36. Coś więcej

11.2K 344 139
                                    

Okej, podsumowując ten miesiąc:

Paul Swift to mój ojciec, Thomas to ojciec Solana i okazało się, że jednak żyje. Bracia Masnon to Paul i Thomas. Paul został adoptowany, więc na szczęście nie jestem z Solanem spokrewniona. Moja matka zdradziła ponownie Thomasa z Peaterem. Solan pobił mojego ojczyma, a przede mną siedzi rudowłosa dziewczyna która podaje się za moją siostrę.

Żyje w pojebanej rodzinie.

Na chwile utkwiłam wzrok w mojej szklance z lodem i mieszałam w niej czarną słomką.

-To żart?- wydusiłam w końcu z siebie. Twarz rudej złagodniała i uniosła jeden kącik ust do góry kręcąc na boki głową.

-To nie żart. Posłuchaj, ja wiem, że..- natychmiastowo wstałam i odłożyłam mocniej niż się spodziewałam napój na blat.

-Przestań mi ciągle mówić, że ty „wiesz"- zrobiłam cudzysłów z palców.- co ty sobie w ogóle wyobrażasz? Przychodzisz do mnie, pierdolisz jakieś farmazony o Solanie, a pieprzoną wisienką na torcie jest podanie się za moją siostrę której nie mam.- warknęłam. Zamrugała dwa razy i odetchnęła.

-Może wyjdziemy na zewnątrz?- zapytała łagodnie.- Trochę tu..tłoczno i dość głośno.- zaproponowała. Nie wiem co miałam w głowie, że się zgodziłam, ale po chwili stałyśmy już na tyłach klubu.

Jej rude włosy mieniły się pod światłem księżyca i wyglądała jak mała syrenka. Była podobnego wzrostu do mojego, ale miała na sobie szpilki. Biła od niej dziwna, podejrzana, pozytywna siła.

-Rozumiem, że mi nie wierzyć i wierzyć nie chcesz. Wiem to bo ja też to w wierzyć nie chce, ale skoro jesteś córką mojego zmarłego taty to chciałabym cię poznać nawet w jednym procencie.- oznajmiła.

-Dlaczego jesteś pewna tego, że Paul Swift to mój ojciec?- zapytałam nie spuszczając jej ani na sekundę z oka. Była delikatna, słodka, niska i wydawała się średnio waleczna, ale mi wiele osób mówili to samo. Również wydałam się delikatna, a potrafię bez zastanowienia wbić komuś nóż w ciało, obronić się dobrze i zrobić mnóstwo innych rzeczy.

Nigdy nie lekceważ przeciwnika.

-Podobna jesteś do niego. I pare razy nam o tobie wspominał.- wyjaśniła bawiąc się swoimi włosami do pasa.

-Nie wierze ci.- pokręciłam głową na boki.

-Zatrzymaliśmy się w hotelu tutaj nie daleko na pogrzeb ojca.- powiedziała.- Jeśli chcesz możemy..

-Fiufiufiu- zagwizdał jakiś facet. Był obrzydliwy. Oblizał wargę zbliżając się do nas.- Jakie śliczne panienki.- ponownie zagwizdał.- Mmm, ciekawe co kryje się pod tymi sukieneczkami co?- zaśmiał się i znów oblizał usta.

-Czegoś potrzebujesz?- zapytała miło Amber.

No pojebało ją.

-Ciebie, maleńka.- podszedł do nas na tyle, że mogłam wyczuć od niego zapach stęchlizny. Ruda chciała również do niego podjeść, ale złapałam ją za ramie.

-Ruda, nie.- powiedziałam zdecydowanym tonem. Amber zrzuciła moją dłoń i podeszła do typa.

Chciał złapać ją w talii, ale ona w porę kopnęła go obcasem w krocze. Facet zgiął się w pół jęcząc z bólu. Nadepnęła mu na stopę i upadł na ziemie. Ruda nachyliła się nad nim i złapała go za nos mocno wykręcając aż usłyszała gruchnięcie i zobaczyła jak stróżka krwi leje się z jego nosa. Z torebki wyciągnęła białą chusteczkę i wytarła sobie nią dłoń. Rzuciła do faceta chusteczką i podeszła do mnie. Z wielkimi oczami patrzyłam się na nią nie dowierzając.

Ride To Die 18+Where stories live. Discover now