...

35 9 0
                                    

Teresa i Albert pobiegli za przyjaciółką. Dogonili ją tuż obok żelaznych drzwi, które akurat zaczynały się otwierać. Nastolatkowie byli pewni, że to Elgizibiusz przyszedł, żeby zawołać ich na obiad lub coś im pokazać, ale w zamian na arenie pojawiła się pani Eleonora.

– Mam nadzieję, że byliście grzeczni i wystarczy wam na razie treningu. Kolejny zrobicie wieczorem – wychowawczyni spojrzała na twarz Anastazji, przez którą wręcz przebijała złość. – Matko jedyna, co ci się stało? Wszystko w porządku? – zapytała z troską.

– Tak, wszystko dobrze. Po prostu nie poszedł mi ten trening – wbiła wzrok w ziemię, a nerwy powoli opadały.

– No cóż, czasami tak bywa – rozłożyła ręce. – Chciałam wam tylko powiedzieć, żebyście nie używali swoich mocy poza tą areną. Takie tutaj obowiązują zasady i nie chcemy ich łamać – powiedziała stanowczo, a nastolatkowie pokiwali głowami. Nagle za kobietą pojawił się wysoki i przystojny, dorosły mężczyzna. Na oko wyglądający na około czterdzieści pięć lub pięćdziesiąt lat, z lekkim zarostem, brązowymi oczami i podobnego koloru włosami. W jednej ręce trzymał talerz z obiadem, a w drugiej torbę na narzędzia.

– Eleonora? – zapytał zaskoczony widokiem wychowawczyni mężczyzna i prawie upuścił naczynie. Pani Borgacz na dźwięk tego głosu podskoczyła w miejscu. Zamknęła na chwilę oczy i wzięła głęboki wdech. Na jej ustach pojawił się miły uśmiech, którym próbowała zakryć nerwowy tik w oku, pojawiający się zwykle tylko w ekstremalnych sytuacjach. Nastolatkowie dobrze znali tę emocję, gdyż bardzo często sami prowokowali sytuację, w których oko pani Eleonory zacznie drgać. Czasem nawet zakładali się, kto bardziej ją zdenerwuje.

– Aron! – zaskrzeczała i odchrząknęła. – Jak miło cię widzieć – dodała po chwili, odwróciła się i odgarnęła kosmyk włosów, opadający na twarz. Mężczyzna wydawał się tak samo zaskoczony i zestresowany jak ona.

– Ciebie też. Długo tu jesteś? Dlaczego dopiero teraz cię widzę? – dopytywał.

– Przybyliśmy wczoraj wieczorem. Nie było czasu, aby ze wszystkimi się przywitać – machnęła ręką. – Musimy już niestety iść. Ali wzywa na obiad – widocznie próbowała uciec od rozmowy z mężczyzną.

– Może porozmawiamy później? – zaproponował i poprawił włosy łokciem, kołysząc się przy tym na boki, gdyż ciężko było mu tego dokonać, mając zajęte obie dłonie.

– Jasne, jakoś się złapiemy!

– Zapraszam was wszystkich dziś do siebie na kolację. Przedstawisz mi... – zrobił pauzę z nadzieją, że Eleonora przedstawi nastolatków, z którymi rozmawiała.

– To moi wychowankowie. Anastazja, Teresa i Albert. Trenowali tutaj. To bardzo długa historia, którą pewnie opowie ci Elgi. Mamy do załatwienia pewną rzecz i raczej nie będziemy mieli czasu, żeby do ciebie wpaść. Ale bardzo dziękujemy za zaproszenie – przekonywała, a nastolatkowie od razu zauważyli, że ich wychowawczyni po prostu nie chce spotkać się z tym mężczyzną.

– Tak, musimy dużo ćwiczyć i pani Eleonora nam pomaga. Bardzo dziękujemy za propozycję. Chętnie skorzystamy następnym razem – dopowiedział Albert.

Mężczyzna wyraźnie posmutniał, ale mimo to nie odrywał wzroku od pani Eleonory. Wyglądał na zafascynowanego tym spotkaniem. Podszedł bliżej kobiety i skradł jej delikatnego buziaka w policzek.

– Mimo wszystko liczę, że uda nam się jeszcze porozmawiać – wyznał, gdy był jeszcze dość blisko, by kobieta mogła usłyszeć jego szept.

Pani Eleonora stanęła jak zaczarowana i nie była w stanie poruszyć się choćby o centymetr. Kiedy mężczyzna zniknął w drzwiach prowadzących na wieżę strażniczą, Teresa zaczęła machać kobiecie dłonią przed twarzą, aby wyrwać ją z tego dziwnego transu.

– Wszystko z panią w porządku? – dopytywała nastolatka. – Halo! Halo?!

– Oh Tereso, zabierz te rękę! – wzburzyła się kobieta. – Chodźcie na obiad.

– Albercie, twoja noga! – krzyknęła Anastazja, przerzucając na chłopaka uwagę wychowawczyni.

– Tak. Zoja powiedziała, że regenerujemy się szybciej, kiedy używamy naszych mocy – odrzekł, ściszając głos, gdy wspomniał imię dziewczyny. Przypomniał sobie bowiem, że Anastazja nie pała do niej przyjaźnią.

– Widać, że miała rację. Chodzisz jak nowy! – ucieszyła się wychowawczyni, a Anastazja, która sama wpakowała się w tę sytuację, przewróciła oczami.

Nastolatkowie spostrzegli, że faktycznie zgłodnieli i byli wykończeni po treningu, mimo iż poświęcili na niego zaledwie kilka godzin. Elgizibiusz ostrzegał, że powinni zacząć od jednego dziennie, a dwa zafundować sobie dopiero następnego dnia, kiedy odzyskają pełnię sił po podróży. Zafascynowani porankiem planowali już jednak drugi trening tego samego dnia, wieczorem.

Już przed domem czuć było wspaniały zapach ciepłego jedzenia, na który brzuchy nastolatków zareagowały głośnym burczeniem. Albert nawet pokusił się o stwierdzenie, że zapach jest tak silny, że gdyby teraz zawiązać mu oczy, z pewnością dotarłby do stołu bez niczyjej pomocy, omijając wszystkie przeszkody.

Kiedy tylko otworzyli drzwi, zapach pysznego jedzenia zaczął jeszcze mocniej docierać do ich nozdrzy. Niemal przepychali się, żeby tylko jako pierwszym dotrzeć do zastawionego przez Ali stołu, na którym czekały na nich talerze z kremową zupą oraz liczne, domowe specjały.

– Pięknie pachnie – stwierdziła Anastazja, kiedy zajmowała jedno z krzeseł przy stole.

– Nie da się ukryć! – potwierdziła jej słowa Teresa.

Albert wpatrywał się w jedzenie, próbując po kryjomu skubnąć coś, zanim wszyscy zasiądą do posiłku. Po chwili do pomieszczenia dotarła również wyprzedzona i pozostawiona w tyle wychowawczyni, którą również przywiódł cudowny zapach. Zajęła jedno z przygotowanych miejsc i niemal od razu skarciła Alberta wzrokiem za wyciąganie jednego pieczonego ziemniaka z miski.

– Już po treningu? – zza rogu doszedł donośny, męski głos Elgizibiusza, który wyglądał jakby przed chwilą wybudzono go z popołudniowej drzemki.

– Tak, Eleonora zwołała ich na obiad. A ty dziś nie pilnujesz? – dopytywała zaskoczona obecnością męża Ali.

– Miałem ci powiedzieć... – podrapał się po głowie. – Ludomir chciał się zamienić – wyjaśnił, a Ali pokręciła głową.

– A jak było na treningu? – zapytał mężczyzna trochę z ciekawości, a trochę z chęci odwrócenia tematu od swojego zapominalstwa.

– Bardzo dobrze! – uniosła się Teresa. – Myślę, że jeszcze trochę i skopiemy tyłek temu Wężownikowi!

– Tereso! Wyrażaj się! A zwłaszcza przy stole! – skarciła ją Eleonora.

– Przepraszam – skuliła się.

– Eleonoro daj spokój. Ma prawo być na niego wściekła – Alina próbowała stanąć w obronie dziewczyny.

– Ale musi kontrolować swoje słownictwo. Pozwolisz raz, a później cały czas będzie trzeba zwracać uwagę – zbulwersowała się wychowawczyni. – Przepraszam. Bierzmy się za jedzenie – mruknęła ponuro.

– Mi też bardzo podobał się trening – stwierdził Albert. – I noga mnie już nie boli! – pochwalił się i pokazał, że nie nosi już opatrunku.

– Osz ty w życiu! Ja jak raz skręciłem kostkę to z dwa tygodnie musiałem oszczędzać – wyznał zaskoczony Elgizibiusz i przyjrzał się zdrowej kończynie chłopaka.

Kiedy Teresa i Albert opowiadali przebieg swoich wspaniałych treningów, Anastazja siedziała cicho z opuszczoną nad talerzem głową, szturchając jedzenie widelcem.

– A tobie jak poszło Anastazjo? – zapytała ciepło Ali widząc, że dziewczynę ewidentnie coś trapi, a pani Eleonora skarciła ją wzrokiem.

– Mi nie poszło wcale. Moje moce nie działają. Nie jestem w stanie podnieść nawet kropli wody – odrzekła, przyciskając widelec mocniej do talerza, aż jeden kawałek zielonego groszku wystrzelił na stół. – Przepraszam.

– Oj kochanie to nic takiego. Musisz po prostu odpocząć – powiedziała z troską w oczach Ali. – Leć na górę i się zdrzemnij. Wieczorem możesz znów spróbować swoich sił na arenie.

TRZYNASTY GWIAZDOZBIÓR ✔Where stories live. Discover now