...

33 8 0
                                    

Anastazja odwzajemniła spojrzenie i zdjęła nieśmiało buty. Mając na sobie krótkie spodenki i koszulkę od piżamy, zanurzyła stopy w wodzie. Gdy poczuła jej ciepło, zrobiła kilka kroków, przesuwając się do wody sięgającej jej do za kolana. Schyliła się lekko by nie zmoczyć ubrania i ponownie zanurzyła dłonie w wodzie. Poruszała nimi, tworząc łagodne fale na jeziorze.

– Musisz poczuć, że to ty masz kontrolę nad wodą, a nie ona nad tobą. Skup się, żeby kontrolować emocje. Nie musisz używać do tego złości ani innego uczucia. Po prostu skup się jedynie na swojej mocy i niech ona cię wypełni – rzekła pani Eleonora, stojąc nad brzegiem jeziora.

Anastazja zamknęła oczy i wczuła się w niespokojną toń, mocząc koniuszki palców. Malutkie, błękitne fale rozchodziły się dookoła, stając się coraz większe i większe. Gdy docierały do brzegów, na początku rozbijały się, rozpryskując duże krople na trawę. Anastazja otworzyła jednak oczy i starała się obserwować drogę każdej z nich, próbując łagodzić fale przed dotarciem do brzegu. Po kilku próbach woda przy brzegach była już spokojniejsza, a na twarzy Anastazji wymalował się szeroki uśmiech.

– Łał, to było świetne – skomentował Albert, a Teresa okrzyknęła piskliwie z podziwu i zaklaskała kilka razy w dłonie.

– Chyba stać cię na więcej – zasugerowała stanowczo pani Eleonora.

Anastazja kiwnęła głową w geście przyjęcia wyzwania. Ponownie zanurzyła dłonie w wodzie, lecz tym razem woda zaczęła cofać się od brzegu, pozostawiając tylko kilkucentymetrową warstwę cieczy przy dnie. Woda zbierała się i rosła wokół Anastazji, tak, że w pewnym momencie nastolatka nie była już widoczna. Widać było jedynie przeźroczystą wodę, która mieniła się od światła księżyca w pełni. Anastazja włożyła dłonie pod antygrawitacyjny, szumiący wodospad. Po chwili opuściła je, a woda powoli spłynęła do zbiornika ukazując niezwykle gładką taflę.

– Nieźle – stwierdził Albert, którego oczy błyszczały z zachwytu.

– Niesamowicie – dodała od siebie Teresa.

– Całkiem dobrze, jak na pierwszą lekcję. – Ocena wychowawczyni była tak samo surowa i sprawiedliwa, jak oceny, które wystawia dzieciakom w Motylu, za wykonane przez nich zadania.

– Mogę teraz ja? – zapytała podekscytowana Teresa.

– Oczywiście – odpowiedziała łagodnie pani Borgacz i wyprostowała dłoń w kierunku Anastazji, na znak, żeby dziewczyna pozostała w wodzie.

– Co mam zrobić? – dopytywała Teresa.

– Stań naprzeciwko Anastazji. Musisz zobaczyć swój dar, żeby zrozumieć jego dzianie, a woda ci w tym pomoże – powiedziała wychowawczyni, a Teresa od razu wbiegła do jeziora, chlapiąc na wszystkie strony.

Anastazja uniosła dłoń do góry, a w powietrzu zawisła przezroczysta, błyszcząca kula. Teresa zamknęła oczy i wyciągnęła ręce. Łagodny powiew wiatru zaczynał szumieć w uszach wszystkich, a woda w powietrzu zaczęła delikatnie drgać. Po chwili przyjęła kształt kręcącego się walca. Teresa otworzyła oczy i poruszając palcami u rąk, które trzymała teraz na wysokości żeber, manewrowała powiewami wiatru, tworząc z walca wir, który bardzo szybko rósł, rozpryskując wodę na boki. Ciemnoszary wir stawał się coraz większy i sięgał od tafli jeziora, aż na kilka metrów wzwyż. Teresa przestraszyła się, gdyż kątem oka zobaczyła, jak wir coraz bardziej przyciąga do siebie Anastazję, próbującą zatrzymać go, tworząc fale i odciągając wodę jak najdalej.

– Musisz spróbować zmienić kierunek wiatru! – wykrzyczała pani Eleonora, próbując przebić się przez hałas wywołany przez rosnące w siłę tornado.

Dziewczyna czuła, że traci kontrolę nad swoimi mocami, dlatego skupiła się najmocniej, jak potrafiła i wykonała ruch, jakby chciała pogładzić wirujące powietrze dłońmi. Świszczący hałas ucichł po chwili, a Anastazja, która została niemal wciągnięta przez powietrze, przewróciła się do wody.

– Przepraszam Anastazjo – powiedziała skruszona do przyjaciółki i pomogła jej się podnieść.

– Nic się nie stało – odpowiedziała i uśmiechnęła się. – Udało ci się nad tym zapanować i to najważniejsze.

– To chyba teraz twoja kolej, Albercie – rzekła pani Eleonora, zawieszając swój przenikliwy wzrok na chłopaku, który wydawał się teraz nieco stresować.

Albert nieśmiałym krokiem podszedł do wody i zanurzył w niej stopy. Wychowawczyni rzuciła kilka zwiniętych kartek, które wyciągnęła z kieszeni i rzuciła do Teresy.

– Tereso, spróbuj zawiesić te kartki w powietrzu, mniej więcej na wysokości twarzy Alberta, ale około metr od niego – wydała instrukcje.

– Wszystko będzie dobrze, poradzisz sobie – Anastazja zwróciła się do chłopaka, który ze strachu pocierał rękami spodnie.

– Nie widzę innego wyjścia – odpowiedział zalotnie, uśmiechnął się, próbując ukryć zdenerwowanie i puścił oczko do dziewczyny.

Teresa użyła swojego daru, aby unieść zgniecioną papierową kulę w powietrzu. Albert popatrzył na panią Eleonorę, która kiwnęła głową na znak, że może zaczynać i wytarł dłonie o spodnie.

Albert zacisnął ręce w pięść i wziął głęboki wdech do płuc. Kiedy wypuszczał powietrze i rozluźnił dłonie, a wszyscy wpatrywali się w niego z wyczekiwaniem. Nie wydarzyło się jednak zupełnie nic, przez dłużą chwilę. Chłopak stawał się coraz bardziej zdenerwowany z każdą następującą po sobie chwilą.

– Nic nie szkodzi Albercie, spróbujesz następnym razem – skomentowała wychowawczyni, a chłopak był już widocznie zestresowany. Spoglądał w jezioro, stroniąc od kontaktu wzrokowego z kimkolwiek.

TRZYNASTY GWIAZDOZBIÓR ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz