Rozdział 11

29 4 0
                                    

Pokój Alessi był pogrążony w ciemności. Kobieta starannie zasłoniła oba okna, nie pozwalając by dotarł do niej choć jeden promień. Była tak pochłonięta wpatrywaniem się pustym wzrokiem w sufit sypialni, że nie zarejestrowała wolnej wędrówki słońca po niebie. Już godziny minęły odkąd smutek po rozmowie z Bartonem całkowicie ją opuścił, pozostawiając pochłaniającą nicość.

Alessia zamknęła oczy, odtwarzając w głowie zrezygnowaną twarz przyjaciela, kiedy odwrócił się na pięcie i wyszedł z jej mieszkania. Ledwie usłyszała dźwięk silnika, z hukiem upadła na kolana by wreszcie wyzwolić z siebie całą rozpacz. Krzyczała przez łzy. Słowa Bartona raz po raz wdzierały się do jej umysłu, za każdym razem pozostawiając kolejną, świeżą ranę.

Mimo to, nie pozwoliła by moc wydostała się spod kontroli. Clint miał co do jednego rację. Jej ostatnie doświadczenia związane z tym darem sprawiły, że jest znacznie ostrożniejsza. Teraz, kiedy go odzyskała, nigdy więcej nie miała zamiaru pozwolić sobie na napad szału.

Nie wiedziała ile czasu minęło kiedy przeniosła się na łóżko. Kilka razy zasypiała na chwilę, lecz koszmary od razu ją atakowały. W niektórych wybrzmiewał jej własny krzyk, w innych widziała martwą twarz Liama lub wygięte w strachu i rozpaczy oblicza agentów Hydry. Czasami obserwowała jak Natasha z Clintem odchodzą lub walczyła z Zimowym Żołnierzem.

Od ostatniego snu, w którym Coulson powiedział, że jest żałosna, musiały minąć godziny, a jednak po tym już nie zmrużyła oka. Nie wiedziała co może dalej zrobić. Ostatnie tygodnie wracania do formy, w czasie których czuła się coraz lepiej zaczynały przypominać żart. Wystarczyło kilka słów, a ona znowu znalazła się w punkcie wyjścia. Co więcej, nie miała najmniejszej ochoty by ponownie podjąć walkę. Czuła się wyczerpana.

Nagle ciemność jej pokoju zalała fala światła. Alessia odruchowo odwróciła się w kierunku jego źródła, błyskawicznie lokalizując swoją komórkę, o której do tej pory całkowicie zapomniała. Musiała leżeć tam już od paru dobrych dni. Kobieta powoli wyciągnęła dłoń, chcąc sprawdzić powód włączenia wyświetlacza. Sama nie wiedziała czego się spodziewała ani co czuła. Strach przed możliwą wiadomością od Bartona? A może cichą, żałosną nadzieję, że to Anderson chcący sprawdzić co się z nią dzieję? W końcu ominęła minimum jeden trening.

Wszystkie emocje zniknęły jednak błyskawicznie, kiedy dostrzegła powiadomienie o niskiej baterii. Nawet telefony używane przez TARCZĘ kiedyś musiały się rozładować.

Zrezygnowana, Alessia spojrzała na datę - 2:30, 25 grudnia. Przeleżała w ciemnym pokoju dwa dni bez jedzenia i picia, a co więcej, właśnie zaczynały się Święta Bożego Narodzenia. Nie obchodziła ich już drugi raz z rzędu. Nie żeby to było coś całkiem nowego. Jako dziecko również nie świętowała razem z rodziną. Dopiero kiedy zamieszkała z Furym, te kilka dni grudnia stały się dla niej wyjątkowym czasem. Mężczyzna zawsze starał się stworzyć jej choć namiastkę bożonarodzeniowej atmosfery radości, choćby przez zjedzenie z nią bardziej uroczystej kolacji, w czasie której nie odbierał telefonu. Nawet kupował jej rozmaite prezenty, a jednego roku Coulson dołączył do nich w przebraniu Świętego Mikołaja. Alessia poczuła jak po policzku spływa jej pojedyncza łza, a jednak na ustach pojawił się uśmiech. Tak bardzo za nimi tęskniła.

Kiedy wyrosła, Fury nie przykładał już takiej wagi do organizowania ich wspólnych świąt, ale to nie zmieniło ich tradycji. Różnicą był tylko fakt, że od kilku ostatnich lat to Alessia przygotowywała dla nich kolację, a jeśli Fury albo ona mieli obowiązki w czasie dwudziestego piątego i szóstego, spotykali się w najbliższym wolnym terminie. Była ciekawa jak teraz Nick spędzał święta.

Zwalczając w sobie uczucie zawahania, Alessia odblokowała urządzenie. Jej oczom ponownie ukazało się zdjęcie z Liamem, ale tym razem nie zawiesiła się na wspomnieniach. Szybko weszła we wiadomości i napisała kilka słów: "Wesołych Świąt Bożego Narodzenia", po czym wysłała je do Fury'ego oraz Coulsona. Nie wiedziała jakie będą konsekwencje tego kroku, lecz w tej chwili mało ją obchodziły.

ExulansisWhere stories live. Discover now