...

33 9 3
                                    

Nikt nie chciał wyjeżdżać z Motyla, bo, mimo, że nie mają tutaj lekko, to jest w tym budynku coś, co kojarzy im się z prawdziwym domem, a nawet bardziej z domem babci, których większość z dzieciaków nawet nie poznała. Wnętrza i meble, chociaż stare i zmęczone przez czas, miały w sobie coś, czego nie sposób wyjaśnić, ale sprawiały, że miejsce to było przytulne i ciepłe. Dzieciakom nie brakowało tutaj niczego niezbędnego, mieli jedzenie, wygodne łóżka, ubrania i nawet czas na rozrywkę. Mimo twardej ręki przy byciu wychowawcą, pani Borgacz oddawała tym dzieciakom, co tylko mogła. Teraz, kiedy słuchała tych protestów, łza zakręciła się w jej oku ze wzruszenia. Był to znak dla kobiety, że oni mimo wszystko dobrze czują się w Motylu pod jej okiem.

Pani Eleonora nie mogła jednak pokazać przed nimi swojej słabości, dlatego gdy tylko łzy zaczęły wypływać z jej oczu, odwróciła się od podopiecznych i szybkim krokiem podeszła do dziury w ścianie stołówki, udając, że ją ogląda. Wychowankowie pobiegli do domu i niechętnie rozpoczęli pakownie, na jak to określili „nudne wakacje". Pani Borgacz weszła przez dziurę w stołówce do kuchni i wykonała jeszcze kilka telefonów do fachowców, którzy mieli przyjechać i naprawić zniszczenia Motyla. Zaraz za nią pobiegła trójka dobrze jej znanych wychowanków, którzy tak jak ona chcieli odnaleźć porwaną Rozalię. Albert oraz Anastazja i Teresa pomagali ustawić ławki i krzesła w taki sposób, żeby nie zawadzały przy naprawach. Żadne z nich nie mogło doczekać się rozmowy z wychowawczynią, dlatego robili co mogli, by tylko ją przyspieszyć.

– Czy możemy w końcu porozmawiać o tym co się stało z naszą przyjaciółką? – zapytał z wyrzutem Albert.

– Ah Anastazjo, mogłam się spodziewać... powiedziałaś im o wszystkim – odpowiedziała pretensjonalnym tonem.

– Tak, ale ja musiałam, bo oni są moimi przyjaciółmi i nie będę ich okłamywać. Poza tym oni są jak ja i Rozalia! – obroniła się, na co pani Eleonora zrobiła wielkie oczy.

– Jak to, wy wszyscy coś potraficie? – stanęła zaskoczona, a cała trójka pokiwała głową.

– Ale nie powiemy pani nic więcej, dopóki nie zaczniemy szukać naszej przyjaciółki! – postawiła warunek Teresa, która właśnie wycierała łzę z policzka.

– Nie mogę was w to mieszać, to zbyt ryzykowne i niebezpiecznie. Wy nie wiecie do czego zdolni są ci ludzie, a ja mam obowiązek was chronić. Nikt nie powinien o was wiedzieć. Anastazja się ujawniła, więc i tak jest już w ogromnym niebezpieczeństwie.

– Myśli pani, że te stworzenie będzie mnie ścigać? – zapytała, wpatrując się z obawą w panią Borgacz.

– Myślę, że tak, dlatego to bardzo ważne żebyś teraz nie przebywała w Motylu, tutaj nie będziesz bezpieczna. Podzwonię do ośrodków w innych miastach. Gdzieś na pewno będzie dla ciebie miejsce Anastazji, a ja odnajdę waszą przyjaciółkę – oznajmiła i opuściła głowę w dół.

– To niby gdzie mam być? Przeniesie mnie pani i udamy, że nigdy nic się nie stało? – wykrzyczała z wyrzutem Anastazja.

– Nie możemy tego zrobić, nie chcemy uciekać, przecież to coś znalazło nas tutaj. Myślę, że może znaleźć Anastazję, gdziekolwiek będzie, a nas wytropi pewnie u pani Gowdy i co wtedy? Będziemy czekać, aż coś w końcu nas znajdzie i zaatakuje? Żadne miejsce, w którym przebywamy nie jest bezpieczne – dodał od siebie Albert.

– Uspokójcie się, próbuję pozbierać myśli! – strofowała ich wychowawczyni, kiedy tylko zaczęli się przekrzykiwać.

– Nie będziemy tu siedzieć z założonymi rękami, ani uciekać do pani Gowdy, a tym bardziej nie pozwolimy na rozdzielenie nas. Pójdziemy z panią albo sami będziemy szukać naszej przyjaciółki – postawiła twardy warunek Teresa.

Pani Borgacz ze złości zrobiła się cała czerwona. Ostatnie czego chciała, to krzywda nastolatków, których wychowywała, odkąd byli małymi dziećmi. Wiedziała, że znalazła się w potrzasku.

– No i co zrobicie? Gdzie pójdziecie? – zapytała z drwiną w głosie, a nastolatkowie zdali sobie sprawę, że wciąż nie wiedza zupełnie nic o możliwym położeniu przyjaciółki, a dobre relacje z panią Borgacz, to jedyne, co może im w tym momencie pomóc w jej odnalezieniu.

– Nie wiem, zrobimy cokolwiek, ale na pewno nie będziemy siedzieć i czekać, aż to coś będzie chciało porwać Anastazję, albo któreś z nas. Przecież to ogromny wąż! Musiał zostawić jakieś ślady – stwierdził Albert.

Pani Borgacz była widocznie zdenerwowana i zatroskana. W jej oczach widać było zbierające się łzy, a jej usta zaciśnięte były w jedną linię. Wypuściła powietrze z płuc i wyglądała na prawie całkowicie zrezygnowaną.

– My tylko chcemy znaleźć przyjaciółkę. I tak siedzimy już w tym za głęboko, a pani wie, że to, co potrafimy ma z tym jakiś związek i możemy się przydać – przekonywała Anastazja.

– Tak, proszę nas nie zbywać. Pani reakcja na wieść o naszych zdolnościach była zbyt podejrzana. Pani doskonale wie, że mamy prawo o wszystkim wiedzieć – dołączyła się Teresa.

– Tak dzieciaki, wiem, że są na świecie ludzie tacy jak wy i nie pociesza mnie fakt, że jesteście jednymi z nich. Obawiałam się, ale spodziewałam się tego, że z moim szczęściem traficie właśnie na mnie. Nie wiedziałam tylko, że dowiem się o tym w taki sposób. Ale skoro macie ze mną iść, musze jakoś wytłumaczyć waszą nieobecność, a wy o waszych mocach opowiecie mi po drodze – powiedziała zrezygnowana wychowawczyni, po czym odeszła zamiatając długą spódnicą brudną od pyłu podłogę.

– Hej, a co się stało z tą, no ten, głową? – zapytała na odchodne Anastazja.

– Powiedzmy, że nie wszystko, co znajduje się w chłodni, da się zjeść. Lepiej tam nie zaglądajcie – odpowiedziała z przekąsem, wiedząc, że i tak to zrobią.

Albert natychmiast podbiegł do chłodni, otworzył ją, a jego oczom ukazał się dość duży, czarny materiałowy worek, który chłopak wyjął i natychmiast zajrzał do środka.

– Wy z tym walczyłyście? – otworzył usta ze zdziwienia i popatrzył na Anastazję, która przeczesując dłonią brudne kosmyki włosów tylko lekko się uśmiechnęła i pokiwała głową.

Albert zawiązał worek z powrotem i odłożył pakunek do chłodni. Pomimo ostatnich wydarzeń, starał się zachować powagę i być wsparciem dla przyjaciółek, chociaż sam nie miał pojęcia, co powinien zrobić.

TRZYNASTY GWIAZDOZBIÓR ✔Where stories live. Discover now