Nie wiem jakim cudem te przyjemne motylki w moim podbrzuszu które przed chwilą jeszcze były zniknęły. Zniknęły jak za pstryknięciem palca. Ale zamiast tego przyjemnego uczucia pojawiło się przerażenie. Może rzucałam nożami, nie raz się z kimś biłam, nie raz coś komuś zrobiłam i nie raz brałam i biorę udział w nielegalnych wyścigach. Mogłoby wielu się wydawać, że rzadko się czegoś boje i jestem zbyt silna by pozwolić sobie na słabość natomiast to był właśnie ten błąd. Mieszkając z rodzicami czasem bałam się o swoje życie i właśnie teraz się boje.
-Dobry wieczór, słodka Kylie.- odezwał się pierwszy ojciec Peatera. Nawet kurwa nie pamiętam jak się nazywa.
-Dobry..- przełknęłam ślinę.- ..dobry wieczór.- kiwnęłam głową i wbiłam wzrok w Crystal.- Jak się czuje Peater?
-Miał dość siły by określić osobę która mu to zrobiła.- powiedziała matka, a ja już wiedziałam co to oznacza.
-A więc? Kto mu to zrobił?- postanowiłam grać głupią.
-Peater twierdzi, że mówił coś o 61 bliznach, a tyle ma złamanych kości. Mówił o kobiecie która ma 61 blizn. Wiesz kto to jest?- odezwał się ojciec Peatera.
-N-nie wiem.- próbowałam zachować spokój na zewnątrz, ale w środku cała drżałam. Jednak miałam mały plan.
Ojciec Peatera stał w salonie wraz z moją matką. Wystarczyłoby przejść kilka kroków do schodów i szybko pójść do pokoju.
Na drżących nogach podeszłam do nich na wysokości schodów. Od jednego ze schodka dzieł mnie może metr.
-Nie lubię kłamstwa, słodka Kylie. Gardzę nim wiesz?- zapytał oschłym i pełnym pogardy tonem. Zbliżył się do mnie na co ja cofnęłam się o krok do tyłu. Dwoma zimnymi jak lód palcami dotknął mojego podbródka i zmusił do tego, abym spojrzała mu w jego piwne tęczówki. Bałam się go. Po prostu się go bałam. Nie potrafiłam się obronić przed Peaterem jak i jego ojcem. Przy nich cała moja siła, nie zależność, pyskatość, oschłość i chęć walki o swojego znikały jak za zamachnięciem czarodziejskiej różdżki. Czułam się jak mała, bezbronna i nie potrafiąca siebie obronić dziewczynka. Gdybym mogła to prawdopodobnie bym się obroniła. Oczywiście wyszłabym z tego z jakimiś ranami, ale nie z 61 bliznami i pewnie drugim tyle siniaków. Tylko, że wtedy moja odwaga znikała.
-W-wiem.- wydukałam z siebie drążąc w środku z przerażenia.
-Więc, dlaczego kłamiesz?- zagadnął ponowienie zdejmując z mojego podbródka dwa palce. Patrzyłam na jego twarz z paniką, ale on miał posągowy wyraz twarzy i nic nie znaczący.
-Nieprawda- zaprotestowałam.- nie kłamie.- znów chciałam cofnąć się o krok, ale zdążył złapać mnie za nadgarstek i mocniej przycisnąć kciuk by wyczuć mój cholernie wysoki puls. Nie puszczając ze mnie wzroku zapytał:
-Skoro nie kłamiesz, to dlaczego twój puls jest wysoki, a źrenice ci się zwężają?- kurwa. Zapomniałam, że rodzina Willimis'ów ma wrodzoną moc rozpoznawanie mowy ciała. Z ciała potrafią wyczytać jak z księgi. Są od tego pieprzonymi specami.
-Ja..- nie dokończyłam bo dostałam w ten sam policzek gdzie uderzył mnie Lucas.
Dlaczego każdy się oparł akurat na ten? No na Lorda!
Moja mogła odleciała w lewy bok, a pojedyncze kosmyki opadły na twarz. Szarpnął moim nadgarstkiem mało co go nie łapiąc i przyciągnął do siebie tak, że stykaliśmy się klatkami. Wyczułam mocny zapach wody kolońskiej i mięty. Zdecydowanie był wyższy ode mnie więc musiałam unieść głowę do góry. Napotkałam się z jego ostrym jak żyletka wzrokiem aż przeszły mi ciarki.
![](https://img.wattpad.com/cover/340914368-288-k703492.jpg)
YOU ARE READING
Ride To Die 18+
אקשןPierwsza część dylogii „Ride" Szybka i niebezpieczna jazda kręciła młodą Kylie. Lubiła siadać za kierownicę i zapominać o problemach. Dziewczyna postanawia pojawić się na nielegalnych wyścigach samochodowych. I to był jej duży błąd. Przynajmniej tak...