Rozdział 4

5.4K 337 64
                                    


- Hej, Jas. Witamy w dorosłości - wyszeptała leżąca obok mnie Katie.

- Która jest godzina? - Przeciągnęłam się, a następnie zmieniłam pozycję na siedzącą.

- Dochodzi dziesiąta. Spałaś jak zabita i strasznie chrapałaś.

- Musiałaś mnie pomylić z Lucasem - odparłam i rozejrzałam się po pokoju. Na podłodze leżał napompowany materac. - Nie ma go?

- Wyszedł jakieś pół godziny temu. Wspomniał, że musi gdzieś zawieźć ojca. Kazał ci przekazać, że wieczorem spotykamy się u niego na wspólnym pieczeniu pizzy. Nie przyjmuje odmowy.

- I tak nie mam nic innego do roboty - powiedziałam z rezygnacją w głosie, a po chwili dodałam: - Katie, przepraszam...

- Za co?

- Dobrze wiesz... Gdyby nie wy, pewnie przepłakałabym całą noc. A tak beczałam jedynie do drugiej.

- I tak byłaś bardzo dzielna. Obstawialiśmy z Lucasem, że dopiero koło piątej uda nam się ciebie uspokoić.

- Osz ty - zasyczałam i żartobliwie szturchnęłam Katie.

- Jas, musisz mi obiecać, że już nigdy więcej nie wylejesz tylu łez z powodu faceta. Oni nie są tego warci.

- Nie martw się. Po tym wszystkim nieprędko w ogóle na jakiegoś spojrzę. Wiesz, Katie... Od początku miałaś rację co do Shane'a. Żałuję, że cię nie posłuchałam.

Słysząc to, moja przyjaciółka uśmiechnęła się z satysfakcją.

- Grunt, że poszłaś po rozum do głowy i już zawsze będziesz robić wszystko, co ci rozkażę.

- Nie zapędzaj się, kochana... - Pogroziłam jej teatralnie palcem. - To co, pankejki na śniadanie?

- Bardzo chętnie.

*

Po śniadaniu pożegnałam się z Katie i jeszcze raz podziękowałam jej za okazane wsparcie.

- Nie wiem, jak ci się odwdzięczę.

- Coś wymyślę. Poproszę cię o przysługę wtedy, gdy najmniej się będziesz tego spodziewać. - Na jej twarzy zagościł szelmowski uśmiech. - To co, do zobaczenia wieczorem?

- Tak. Do zobaczenia.

Zanim wróciłam do swojego pokoju, przyjęłam życzenia urodzinowe od mamy i taty, którzy nie kryli wzruszenia.

- Wiesz, że jesteś dla nas całym światem, prawda? - Mama z trudem powstrzymywała się od płaczu. Zdziwiło mnie jej zachowanie, bo zwykle starała się nie okazywać emocji. Twierdziła, że wiecznie radosny tata nadrabiał za nich dwoje.

Przez następne godziny leżałam w łóżku i słuchałam ułożonej wspólnie z przyjaciółmi playlisty, którą zatytułowaliśmy Normal People Do Nothing on Fridays. Ustaliliśmy, że każdy z nas mógł dodać na nią taką samą liczbę piosenek, a jako iż nasze gusta kompletnie się od siebie różniły, playlista brzmiała bardziej chaotycznie niż lokalna stacja radiowa. Spokojne utwory z moich ulubionych płyt Taylor Swift, folklore i evermore, przeplatane były tanecznymi kawałkami Dua Lipy, którą uwielbiała Katie. A jakby tego było mało, Lucas postanowił dorzucić do playlisty parę rockowych kawałków i trzy ostatnie albumy Drake'a. W efekcie powstała mieszkanka wybuchowa, która niejedną osobę przyprawiłaby o ból głowy. Nam to jednak nie groziło, bo lubiliśmy to, że byliśmy od siebie tak inni - i nie tylko pod względem gustu muzycznego, ale i charakteru. Lucas to taka odważniejsza wersja mnie. Marzyciel, który dążył do realizacji postawionych sobie celów. Od najmłodszych lat pragnął zostać gitarzystą i choć jego rodziców nie było stać na lekcje grania, nie poddawał się i trenował sam z pomocą filmików na YouTube. W zeszłym roku założył zespół, z którym coraz częściej koncertował. Na razie lokalnie, ale obie z Katie byłyśmy przekonane, że wielka kariera stała przed nimi otworem. Z kolei Katie to istny wulkan energii, przez co zawsze wszędzie było jej pełno. Ciągle też musiała mieć ostatnie słowo i żartowała, że jest liderką naszej paczki, irytując tym Lucasa. Mi to akurat nie przeszkadzało. Lubiłam, gdy Katie wyręczała mnie w wielu sprawach, z którymi sama jako introwertyczka bym sobie nie poradziła. Nie żebym ją wykorzystywała, ale widziałam, z jaką łatwością przychodziło jej choćby wykłócanie się z ludźmi. Kiedyś pożarła się z moją sąsiadką, której pies wybiegł na ulicę i ugryzł mnie w łydkę, gdy akurat schodziłam z roweru. Pani Stephens sugerowała, że to moja wina, bo pewnie sprowokowałam zwierzaka. Innym razem Katie zrobiła awanturę sprzedawcy w sklepie z pamiątkami po tym, jak oszukał mnie na parę dolarów. Przekonywałam ją, że to nic takiego i najwyżej więcej tam nie pójdę.

The Candidates. Panna Richwood (Tom 1) [WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz