...

31 9 0
                                    

– Pamiętam, że czytał nam ją z jakiejś przerwanej kartki... tekst skończył się chyba na czymś w stylu... gwiazda odbije się w oku, tworząc jedną linię z księżycem? Coś takiego... nie jestem pewna – tłumaczyła Rozalia, trzymając się za skroń.

– To jest nasza szansa! On nie wie, że mamy szanse go pokonać! – przekonywała Anastazja.

– Anastazjo! Jak dotąd wszystkie części przepowiedni się sprawdziły... nie możemy i nie chcemy aż tak ryzykować! – wzburzyła się pani Eleonora.

– Właśnie! Powinniśmy uciekać! – zaabsorbował jej Albert.

– Przestańcie w końcu! Ciągle się nade mną litujecie i ja rozumiem, że chcecie mnie chronić, ale tutaj chodzi o nas wszystkich! Musimy zrobić wszystko, aby ten drań nie otrzymał naszych mocy! Możemy pójść tam też z własnej woli, mając jakiekolwiek szanse na obronę albo poczekać, aż nas załatwią, bo są tam o wiele silniejsi od nas i wezmą nas siłą! Ja wolę mieć chociaż wybór! A przepowiednia? Może się spełni, a może nie! To tylko kawałek kartki... Skupmy się na tym, aby zrobić wszystko jak należy i chronić siebie wzajemnie.

– Nie zgadzam się na to – sprzeciwiała się pani Eleonora. – Nie będziemy ryzykować waszym życiem...

– Anastazja ma rację! Zrobimy wszystko by chronić się wzajemnie, ale tutaj nie mamy szans! – odezwała się Zoja.

– Albercie, możesz iść z nami, albo być przeciw nam – zaszantażowała Anastazja.

Wszyscy popatrzyli po sobie i próbując opanować nerwy, zastanowili się przez chwilę w ciszy. Naradzili się przez chwilę, ale ich rozmowa zaczęła wymykać się spod kontroli. Nastolatkowie ustawili się na skraju urwiska, by porozmawiać z Wężownikiem. Przeciwko nim, stanęli jednak dorośli, zakazując jakiekolwiek kontaktu z ludźmi przy jeziorze. Nastolatkowie buntując się, stoczyli nierówną walkę ze swoimi opiekunami, a wygrawszy, związali ręce pani Eleonorze, Elgizibiuszowi Aronowi i Teodorowi, na znak swojego posłuszeństwa Wężownikowi.

– Hej! Ophiuchusie! – krzyknęła Rozalia, a mężczyzna przerwał swój rytuał i odwrócił bladą twarz ku nim.

– Auroro! Cieszę się, że ich przekonałaś! Jestem z ciebie bardzo dumny – powiedział niskim głosem. – Podejdźcie tutaj! – zaprosił machnięciem ręki.

Księżyc, który odbijał się w tafli jeziora był już coraz bardziej pochłonięty przez inną planetę. Ziemię spowijał niemal całkowity mrok, który oświetlała jedynie ognista kurtyna. Na znak Wężownika rozchyliła się jednak, a nad przepaścią pojawiła się wisząca gruda ziemi, po której mogli przejść nastolatkowie wraz ze swoimi więźniami.

– Podejdźcie bliżej! – zachęcał Wężownik. – Stańcie proszę przy końcach jeziora, przy swoich symbolach – rozkazał pewny siebie i pogładził dłonią łysą głowę.

– Ale my... skąd mamy wiedzieć, który symbol jest nasz? – wyrwał się z zapytaniem Albert.

– Jaki masz dar chłopaku?

– Ogień – odparł pewny siebie.

– Dostojny i silny! Od razu widać, że ukrywasz się pod Lwem! – stwierdził i ręką wskazał kierunek. – Ty Auroro jesteś Koziorożcem, a Ty? – wskazał palcem na Irinę.

– Ja... chyba moim symbolem są ryby – odparła jąkając się ze strachu. – Przynajmniej tak mi kiedyś powiedzieli.

– Och świetnie! – pokazał kolejne miejsce.

Teresa oraz Jeremi zajęli swoje miejsca, przy symbolu Wodnika i Wagi, gdyż pod nimi zauważyli symbol wody. Klaus zajął miejsce przy Byku. Znaki błysnęły delikatnie na znak, że są prawidłowe, co nie umknęło uwadze Wężownika, który zaklaskał w dłonie z podziwu. Uśmiechnął się szeroko, jakby trochę psychopatycznie i zmierzył wzrokiem Anastazję.

– A więc ty jesteś Skorpionem! – krzyknął i zaśmiał się przeraźliwie, ukazując rząd równych zębów. Zza jego pleców wypełznął wielki wąż, który wspiął się po nim, oplatając w pasie i opierając swój ciężki łeb na jego ramieniu. Mina Wężownika zmieniła się z uśmiechniętej, na wściekłą. – Skorpiony to niebezpieczne zwierzęta – stwierdził przelotnie i odwrócił się, omiatając peleryną wszystko wokół siebie. – Księżyc już zakryty... nadszedł czas... Dziewczyno! Podejdź do swojego symbolu! – rozkazał chłodno, niskim głosem.

W głowie Anastazji słowa legendy stale odbijały się od siebie jak oszalałe, tworząc zamęt w jej umyśle. Nie wiedziała, czy powinna wierzyć w jej słowa, gdyż czuła się bezpiecznie. Znając legendę czuła, że może zmienić jej bieg. Nie rozumiała jednak, dlaczego Wężownik tak nagle zmienił swoje zachowanie, kiedy na nią popatrzył. Podejrzewała jedynie, że ma to związek z daleką przeszłością, o której po powrocie obiecał opowiedzieć Aleksander.

– Nawet nie wiecie, jak silna jest w tej chwili wasza moc! Niech każdy położy swą dłoń na symbolu! Razem... razem możemy zmienić cały świat i przywrócić mu dawną potęgę! Nie będzie już śmierci, zapomnienia i cierpienia... – Wężownik popatrzył na środek jeziora, machnął ręką, a na jego środku wyrósł skalisty tron. Wszedł do jeziora i wyczarowując kolejne kamienie, tak by móc po nich przejść doszedł do tronu i zasiadł na nim razem ze swoim owiniętym wokół pasa wężem. Nastolatkowie kolejno dotykali swoich symboli, obserwując jak błyszcza pod ich dłońmi. Jedynie Anastazja nie była w stanie dotknąć swojego symbolu. Czuła, jakby coś ją od niego odpychało i nie pozwalało zbliżyć się na więcej niż pół centymetra. Postanowiła jednak udawać, że symbol błysnął, podnosząc ku górze wodnistą kulkę, w której odbiło się światło księżyca.

– Nie mogę ruszyć ręką! Jakby się przykleiła! – krzyknął Albert, usilnie próbując oderwać dłoń od symbolu.

– Ja tak samo! – przerazili się pozostali. Anastazja starała się zachować spokój, ale nie pomagał jej w tym obraźliwy i piskliwy śmiech Wężownika.

– Jeśli dotkniecie symbolu w noc Wężownika, oddacie mi całą swoją moc... już na zawsze – rzekł pogardliwie i wyszczerzył zęby w głośnym śmiechu. – Ojej... za chwilę cała wasza moc spłynie na mnie, a ja w końcu zostanę zauważony przez świat! Już nikt o mnie nie zapomni! I nie będę musiał was wszystkich wychowywać przez kolejne lata! Jakież to było męczące – rzucił, wskazując na uczniów, którzy z nim dziś przybyli. Rozpacz widoczna w ich oczach rozpuściła nawet serce pani Eleonory, która krzyczała do niego coś bardzo niemiłego.

Wężownik popatrzył na nią jednak z uśmiechem, rozmarzył się i otworzył uniesione dłonie, jakby na coś czekał, ale nic jednak nie nadchodziło. Po chwili zrzucił dłonie na swoje kolana. – Oj coś mi mówi, że ktoś nie trzyma dłoni na swoim symbolu... i niech no zgadnę! Czyżby to nasz Skorpion?! – zapytał kierując zimny wzrok na Anastazję, która jako jedyna nie szamotała się ze swoim symbolem.

– Teraz Anastazjo! – krzyknęła pani Eleonora.

TRZYNASTY GWIAZDOZBIÓR ✔Where stories live. Discover now