Rozdział 30

2.3K 178 33
                                    


Nazajutrz Theo zaprosił mnie do siebie na naleśniki własnej roboty. Na miejscu okazało się, że przygotował dla mnie wyczerpujący trening w ogrodzie.

– Wiedziałam, że nie wolno ci ufać! – warknęłam na niego, leżąc na macie po wykonaniu pięćdziesięciu pompek i nabierając haustami powietrza. – Obiecałeś, że mi odpuścisz, a tymczasem dołożyłeś ćwiczeń.

– Powinnaś być mi wdzięczna, że się o ciebie troszczę. Im lepsza kondycja, tym jaśniejszy umysł. A ty musisz być teraz szczególnie skupiona.

– Aha, czyli katujesz mnie, by wzmocnić moją czujność wobec Richwooda?

– Ty to powiedziałaś. Ja tylko dbam o twoje zdrowie.

– Och, wielkie dzięki, łaskawco. – Spiorunowałam go wzrokiem, starając się ukryć rozbawienie.

Po treningu udałam się do swojego pokoju i opadłam na łóżko. Przyjemną drzemkę przerwało mi pukanie do drzwi.

– Ojej, zbudziłem cię? – spytał ubrany w szary smoking stryj. Wyglądał w nim naprawdę elegancko.

– Tak, ale nie szkodzi. – Zasłoniłam usta dłonią i ziewnęłam. – Wejdziesz?

Richwood przekroczył próg i powiedział:

– Nie zajmę ci wiele czasu. Chciałem cię tylko prosić, byś udała się dziś ze mną wieczorem do Los Angeles na przyjęcie urodzinowe Gregory'ego Towndreya.

– Zaraz... Tego Gregory'ego Towndreya, z którym ostatnio kłóciłeś się w gabinecie? – Zmarszczyłam brwi i otworzyłam ze zdziwienia usta. – Naprawdę chcesz z kimś takim świętować?

– Czasem dla wyższego dobra trzeba zapomnieć o prywatnych animozjach – usłyszałam.

– Prywatnych animozjach? Chciałeś raczej powiedzieć: wielomilionowych biznesach.

Richwood rozpromienił się i odparł:

– Jak zwał, tak zwał. Czy mogę zatem dać znać Gregory'emu, że będziesz mi towarzyszyć?

– Czy to pytanie retoryczne? Nie zdziwiłabym się, gdybyś już dawno potwierdził moją obecność.

– Przysięgam, że nie będę już w żadnej sprawie na ciebie naciskał. Naprawdę przemyślałem swoje zachowanie po naszych ostatnich rozmowach i zależy mi na tym, byś sama zrozumiała, że tu jest twoje miejsce. Niczego też nie potwierdzałem, bo dopiero dziś dowiedziałem się o przyjęciu. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby Gregory w ogóle nie planował mnie zapraszać. Mógł też celowo zwlekać do ostatniej chwili, by pokazać mi miejsce w szeregu. W sumie to byłoby bardzo w jego stylu.

– Tym bardziej się dziwię, że chcesz się tam pokazywać. Ale niech będzie, pojadę z tobą.

– Dziękuję, Jasmine. Twoje towarzystwo na pewno doda mi otuchy – odetchnął z ulgą. – Powinnaś jednak coś wiedzieć: na przyjęciu będzie obecny syn Towndreya, Raymond. Zależy mi na tym, żebyście spędzili trochę czasu razem i się poznali.

Raymond Towndrey... Chłopak, o którym opowiadała mi Jules. Rozpieszczony synek bogatego tatusia, nieustannie przechwalający się na Instagramie luksusowym życiem i nieszanujący ludzi o niższym statusie materialnym. Tylko tego brakowało.

– Oczywiście musiałeś o nim wspomnieć po tym, jak się zgodziłam... – Popatrzyłam na niego z wyrzutem. – Słyszałam o tym chłopaku i jakoś nie mam ochoty go poznawać.

– Mimo wszystko nalegam. Bardzo mi na tym zależy.

– Niby dlaczego?

Richwood przełknął ślinę i wyjaśnił:

The Candidates. Panna Richwood (Tom 1) [WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz