych mebli. Ich ciepłe barwy wywoływały atmosferę ciepła i przytulności we wnętrzu, które do tej pory Alessia potrafiła nazwać wyłącznie jako puste lub chłodne.

Uśmiechnęła się sama do siebie, podziwiając owoce swojej ciężkiej pracy, a przecież to był dopiero pierwszy etap. Sprzątając dokładnie każdy zakamarek mieszkania wpadła na kilka pomysłów jak mogłaby jeszcze poprawić wygląd wnętrza. Na szczycie listy znajdowało się odmalowanie ścian czym miała zamiar zająć się prędzej czy później.

Po raz pierwszy od bardzo dawna myśli Alessi zaczęły być jasne, czytelne, a przede wszystkim skierowane w przyszłość. Nie zastanawiała się nad tym dlaczego znalazła się w Blue Fields, ale co może tu robić i jak wykorzystać wolny czas.

Chcąc poszukać inspiracji do zagospodarowania wnętrza, wyjęła telefon. Dopiero teraz dostrzegła nieodebraną wiadomość od Ethana Andersona sprzed dwóch godzin i od razu ją wyświetliła.

Od Ethan Anderson:
Masz jakiś zwyczaj świąteczny, bez którego święta nie byłyby świętami?

Uśmiech Alessi zrobił się jeszcze szerszy. Szybko zmieniła nazwę kontaktu by brzmiał chociaż trochę mniej oficjalnie i zaczęła odpisywać.

Do Ethan:
Gorąca czekolada.

Kobieta zastanowiła się chwilę, po czym wystukała następną wiadomość.

Do Ethan:
Masz ochotę?

Minuta minęła. Druga. Kolejna. I kiedy Alessia była już przekonana, że źle zinterpretowała ich coraz lepszą znajomość, telefon zawibrował.

Od Ethan:
Będę za dziesięć minut z ciasteczkami, jeżeli obiecasz włączyć "Opowieści z Narnii".
Obiecuję, że już przeczytałem książkę.

ExulansisWhere stories live. Discover now