Rozdział 15

41 3 1
                                    

Powietrze było coraz cieplejsze nawet z rana, dzięki czemu Alessia zaczęła robić więcej okrążeń jeziora w ramach treningu. Tym razem zatrzymała się jednak już po pierwszym. Coś nie dawało jej spokoju od paru dni. Coraz częściej czuła się obserwowana, ale nigdy nie wyczuła blisko obecności żadnego ludzkiego umysłu w promieniu kilometra. Dzisiaj nie miała zamiaru zaufać wyłącznie mocy.

Rozejrzała się uważnie po najbliższym otoczeniu, szukając czegokolwiek co odstawałoby od normy, lecz nie dostrzegła nic. Krzaki poruszał jedynie wiatr, a dźwięki lasu nie zostały zakłócone przez cokolwiek nienaturalnego.

Niemniej, Alessia weszła do domku, nie chcąc kolejny raz mierzyć się z pumą, która była jedną z możliwości wytłumaczenia tego dziwnego uczucia. Samo wspomnienie ostatniego spotkania sprawiało, że na skórze kobiety pojawiała się gęsia skórka, co prawdopodobnie miało związek z lodowatą wodą, w której przyszło jej wtedy pływać.

Kiedy tylko Alessia zamknęła za sobą drzwi, od razu ukradkiem wyjrzała przez okno. Coś poruszyło się między drzewami. Kobieta przeklęła pod nosem, wyciągając z pasa, w którym zawsze biegała, broń. Nawet się nie namyślała. Błyskawicznie otworzyła drzwi, mierząc pistoletem w punkt, w którym dostrzegła ruch.

Jeszcze raz ponowiła próbę, wyrzucając z siebie na oślep wiązki energii, ale te trafiły wyłącznie na pustkę.

- Pokaż się - rozkazała, stawiając powoli krok po kroku. Była pewna, że ktoś tam jest. Ufała bardziej swojemu instynktowi niż mocy.

Ziemia cicho chrzęściła pod jej butami, kiedy pokonywała kolejne metry, lecz to był jedyny dźwięk, który do niej docierał. Wszystko inne zdawało się milknąć. Nawet las, zwykle wypełniony śpiewem ptaków, teraz zdawał się przerażająco cichy.

Alessia wzięła głęboki wdech, zatrzymując się metr przed krańcem ścieżki. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jak dawno nie mierzyła się z żadnym niebezpieczeństwem. Minął rok i długie miesiące od ostatniej misji, która na dodatek uświadomiła jej bolesną prawdę o pracy agentów. Wystarczy jeden zły ruch. A w tej chwili, każdy jej krok mógł prowadzić do końca.

Była tu całkiem sama.

Nagle ciszę przerwał cichy szelest, który z każdą sekundą przybliżał się do kobiety. Alessia złapała pistolet mocniej, mierząc w punkt, z którego dochodził. Jeszcze trochę a wpadnie prosto na nią. Jeden... dwa... trzy...

Z krzaków wybiegło całe stado zajęcy, na co Alessia niemal krzyknęła. Było ich ponad pół tuzina. Szybko ominęły nogi kobiety, skacząc na drugą stronę lasu. Kobieta westchnęła z ulgą, chowając pistolet za pas i wracając do domu. To były tylko spłoszone zające.

A jednak poczucie obserwowania wróciło jak tylko wyszła do pracy. 

~*~

Alessia ponurym wzrokiem wpatrywała się w elektroniczny kalendarz biblioteki, który założyła przy okazji programowania całego systemu. Czas Coulsona powoli dobiegał końca, a wraz z nim jej pobyt tutaj. W Blue Fields było wygodnie, ale wakacje nie mogły trwać wiecznie. Tym bardziej, że ktoś musiał dopilnować aby Fury i Coulson za szybko nie zaufali nieodpowiedniemu człowiekowi. Nie miała zamiaru pozwolić Hydrze na zwycięstwo przez tak durny błąd.

„Pożegnanie Alessi"

Tak był opisany ostatni dzień kwietnia. Do tego czasu musiała przeszkolić nową pracownicę przyjętą przez McBerry.

Czuła smutek kiedy składała rezygnację. Starała się o tym nie myśleć, przekonując samą siebie o bezsensowności własnego żalu, ale nie osiągnęła powodzenia. Chcąc, nie chcąc, przywiązała się do tego miejsca w ciągu ostatnich miesięcy i wiedziała, że będzie tęsknić kiedy wyjedzie. To jednak nie miało znaczenia. Nigdy nie było jej pisane wieść cichego życia jako bibliotekarka w małym miasteczku. Czas skończyć się oszukiwać.

- Alessio? - usłyszała niepewny głos swojej podopiecznej, na który miała ochotę przewrócić oczami. Fakt, właściwie nie miała żadnych obiekcji wobec nowej bibliotekarki, bo wykonywała swoją pracę sumiennie ze znacznie większą starannością niż Mandy, ale jej niepewność czasami grała Alessi na nerwy. 

- Tak, Liso? - zapytała, obracając się na krześle ku dziewczynie.

- Mogłabyś jeszcze raz pokazać mi jak wprowadzasz do systemu nowe książki? Pani McBerry zrobiła ostatnio zamówienie i ma przyjść za dwa tygodnie, kiedy pani... - Alessia posłała jej znaczące spojrzenie - ciebie - poprawiła się szybko - już nie będzie.

- Jasne, pokaż - powiedziała z wymuszonym uśmiechem, odbierając podopiecznej myszkę. 

Zrobiła to tak wprawnie i przekonująco, że od razu wyczuła ulgę wypełniającą Lisę. 
Alessia szybko wytłumaczyła jej co ma zrobić, a następnie sprawdziła czy ta wszystko zapamiętała, a dla pewności kazała jej zapisać kolejne kroki w notatkach.

- Mogłabyś zdjąć te książki z kart czytelników? - zapytała, wstając od biurka by poukładać pozycje już spisane przez Lisę.

- Oczywiście - zapewniła ją z szerokim uśmiechem, na co Alessia skinęła głową i, zabierając w rękach pięć opasłych tomów, ruszyła między regały.

Półki były nieskazitelnie czyste. Zdążyła je wszystkie powycierać jeszcze wczoraj wieczorem z niemałą pomocą Mandy. Nawet ucięły sobie miłą pogadankę na temat mitologii europejskich, głównie nordyckiej, greckiej i rzymskiej.

Alessia weszła na drabinę sięgając na najwyższą półkę by ułożyć tam dwie pozycje fantastyczne, a następnie przeszła do regałów z książkami obyczajowymi. Nie mogła nie zauważyć, że poza Tolkienem, już dawno nie przeczytała żadnej innej literatury. Tłumaczyła to sobie brakiem czasu, ale wiedziała, że to nie całkiem prawda. Zwyczajnie wróciła do treningów, a w tym także do muzyki. Codzienne ćwiczenie aerial dance oraz pool dance znowu weszło jej w krew, co przypłaciła wieloma świeżymi siniakami, które szybko znikały.

Ostatnia książka w dłoniach kobiety wprawiła ją w niemałe osłupienie. "Zapomnieni". Widziała ją ostatnio kilka miesięcy temu, kiedy jakaś kobieta prosiła o literaturę na temat mitologii nordyckiej. Nie przypominała sobie aby ktokolwiek później ją wypożyczał, ale może jakiś z uczniów wybrał ją jako podstawę do wypracowania? Dziwne, że nie skupił się na Thorze, Lokim lub kimkolwiek z rodziny królewskiej, ale nie miała zamiaru tego roztrząsać.

No, może trochę.

- Mandy? - zapytała, podchodząc do biurek aby dowiedzieć się kto ostatnio czytał tę książkę, ale na widok mężczyzny przy stoliku kobiety ta sprawa odeszła w niepamięć. - Witaj, Fury - powiedziała, kiedy mężczyzna, jak zwykle czujny, wbił w nią spojrzenie.

Nie widzieli się od ponad roku, ale wciąż z łatwością rozpoznał jej głos, a co więcej, umiejętnie ukrył wszystkie emocje pod maską obojętności. Nie mogła go wyczuć nawet za pomocą własnych zdolności. To było jedną z przyczyn, dzięki którym Alessia jako mała dziewczynka czuła się przy nim bezpiecznie. Mężczyzna potrafił wytłumić uczucia, przez co uodparniał się na nią. Może nie całkowicie, biorąc pod uwagę fakt, że jej moc wciąż się powiększała, ale w znacznym stopniu.

- Alessia, wakacje się skończyły.

Nie chodziło tylko o jej rozmowę z Coulsonem.

- Co się zmieniło? - zapytała z napięciem w głowie.

Tak, chciała wrócić. Była zdeterminowana do zapewnienia TARCZY bezpieczeństwa, ale przecież miała jeszcze tydzień. Na to się przygotowała. Musiała się jeszcze pożegnać z panią McBerry, Mandy, Randalem, Molly...

Coś się wydarzyło. Coś ogromnego, przez co Fury przyjechał tu osobiście. Może właśnie dlatego Alessia poczuła jak rodzi się w niej niewytłumaczalny strach.

- Chodzi o Bartona.

Ciemna mgiełka przysłoniła oczy kobiety, a w jej głowie odbiło się echo ich ostatniego spotkania. Zdołała zachować to w sobie, nie chcąc by Fury wyczuł choć odrobinę utraty kontroli, lecz to tylko podwoiło jej strach. Już nie przed nieznanym, ale utratą przyjaciela, do którego ostatnie wypowiedziane słowo brzmiało: "wyjdź". Jakby jednocześnie chciała wyrzucić go całkiem ze swojego życia.

- Jedźmy.

~~~

ExulansisTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang