...

37 8 1
                                    

– Po co mieliśmy trenować te moce! – wykrzyczała po chwili rozgoryczona Teresa.

– Anastazjo! Masz natychmiast wyjść z wody! – rozkazała wychowawczyni, ale dziewczyna nawet nie pomyślała o tym, by jej posłuchać.

Anastazja uniosła dłonie do góry, a woda ponownie rozpłynęła się na boki, tworząc pozbawiony wody okrąg wokół siebie. Woda ponownie łączyła się kilkanaście centymetrów od ciała dziewczyny.

– Dziecko moje, stój! – krzyczała pani Eleonora, ale bezskutecznie.

Anastazja podchodziła coraz bliżej, na tyle blisko, by Albert mógł ją dostrzec wśród gęstej pary.

– Anastazjo, uciekaj stąd, ja nie potrafię tego zatrzymać! Nie chcę, żeby stała ci się krzywda! – krzyczał Albert, starając się zagłuszyć bulgocącą wodę.

Anastazja rozszerzyła swoje koło i odsunęła wrzącą wodę od chłopaka, a ten niemal natychmiast upadł na ziemię. Podeszła do niego, ale był zbyt gorący by mogła go dotknąć. Woda wokół nich nie była już podgrzewana przez moce Alberta, dzięki czemu przestała wrzeć, choć wciąż była bardzo gorąca. Albert leżał na plecach, a jego oddech był ciężki i szybki. Jego twarz oraz ciało przybrały niebezpieczny kolor purpury.

– Odejdź proszę, bo nie chce zrobić ci krzywdy – rzekł przez zaciśnięte zęby.

– Nie odejdę i nie zostawię cię, dopóki się nie uspokoisz – odpowiedziała dziewczyna i usiadła bardzo blisko.

– Anastazjo, nie wiem co się ze mną dzieje – odpowiedział, zakrywając oczy ręką.

– Pamiętasz, jak mówiliśmy o tym, że nasze moce są kontrolowane przez nasze emocje? – zapytała cicho.

– Tak – wysyczał, zwijając się w kłębek.

– Możesz mieć kontrolę nad tym, co teraz wydaje się niemożliwe do opanowania – wyjaśniała mu, zachowując spokojny ton, choć serce jej się krajało od tego widoku. – Musisz się tylko uspokoić.

– Jak mam się uspokoić, skoro prawie znowu zrobiłem wam krzywdę? – zapytał, a jego ciało zaczęło drżeć.

– Albercie, chciałabym abyś pomyślał o tym, co chcesz zrobić, kiedy opuścisz Motyla – poprosiła.

Albert spojrzał na nią przekrwionymi oczami, a jego ciało przestało się trząść.

– Chciałbym, żebyśmy... – zaczął.

– Nie mów mi o tym, tylko pomyśl. Na rozmowę znajdziemy bardziej ustronne miejsce – przerwała, uśmiechnęła się i wskazała na dwie obserwatorki.

Albert uśmiechnął się, a barwa jego ciała zaczynała osiągać normalny kolor.

– Dziękuję Anastazjo – rzekł, gdy niemal całkowicie się uspokoił.

– Masz jeszcze rumiane policzki – uśmiechnęła się delikatnie i pogładziła go po twarzy, ostrożnie zbliżając rękę z obawy przed poparzeniem.

– To już raczej nie kwestia braku kontroli nad mocą – zaśmiał się, a policzki dziewczyny również zmieniły swój kolor na różowy.

Zawstydzona Anastazja zapomniała, że wciąż utrzymuje wodę wokół nich i po chwili zalała ich gorąca ciecz. Speszona dziewczyna podniosła się z miejsca i podała rękę przyjacielowi, którego temperatura znacznie się już obniżyła.

– Faktycznie gorąco – stwierdził Albert, gdy mógł już poczuć prawdziwą temperaturę wody, która zdążyła ostygnąć jedynie na tyle, że przestała parzyć.

– Chyba zostanę tu jeszcze chwilę. Po tak długim i wyczerpującym dniu przyda mi się gorąca kąpiel – ogłosiła Anastazja i położyła się plecami na wodzie.

– Pić mi się chce jeszcze bardziej od patrzenia na tę wodę – zakomunikował Albert i spojrzał w stronę wychowawczyni.

Pani Borgacz odetchnęła z ulgą, na widok całych i zdrowych podopiecznych. Podeszła do namiotu i zabrała swoją metalową manierkę oraz kilka bandaży z apteczki, które przyniosła na brzeg jeziora. Ułożyła grubą warstwę materiału na ziemi, a kolejną oplotła wlew manierki.

– Anastazji, spróbuj wydobyć trochę wody, która jest pod ziemią i sprawić, by przepłynęła przez ten materiał do mojej manierki – poinstruowała.

Dziewczyna spełniła jej prośbę i już po chwili wszyscy zauważyli przejrzystą wodę, która przepływa przez ułożony materiał, a później przez drugi wpadając do naczynia.

– Czy już mogę to wypić? – zapytał Albert.

– Jeszcze nie. Teraz potrzebujemy twojej pomocy, bo tak przefiltrowaną wodę trzeba zagotować – odpowiedziała.

Albert z początku wydawał się przerażony, na wieść, że znów ma użyć mocy, nad którą nie panuje, ale kiedy tylko Anastazja położyła dłoń na jego ramieniu i oznajmiła, że z przyjemnością ponownie obleje go wodą, jeśli coś pójdzie nie tak, dał się namówić. Pani Eleonora ułożyła manierkę między dwoma skalami, a Albert stworzył mały płomień, który powoli podgrzewał naczynie od spodu. Po kilku minutach woda była już zdatna do picia i wystarczyło tylko, żeby ostygła. Napełnienie wszystkich butelek zajęło trochę czasu, ale w końcu się udało.

Księżyc był już wystarczająco wysoko, by jego srebrzyste odbicie w całej okazałości prezentowało się w spokojnej tafli wody w jeziorze. Pani Borgacz mogła w końcu odetchnąć po kolejnym dniu pełnym wrażeń i udała się do swojego namiotu na zasłużony odpoczynek. Anastazja, Teresa i Albert pływali jeszcze chwilę w ciepłej wodzie, po czym wyszli, przebrali się w suche ubrania, rozwiesili mokre na ciepłych skałach i zasnęli w swoich namiotach.

Noc minęła dość spokojnie. Tylko czasem można było usłyszeć pohukiwania sowy, świszczący nad skałami wiatr i ciche chrapanie z namiotu wychowawczyni, które, co chwilę budziło Teresę, gdyż nie miała zbyt głębokiego i twardego snu.

TRZYNASTY GWIAZDOZBIÓR ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz