4.Vice versa

13.3K 400 146
                                    

Cholerny Solan Roth.

Boże nienawidzę go. Przez tego sukinsyna będę miała jutro siniaki na nadgarstku. Zajebiście. Nie dość, że mam blizny to jeszcze więcej siniaków. Tylko ja mam w życiu takie szczęście.

Nie zamierzam się wycofywać z toru. To już nawet nie chodzi o pieniądze. Tylko o tą szybką jazdę i ryzyko. Kocham to po prostu. Chce robić to, co robił mój tata. Nie będę robić tego, co karze ten cholerny dupek. Jest wkurwiony bo wywaliłam go z króla toru. Teraz to ja zajmuje jego miejsce. I to go najbardziej denerwuje.

Wsiadłam z powrotem z auta nie zamykając drzwi, ale otwierając dach. Napisałam do Madison, że jak będzie chciała wracać to czekam przed budynkiem. Nie chciałam żadnej imprezy, ale zgodziłam się bo byłam dłużna mojej przyjaciółce. Ona bez wahania zgodziła się pójść na wyścig dla mnie, więc ja bez wahania zgodziłam się na imprezę.

-Kylie?- usłyszałam znajomy głos za mną. Zobaczyłam wysokiego, napakowanego chłopaka. Miał czarne włosy które lekko kręciły się w loczki, piwne oczy oraz zawsze szeroki uśmiech. Wyszłam z auta żeby lepiej mu się przyjrzeć.

-Dreake? Cholera Dreake kiedy ty zrobiłeś te włosy?!- pierwsze co krzyknęłam do mojego przyjaciela. Zamknęłam drzwi i wtuliłam się w jego tors. Czarnowłosy zaśmiał się głośno i również mnie przytulił.

-Jakiś czas temu.- wzruszył ramionami. Uniosłam brwi do góry patrząc się na niego.

-I czemu ja o tym nie wiem?- zapytałam żartobliwie zakładając ręce na biodra.

-Dobra mniejsza, widziałam jak ci poszło na wyścigu. Jesteś mocna, kobieto!- krzyknął targając mi włosy.

-Przesadzasz.- machnęłam ręką.

-Przesadzam? Pokonałaś jebanego Solana!- uniósł ręce do góry z irytacji. Przekręciłam oczami, oparłam się o samochód i wyciągnęłam paczkę papierosów paczkę papierosów do Dreake'a. Z chęcią wziął jednego szluga i odpalił sobie moją złotą zapaliczką.- Przyjaźnisz się z Solanem?

-Co kurwa?- zakrztusiłam się aż dymem papierosowym.- On mnie nienawidzi. Typ mocno jebnięty jest. Groził mi, że jeśli jeszcze raz wjadę na tor to coś mi się stanie czy chuj wie o co mu chodziło.- wzruszyłam ramionami.- Dlaczego pytasz?

-Cóż, Madison i jego przyjaciele tańczą razem na parkiecie.- parsknęłam śmiechem kręcąc głową.- Dobra, lecę się napić. Uważaj na siebie!- krzyknął i poszedł w stronę dudniącej muzyki.

Zaraz potem z budynku wyszła Asha z piwem w ręku i reszta. W wyśmienitych humorach. Madison trzymała się Tony'ego, Solan podtrzymywał Ashe. W zasadzie to oboje się podtrzymywali. Coś krzyczeli nie zrozumiałego, ale śmieli się przy tym jak opętani. Na moje usta wpłyną lekki uśmieszek. Zatoczyli się do mnie pijackim krokiem śmiejąc się jeszcze bardziej. Każdy z nich miał butelkę piwa w ręce.

-Dobrze się bawicie?- zapytałam.

-Wyśmienicie!- krzyknął Solan naśladując mój głos wcześniej. Parsknęłam śmiechem, a reszta nim wybuchła.

Po chwili zorientowałam się, że każdy z nich był pijany i przecież nie mieli jak jechać. Ja pierdole.

-Wsiadajcie, już. Chop, chop.- powiedziałam do nich, a oni jeszcze bardziej wybuchli śmiechem.

-Nie ma szans, że ja z tobą tam wsiądę!- krzyknął Solan.

-Nie masz wyboru.- wzruszyłam ramionami.- Wsiadajcie. Hop, hop.

-Zabijesz nas.- powiedział Solan przez śmiech. Przekręciłam oczami.

-Ich? Nie. Ciebie? Tak jak nie przestaniesz się zachowywać jak dzieciak. Pokonałam cię, pamiętasz?- zapytałam milusio, a on pokazał mi środkowego palca. - To jak? Wsiadasz?

Ride To Die 18+Where stories live. Discover now