Rozdział 14

30 2 1
                                    

Miesiące mijały, a wraz z upływającym czasem biała zima zaczęła ustępować miejsca zielonej wiośnie. Chociaż zielonej to spore uproszczenie. Alessia odkryła, głównie w czasie porannego biegu i spacerów do miasta, że las obfituje od marca do kwietnia w pierwsze, kolorowe kwiaty. Zaczęło się od drobnych przebiśniegów, a teraz widywała rośliny, których nigdy nie nauczyła się nazywać.

Praca w bibliotece stała się znacznie prostsza i przyjemniejsza odkąd napisała program, a później wprowadziła do niego wszystkie niezbędne dane. Oczywiście, McBerry upierała się by zachować część papierologii, ale teraz mogły po prostu drukować dokumenty i trzymać je w księgach zamiast pisać wszystko ręcznie. Kolejnym przyjemnym aspektem pracy stały się okazjonalne rozmowy z Mandy. W trakcie nieobecności Alessi, młodsza bibliotekarka tak przyzwyczaiła się do nadanych obowiązków, że teraz również nie zrzucała wszystkiego na głowę koleżanki i brała się do roboty, a także nawiązywała rozmowy. Widocznie samotność w pracy dała się jej we znaki, ale nawyku czytania książek nie porzuciła. Przynajmniej to było jakąś stałą.

Kilka razy odwiedził ją Anderson, chociaż ani razu nie uprzedził jej wcześniej jakąkolwiek wiadomością. A przecież regularnie wysyłali sobie smsy, w których nigdy nie nawiązywali ani do tego co robi, kiedy wyjeżdża z Blue Fields, ani do samopoczucia Alessi. Zwykle wymieniali się uwagami na temat przeczytanych książek i obejrzanych filmów, a tych mieli zawsze bardzo dużo. Ostatnim razem musieli omówić wszystkie różnice między filmem a książką „Władca Pierścieni", którą Alessia wreszcie przeczytała po wielu namowach Andersona. Z resztą, on dzięki niej obejrzał film i niechętnie zgodził się, że wątki niedotyczące Froda były znacznie ciekawsze niż podróż hobbita do Mordoru.

Alessia uśmiechnęła się pod nosem, na wspomnienie twarzy Ethana, kiedy usłyszał soundtrack rozbrzmiewający na scenach Rohanu. Sama uwielbiała całą ścieżkę dźwiękową, a Anderson ewidentnie podzielał jej zdanie.

Docierała właśnie do mieszkania po ciężkim treningu na hali, który sobie narzuciła, kiedy poczuła wibrację telefonu.

Od Ethan:
Wiedziałaś, że w tym roku do kin wchodzi „Hobbit"?

Odpisała natychmiast.

Do: Ethan:
Niemal słyszę twój dziecinny entuzjazm.

Od: Ethan:
Wiedziałaś? 

Alessia pokręciła z niedowierzaniem głową. Zdążyła poznać go już na tyle dobrze, że w głowie słyszała ton jego głosu. Teraz byłby uroczo podekscytowany niczym chłopiec, który otrzymał nowy samochodzik.

Do: Ethan:
W zasadzie nie, ale to świetna wiadomość. Przynajmniej jeśli utrzymają poziom muzyki filmowej.

Od: Ethan:
Trochę wiary, ja się nie mogę doczekać. Idziemy, prawda?

Uśmiech, który zawitał na jej ustach można było nazwać wyłącznie szczerym. Jakby stanowił prawdziwe odbicie ciepła, rozlewającego się właśnie po klatce piersiowej kobiety.

- Nawet nie wiesz jak dobrze jest znowu widzieć twój uśmiech - usłyszała przed sobą głos, który sprawił, że zatrzymała się jak wryta. Z resztą, już nie pierwszy raz, ale tym razem to nie był Barton, a jej reakcja okazała się znacznie bardziej emocjonalna niż ostatnio.

- Coulson... - szepnęła, chowając telefon do kieszeni. Kompletnie zapomniała o wiadomości, na którą miała odpowiedzieć.

Wyglądał dokładnie tak jak zapamiętała: ubrany w elegancki garnitur, ze starannie ułożonymi, krótkimi brązowymi włosami, które nijak nie ukrywały zakoli. Pod szyją, jak zwykle, znalazł się jego ulubiony krawat w paski, zakupiony przez Alessię na czterdzieste drugie urodziny mężczyzny. 

ExulansisNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ