Rozdział 3

38 11 1
                                    

Mimo małej ilości snu, noc upłynęła bardzo szybko, a nad ranem trójka przyjaciół usiadła razem w sali lekcyjnej, gdzie umówili się z wychowawczynią. Czekali na panią Borgacz, będąc gotowymi do przyjęcia jej surowej kary oraz słuchania piskliwych krzyków. Przez to, co stało się Anastazji, nie przygotowali wspólnej wersji wydarzeń, ale mieli nadzieję, że uda im się jakoś ułożyć ją podczas rozmowy, po prostu akceptując to, co powiedział poprzednik.

Pani Borgacz przemyślała jednak swój plan działania i nie chciała przesłuchiwać wszystkich razem. Zamiast tego, gdy tylko pojawiła się w pomieszczeniu, rozkazała Albertowi i Teresie opuścić je, zostawiając ją samą z Anastazją. Próby kłócenia się nie przyniosłyby zamierzonego efektu, a tylko wzbudziły większe podejrzenia wychowawczyni, dlatego wychowankowie wstali i wypełnili wolę pani Eleonory.

– No, to teraz powiedz mi, co się wydarzyło ubiegłej nocy? – pani Borgacz rozsiadła się w bujanym fotelu przy starym, porysowanym biurku i wpatrywała się w Anastazję swoimi kocimi oczami, co jakiś czas stukając paznokciami w drewniany blat.

Anastazja z każdą nadchodzącą chwilą czuła, że ich szanse na wyjście cało z tej sytuacji maleją, ale nie chciała się poddać. Wzięła głęboki oddech i zastanowiła się, o czym może powiedzieć Teresa, która pewnie w tej chwili przekonuje Alberta do swojej wersji wydarzeń.

– Nie mogliśmy zasnąć. Ja chciałam się przewietrzyć, ale drzwi były zamknięte. Nie chciałam pani budzić ani przeszkadzać, dlatego wyszłam na dach. Teresa powiedziała Albertowi, że nigdzie mnie nie ma i Albert poszedł mnie szukać. Nie wracaliśmy przez dłuższą chwilę, dlatego Teresa postanowiła nas poszukać. Po prostu się zagadaliśmy – tłumaczyła Anastazja, próbując zachować sens wypowiedzi.

– To mamy dobry początek historii, ale wciąż nie rozumiem, jak mogliście być tak bezmyślni, żeby podpalić dach? I skąd wzięliście zapałki?! – pani Borgacz podniosła głos, a Anastazję zalała fala gorąca. – I jak do licha wyszliście z budynku?!

– My nie chcieliśmy niczego podpalić! W żadnym wypadku! Po prostu chcieliśmy umilić sobie nastrój i podpaliliśmy kawałek kartki, który włożyliśmy w metalowy kawałek rynny, ale później zaczął wiać wiatr i dach zajął się ogniem... przepraszamy. Byliśmy bardzo nieodpowiedzialni – wypowiedziała na jednym oddechu, tak jakby chciała szybko oderwać plaster z rany. Chciała również skierować uwagę na samym dachu, a nie na tym, jak wyszli z domu, gdyż okno w piwnicy zostałoby zamknięte już na zawsze.

– Dobrze dziecko, lekarz zabronił ci się denerwować, dlatego nie będę mówiła już, jak bardzo nieodpowiedzialne to było. W ramach kary przez tydzień będziesz pomagała Heli w kuchni – powiedziała już spokojnym tonem, biorąc łyk czarnej herbaty.

Anastazja pokiwała głową i odetchnęła z ulgą, ponieważ wiedziała, że to najlepsza z kar, jaką mogła dostać. Hela jest kucharką w ośrodku i najmilsza osobą, jaką zna ten świat. Posiada kilka kilogramów za dużo, czemu zawdzięcza swoją pucołowatą twarz, która sprawia, że zawsze wygląda na uśmiechniętą. Każdy dzieciak w Motylu traktuje ją, jak swoją kochaną ciocię, która zawsze służy cukierkiem lub dobrą radą. Jedynym minusem jest ogromna gadatliwość Heli, ale do tego wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić.

– Dziękuję – powiedziała cicho Anastazja i wstała z miejsca, z pośpiechu potykając się po drodze o krzesło.

– Zawołaj tamtą dwójkę, jeżeli nic ci nie jest... – pani Eleonora spojrzała na nią, podnosząc okulary wyżej na nos, jakby chciała przyjrzeć się lepiej, czy dziewczyna nie zrobiła sobie znowu krzywdy. Anastazja wyszła z sali i zawołała swoich przyjaciół. Na korytarzu stała również Rozalia, która zdążyła już porozmawiać z Albertem i Teresą.

– Słyszałam co się stało, jest bardzo zła? – zapytała rudowłosa dziewczyna z przejęciem w głosie.

– Ona... chyba ukrywała swoją złość przede mną. Może z troski? – skrzywiła się Anastazja. – Powiedzcie, że źle się poczułam i wyszłam, a Albert mnie szukał, a później Teresa poszła za nami. Tylko nie mówcie o mocach i jak wyszliśmy na dach – dodała, biorąc głęboki wdech i opierając się o ścianę z nadzieją, że przyjaciele potwierdzą jej wersję.

Teresa i Albert wyszli z sali mając mini nietęgie, a to dlatego, że ich kary nie były aż tak łagodne, jak ich kara Anastazji. Dostali oni nakaz udania się po lekcjach do swoich pokoi i zakaz korzystania z jakichkolwiek dobrodziejstw ośrodka przez cały tydzień. Choć podchodzili do tego z zazdrością, nie dziwiło ich, że Anastazja dostała karę lekko łagodniejszą ze względu na swój stan zdrowia. Pani Borgacz mimo powłoki złej kobiety, potrafi czasami okazać odrobinę ciepła i zrozumienia, ale tylko odrobinę. Przecież nie zabroniłaby Anastazji korzystania z ogrodu w momencie, kiedy lekarz zalecił odpoczynek i przebywanie na świeżym powietrzu w celu dotlenienia organizmu.

Choć wydaje się, że ich kary nie są nigdy zbyt surowe ani długie, to bywają bardzo skuteczne. Biorąc pod uwagę, że ich życie nigdy nie jest sielankowe i pełne zabawy, zabranie im resztki frajdy, będzie wystarczająco bolesne. Mimo wszystko cieszyli się, gdyż wychowawczyni nie zastosowała kar, na które w ich mniemaniu zasługiwali za tak karygodny czyn, jak podpalenie dachu sierocińca. Pani Borgacz opowiedziała jednak, że zniszczenia na szczęście nie są zbyt duże i obciążające finanse Motyla. Wystarczyło wymienić kilka desek i okładzinę, czym zając się miał pobliski majster, pan Ladowski.

Po rozmowie z wychowawczynią, wszyscy udali się do swoich pokoi. Włącznie z Anastazją i Rozalią, które postanowiły dotrzymać towarzystwa ukaranym. Pozostali mieszkańcy od rana byli negatywnie nastawieni do trójki przyjaciół, gdyż byli pewni, że to właśnie oni sprawili, że pani Borgacz chodzi w wyjątkowo złym humorze. Jeden rudowłosy, kilkuletni chłopiec wszedł nawet do pokoju Alberta i wykrzyczał mu swoje wyrzuty, po czym w pośpiechu wybiegł, chcąc uniknąć złości starszego kolegi, ale nie przewidział, że przewróci się o próg w drzwiach. Postawny Albert posłał mu złowrogie spojrzenie, a mina zbolałego chłopca, który jeszcze przed chwilą wydawał się bardzo odważny i zuchwały teraz zdawała się zrzednąć. 

TRZYNASTY GWIAZDOZBIÓR ✔Where stories live. Discover now