Rozdział 3

5.4K 357 203
                                    


 Następne pół minuty ciągnęło się dla mnie jak wieczność. Z każdym kolejnym krokiem czułam się coraz cięższa, a gdy od altany dzieliło nas nie więcej niż piętnaście stóp, zatrzymałam się i przełknęłam ślinę.

- Nie dam rady, Katie. Boję się.

- Wiesz, że najchętniej bym cię stąd wyprowadziła, ale skoro już tu przyjechałaś, to miej to za sobą. Powiedz mu w twarz, co o nim sądzisz, a potem odwróć się do niego plecami i wyjdź z altany z podniesioną głową. - Katie uścisnęła mnie mocno. - Poradzisz sobie.

- Kocham cię, wiesz? - odrzekłam cicho i ruszyłam w stronę wejścia. Nagle wyrósł przede mną wysoki, kościsty brunet z pustą butelką whisky w dłoni.

- Pójdę po następną - rzucił do kogoś, kto przebywał za drewnianą ścianą. Zaczekałam, aż mnie wyminie, a następnie weszłam do środka. I wtedy ich ujrzałam. Shane siedział na ławce i obściskiwał się z kompletnie pijaną Jenną. Dziewczyna nie miała na sobie koszulki i strasznie bełkotała, gdy mój chłopak ściskał jej ledwo mieszczące się w czarnym staniku piersi.

- Ykhm - chrząknęłam głośno. Wtedy Shane zerknął na moment w moją stronę, po czym zatopił twarz w biuście Jenny. Uznałam, że kompletnie pijany nie zarejestrował mojej obecności, dlatego dodałam podniesionym głosem: - Jak mogłeś?!

Gdy nasze spojrzenia ponownie się skrzyżowały, Shane uniósł brwi.

- Jasmine? Ale... co ty tu robisz?

Choć miałam mu tak wiele do powiedzenia, to jednak nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa. Stałam przed nimi z zaciśniętymi zębami i przyglądałam się ledwo przytomnej Jennie, która szturchała ramię Shane'a, próbując zwrócić na siebie jego uwagę. Mój już-nie-chłopak odepchnął ją lekko, a następnie wstał z ławki i w ułamku sekundy znalazł się tuż przy mnie. Objął mnie w biodrach i przez dłuższą chwilę coś do mnie mówił. Nie zrozumiałam jednak ani słowa. Jego głos zlewał się bowiem w niskie dudnienie. W pewnym momencie docierało do mnie jedynie ledwo słyszalne echo. Z jednej strony Shane był tuż obok, a z drugiej dalej niż kiedykolwiek...

- Jas... Wszystko okej? - Zza pleców dobiegł mnie wyraźny głos Katie. Wtedy ocknęłam się z transu i gwałtownie cofnęłam.

- Nie dotykaj mnie - wysyczałam do Shane'a i gwałtownie się cofnęłam.

- Kotku, to naprawdę nie tak, jak myślisz. Niepotrzebnie robisz z tego aferę... Tylko się wygłupialiśmy, co nie, Jenna?

- Jesteś żałosny - odparłam, posyłając mu nienawistne spojrzenie. - Nigdy więcej się do mnie nie odzywaj.

- Ale Jas...

- Głuchy jesteś? Zostaw ją w spokoju! - Katie objęła mnie w boku i wyprowadziła z altany. Shane jednak nie odpuszczał i podążał za nami przez całą drogę do samochodu.

- Nie wmówisz mi, że nigdy nie zrobiłaś niczego głupiego po pijaku. Kreujesz się na świętoszkę, ale oboje wiemy, że w rzeczywistości jesteś...

- Odwal się wreszcie! - weszła mu w słowo Katie. Tymczasem z prawej strony podbiegł do nas Lucas.

- Tu jesteście! Wszędzie was szukałem.

- Super. Teraz rodzinka jest w komplecie. - Idący obok mnie Shane pogardliwie prychnął i ścisnął mi mocno rękę powyżej nadgarstka. - Czyli co, tak po prostu wyjdziesz i mnie zostawisz? Naprawdę sądzisz, że ci na to pozwolę?

- To boli! - jęknęłam przez łzy.

- Ma boleć. Mnie się nie porzuca. Myślałem, że to wiesz.

The Candidates. Panna Richwood (Tom 1) [WYDANA]Where stories live. Discover now