Rozdział 6

38 9 2
                                    

Sparaliżowana strachem Hela omdlała i opadła na stojące obok niej krzesło, Anastazja biegała po ogrodzie wywołując imię przyjaciółki, a pani Eleonora zatraciła się w poszukiwaniach na tyle, że nie docierało do niej żadne słowo. W oczach pani Borgacz zawsze gościło rozzłoszczenie, ale strach i gniew, które teraz przebijały się na jej twarzy, były całkowitą nowością.

– Co to był za stwór i gdzie ją zabrał?! – dociekała Anastazja, próbując opanować swój szloch.

– To był Divisus, ale wcześniej widziałam go jedynie na starych obrazach – odpowiedziała wycieńczona walką i poszukiwaniami wychowawczyni.

– Co to ten Divisus? I dlaczego odrosła mu głowa!? – zadawała kolejne pytania, próbując wydobyć z wychowawczyni, jak najwięcej informacji.

– Divisus to mityczne stworzenie, którego początki i historia sięgają korzeniami herosów i bogów. Jest pewna legenda... głosi, że został uduszony przez Asklepiosa, ale wtedy podpełzł do niego inny wąż i wskrzesił Divisusa. Ta historia jest długa i zawiła, a poza tym nie mam pojęcia, czy jest prawdziwa. Ten świat skrywa wiele sekretów, takich o których wam się nie śniło – opowiedziała, a dziewczyna starała się zachować stan skupienia na jej słowach, aby wszystko dobrze zrozumieć.

– Ale gdzie on zabrał Rozalię? – dopytywała, ale spotkała się tylko ze współczującym wyrazem twarzy i słowami, których najbardziej się obawiała.

– Nie mam pojęcia, ja sama chciałabym wiedzieć – pani Borgacz opuściła ręce.

Anastazja dziwiła się, że pani Eleonora nie pyta o zdolności jej oraz Rozalii, ale być może nie miała do tego teraz głowy. Pewne dla dziewczyny było teraz tylko to, że jej przyjaciółka zniknęła, a wychowawczyni musi mieć zdecydowanie więcej sekretów, o których do tej pory nawet nie wspomniała.

Do ogrodu zaczynali schodzić się wychowankowie, zaciekawieni i przerażeni okropnym hałasem. Widząc wielką dziurę w ścianie stołówki i zaglądając przez nią do środka, starali się zrozumieć, co właściwie spowodowało takie zniszczenia. Wielu z wychowanków zmartwiało się, jak potoczą się teraz ich losy i czy wciąż będą mogli mieszkać w Motylu. Zamęczali panią Borgacz mnóstwem pytań, a ta nie miała ani siły, ani ochoty odpowiadać na żadne z nich, gdyż sama nie do końca miała pojęcie co zrobić.

Gdy zebrała się wystarczająco duża grupa osób pani Eleonora oświadczyła, że zbiórka odbędzie się za godzinę przy altanie w ogrodzie. Poleciał również Anastazji, aby zwołała dwójkę nastolatków, odbywających w tej chwili swoją karę i spróbowała pominąć fakt zniknięcia Rozalii, obiecując jej, że zrobi wszystko co w jej mocy, aby odnaleźć porwaną przez potwora dziewczynę. Anastazja oczywiście nie zamierzała posłuchać prośby wychowawczyni. Pobiegła do budynku i łapiąc za rękę Teresę przeciągnęła ją do pokoju Alberta. Teresa bardzo zmartwiła się, kiedy zobaczyła poszarpane, brudne ubrania, liczne małe rany na rękach i czerwone od łez oczy przyjaciółki. Nie protestowała nawet, kiedy Anastazja kazała jej złamać zasady odbywanej kary.

– Co się stało, co to był za hałas?! – dopytywała zmartwiona Teresa.

– Anastazjo, nic ci nie jest? – dołączył się zmartwiony stanem przyjaciółki Albert.

Anastazja uspokoiła swój oddech i opowiedziała całą historię najszybciej, jak tylko potrafiła, a dwójka przyjaciół wgapiała się w nią z niedowierzeniem.

– Chcesz powiedzieć, że to coś porwało Rozalię? – zapytała zrozpaczona Teresa.

– Tak, pani Borgacz prosiła, żeby nic wam nie mówić, ale my musimy ją znaleźć! – przekonywała oszołomiona.

– Oczywiście, że tak, ale chyba powinniśmy najpierw z nią porozmawiać – stwierdził Albert.

– Tak, ona na pewno ukrywa przed nami o wiele więcej, niż mi zdradziła – zgodziła się Anastazja.

Cała trójka udała się na zbiórkę, którą zorganizowała pani Eleonora. Zdawało się, że w altanie byli już wszyscy i na szczęście nikt więcej nie zauważył zniknięcia Rozalii, która zawsze była raczej cichą osobą i nie zwracała na siebie szczególnej uwagi. Pani Borgacz stanęła w wejściu do altany i poprawiła swoją szarą spódnicę, w którą przebrała się przed chwilą, gdyż poprzedni strój nosił znamiona walki. Wychowankowie patrzyli na nią wielkimi oczami, jedni z zaciekawieniem, a inni z przerażeniem.

– Jak widzicie, nasza stołówka została uszkodzona. Powodem tego była awaria rur, które rozsadziły ścianę oraz podłogę, tworząc ogromne dziury – tłumaczyła, próbując ukryć swoje zdenerwowanie i trzęsące się ręce.

– A dlaczego wszystkie ławki są porozrzucane? – dopytywał jeden dwunastoletni chłopiec.

Pani Borgacz bała się, że wychowankowie posądzą ją o kłamstwo, musiała zatem kłamać lepiej niż kiedykolwiek. Wyprostowała się i wciągnęła jak najwięcej powietrza do płuc. Wypuściła je powoli i poprawiła okulary.

– Podłoga zaczęła się trząść, to normalne, że ławki się przewróciły. Przecież krasnale ogrodowe tego nie zrobiły młodzieńcze. Jeszcze jakieś pytania? – próbowała zachować zimną krew.

– I co teraz zrobimy? – zapytało łamiącym głosem kolejne dziecko.

– Kontaktowałam się z domem pani Mory Gowdy w sąsiednimmieście. Obiecali zająć się wami przez kilka dni lub tygodni. Niestety naszastołówka nie da rady zapewnić wam odpowiednich warunków żywienia, będąc w takimstanie. Musicie się spakować do siedemnastej, wtedy przyjedzie po was autobus.Proszę, abyście zachowywali się dobrze. Róbcie wszystkie zaległe ćwiczenia ipokażcie pani Gowdzie, na jakim etapie w nauce jesteście. Obiecała poprowadzićz wami kilka uniwersalnych lekcji. Nie będzie mogła uczyć was indywidualnie,jak robiłam to do tej pory, ale jakoś dacie sobie radę. Ja zostanę tutaj, ponieważmuszę nadzorować prace naprawcze. Możliwe, że będę musiała wyjechać później najakiś czas, ale nie martwcie się. Znalazłam już za siebie zastępstwo –oznajmiła i stanęła wyprostowana, patrząc na protestujących wychowanków. Kiedytylko powrót do Motyla będzie możliwy, zajmie się wami pan Dąbrowski. Na razieHela pojedzie z wami.

TRZYNASTY GWIAZDOZBIÓR ✔Onde histórias criam vida. Descubra agora