...

31 8 1
                                    

Otrzepali dziewczynę z ziemi i czym prędzej odciągnęli ją na bok. Anastazja od razu przytuliła przyjaciółkę i podała jej swoją wodę. Rozalia złapała kilka łapczywych łyków i spróbowała uspokoić zmęczony oddech.

– Tak się cieszę! – płakała i tuliła do siebie przyjaciółkę. Tak samo zareagowali również Teresa i Albert.

– Dajcie jej powietrza! – krzyknął uradowany Elgizibiusz.

Pani Eleonora stanęła na równe nogi i rozglądała się nerwowo, uświadamiając sobie, że szanse na prawdziwość przepowiedni nagle diametralnie wzrosły.

– Nie wiem, ile czasu tam siedziałam. Tak się cieszę, że was widzę, ale muszę wam coś powiedzieć! – dziewczyna wydawała się szczęśliwa, lecz również bardzo nerwowa. Mówiła tak szybko, że co jakiś czas zachłysnęła się tlenem.

– Już jest dobrze! Już wszystko dobrze! – powtarzała Anastazja, wycierając kolejne łzy szczęścia.

– To ona! To ona jest zła! Od początku nie chciała żebyśmy poznali swoje przeznaczenie! – wskazała na panią Eleonorę i krzyczała oszalała, jakby próbowała na szybko wyjaśnić przyjaciołom, że odkryła jakąś nową prawdę. – On nas szukał... i chciał nam pomóc, ale... ona nas ukrywała!

– Pani Eleonora? Rozalio o czym ty mówisz!? – dopytywała Anastazja, łapiąc dłonie przyjaciółki.

– On zdradził mi, że wszystkich nas porwała, żebyśmy tylko nie znali prawdy. Chciała nas kontrolować! Anastazjo, on mówił, że zna mojego ojca! Mówił, że znał też waszych rodziców! – dziewczyna każde słowo wypowiadała z pełnym przekonaniem, a twarze Anastazji i pani Borgacz pobladły. Nikt nie wiedział, jak zareagować na te oskarżenia.

Zastanawianie się nad słowami Rozalii nie mogło jednak długo trwać, gdyż niespodziewanie ziemia zdawała się głośno zaryczeć, zaczęła pękać i zapadać się, oddzielając labirynt od jeziora przepaścią szeroką na kilka metrów, a głęboką tak, że nie było widać dna. W oddali, nad samym jeziorem dostrzec można było kilka maszerujących postaci, w tym czworo młodych ludzi i jednego dorosłego mężczyznę w długim, ciemnym płaszczu. Jedno z nich ruchem ręki otoczyło ich ognistą zasłoną, która falowała na wysokość kilku metrów i kręciła się na tyle szybko, aby nikt nie przedarł się do jeziora.

– Rozalio, o czym ty mówisz!? Przecież to są jakieś brednie! – stwierdziła pani Eleonora, próbująca przebić się przez cichnący harmider.

Wysoka ognista kotara zmniejszyła się nagle, jakby osoby, które chroniły chciały zostać zauważone i obserwowane. Przedostanie się przez nią wciąż jednak graniczyło z cudem, o ile komukolwiek udałoby się pokonać ogromną dziurę w ziemi. Mężczyzna, którego sylwetka rysowała się nad jeziorem zdjął kaptur, a na jego głowie można było dostrzec ciemny tatuaż, przedstawiający pewną konstelację gwiazd. Aron bardzo szybko rozpoznał w niej konstelację Wężownika. Tajemniczy mężczyzna uniósł dłonie ponad wodę i krzyknął coś niezrozumiałego. Księżyc błyszczał na niebie coraz wyżej, ale gdy zaczął odbijać się w tafli jeziora, nieznana planeta rozpoczęła proces zjadania go fragment po fragmencie.

– Zaćmienie! – krzyknęła Teresa. – To o to chodziło w przepowiedni!

– Uciekajmy stąd! – stwierdził Albert i biorąc przyjaciółki pod rękę i już miał przedostawać się przez labirynt, jednak ten, również zaczął z hukiem zapadać się pod ziemię, całkowicie zabierając wszystkim drogę ucieczki.

On chce nas tu zatrzymać! – krzyknęła Zoja i razem z Albertem chciała zniszczyć płomienną kurtynę. Ich działania skończyły się jednak fiaskiem. Chłopak, który władał ogniem pod okiem Wężownika był niezwykle silny. Albertowi i Zoji udało się jedynie na chwilę zatrzymać płomienie, ale wtedy Rozalia użyła swojej mocy by stworzyć pod nimi dół na głębokość dwóch metrów.

– Roza! Co ty robisz?! – zdenerwowała się Teresa. – To są nasi przyjaciele!

Klaus wydostał ich na powierzchnię i załatał dół, a Anastazja wraz z Aronem i Teodorem związali ręce Rozalii.

– Rozalio, nie wiem co powiedział ci ten mężczyzna, ale to wszystko nieprawda! Pani Eleonora zabrała nas do wioski, gdzie poznaliśmy ludzi takich jak my! Zobacz! To jest Klaus! Poznaliśmy też jego rodziców... proszę, przestań... Co on ci powiedział?!

– Powiedział, że nie mam na imię Rozalia, tylko Aurora... i że pani Eleonora uprowadziła mnie, kiedy miałam cztery lata – kiedy Rozalia wypowiedziała imię, którym nazwał ją Wężownik pani Eleonora i Aron popatrzyli na siebie jednoznacznie.

– Aurora? – dopytał Aron, jakby nie dowierzał, że słyszał to imię.

Xxxxx

Powoli zbliżamy się do końca ;)

TRZYNASTY GWIAZDOZBIÓR ✔Where stories live. Discover now