...

32 8 1
                                    

Anastazja wybiegła z domu i ruszyła w nieznanym sobie kierunku. Minąwszy arenę treningową, przeskoczyła przez miejsce zwężania się rzeki i biegła jeszcze przez chwilę, próbując opanować oddech i wypływające mimowolnie łzy. Zatrzymała się przed ogromnym wodospadem, który wydał jej się jedną z najpiękniejszych rzeczy, jakie widziała. Zimna woda spływała masywnie, odbijając się od skał i wpadając do przejrzystego zbiornika, gdzie powoli uspokajała się. Szum, który towarzyszył temu procesowi uspokajał Anastazję, która nie chcąc być przez kogokolwiek zauważona, schowała się za spływającą taflą wody, by móc dać upust nagromadzonym emocjom. Zmoczyła się przy tym prawie całkowicie, ale nie miało to żadnego znaczenia. Nie rozumiała, jak to możliwe, że wcześniej bez problemu potrafiła zapanować nad swoimi mocami, a teraz nie wychodziły jej nawet najmniejsze i najprostsze rzeczy.

Kiedy Anastazja przetarła załzawione oczy, odkryła, że miejsce, w którym się znajduje to małej wielkości jaskinia, w której panował półmrok, a jedyne światło jakie tam docierało, wpadało przez taflę lejącej się wody. Dzięki temu jaskinia cały czas była piękna, a kolory tęczy tańczyły na wszystkich jej zimnych ścianach. Mokre ubrania sprawiły, że Anastazji zrobiło się okropnie zimno, ale nie odchodzić z tego miejsca, dlatego oparła się o jedną ze ścian i wpatrywała w małą, wypełnioną wodą i wydrążoną przez opadające pojedyncze krople dziurę w skale. W tym miejscu po raz pierwszy od kłótni ze swoją przyjaciółką poczuła spokój, na który bez wątpienia wpłynęła otaczająca ją woda. Gdy emocje opadły, a uwaga została skupiona na małej, ale przejrzystej kałuży zaczęła poruszać palcami. Woda jak na zawołanie zaczęła ruszać się w rytm, który wyobrażała sobie dziewczyna. Wydawało się, jakby Anastazja odzyskała swoje moce w tej jaskini. Czuła, że ma pełną kontrolę nad wodą i może sprawić, by zrobiła co tylko zechce.

Anastazja wstała, podniosła dłoń i stworzyła idealnie okrągły otwór we wzburzonej tafli, spływającej przed nią wody. Przesuwała go raz w lewo, a raz w prawo, do góry i w dół, uśmiechając się przy tym szeroko. Mogła utrzymać otwór, jak długo zechce i zmieniać jego kształt na każdy inny, dowolny. Zaskoczona usiadła na powrót pod skałą i skuliła się w kłębek, zadając sobie mnóstwo pytań o to, jak to możliwe, że tutaj jej moce działają, jak nigdy przedtem, a na arenie nie jest w stanie zrobić zupełnie nic. Właśnie wtedy w jej głowie, niczym głośne dzwony zabrzmiały słowa Elgizibiusza, który gdy zapytali o wielkie metalowe drzwi pomiędzy głazami odpadł „to ze względów bezpieczeństwa. Mieliśmy tu już małe tornado, pożar, a nawet tsunami. Te drzwi i głazy służą jako swego rodzaju zapora przed waszymi mocami". Anastazja myślała usilnie przez dłuższą chwilę. Próbowała zrozumieć, jakim cudem, ktoś kto nie posiada daru kontrolowania wody, mógł z tak małej rzeki, stworzyć jakiekolwiek tsunami. Przypomniała sobie teraz, jak Teresa trenowała swoje umiejętności na wodzie i jedyne, co była w stanie zrobić, to rozbryzgać ją na wszystkie strony areny, lub stworzyć falę, która opadła po chwili lub nie wypłynęła poza obszar rzeki. Nawet Jeremi, który bardziej panuje nad swoimi mocami, nie mógł stworzyć na tej rzece fali tsunami. Musiał mieć do dyspozycji całe morze lub ocean. Poza tym, kiedy Elgizibiusz to powiedział, zrobił dość nadzwyczajną minę, jakby chciał ugryźć się w język. Zdawało się jej jeszcze dziwniejsze to, że jej moce na arenie nie działały, mimo że cały czas czuła połączenie z wodą, zupełnie jakby ktoś lub coś próbował blokować jej moc. W głowie Anastazji wszystko zaczynało układać się w jedną spójną teorię, która wyjaśniała wszystkie te zawiłości.

Anastazja wysnuła, że na arenie musi być ktoś, kogo nie poznali, a kto posiada ten sam dar co ona. To było najprostsze i zarazem jedyne możliwe wyjaśnienie. Nie miała jednak pojęcia, jaki cel ludzie z wiąski mają w tym, aby pozwalać jej się upokarzać i zabrać możliwość treningu. Przecież to kompletna strata czasu. Przypomniała sobie również, że kiedy spotkali Arona, niósł on obiad na wieżę, a przecież nigdy nie pozwalano im tam wchodzić, twierdząc, że nie ma tam nic ciekawego, a sama wieża nie jest bezpieczna i stabilna. Widziała go później jeszcze kilka razy, kiedy zostawała trochę dłużej na arenie. Zawsze schodził z pustym talerzem. Przecież bez sensu byłoby, żeby sam wchodził tam tylko po to, by spałaszować swój posiłek.

– To tam się ukrywasz – mruknęła pod nosem Anastazja i obiecała sobie, że nikomu nie opowie o swojej teorii, dopóki nie będzie miała konkretnych dowodów na jej potwierdzenie. Postanowiła, że przez najbliższy czas nie obnaży tej tajemnicy opatrzonej w kłamstwo i to tutaj będzie trenować swoje umiejętności.

Anastazja wykonała kilka dodatkowych ćwiczeń i spędziła jeszcze około pół godziny na wgapianiu się w spływającą wodę. Zdawała sobie sprawę z tego, że jeśli zbyt długo nie będzie wracać, ktoś zacznie jej szukać, dlatego zebrała rzeczy, rozejrzała się czy nikt jej nie widzi i otworzyła przejście w wodospadzie, dzięki któremu jej już prawie suche ubranie nie zostało zmoczone ponownie. Chroniło ją to przed podejrzeniami używania mocy poza areną oraz przed dociekliwymi pytaniami o to, co jej się stało.

Jak postanowiła, tak też zrobiła. Wróciła do domu i od razu pobiegła do pokoju na górze, gdzie zastała Teresę, leżącą na łóżku z oczami wlepionymi w stronice jakiejś książki. Anastazja przywitała się z przyjaciółką, jak gdyby zupełnie zapomniała o kłótni i usiadła na swoim posłaniu. Wyjęła jedną z książek, które pożyczyła z biblioteczki Ali i otworzyła tam, gdzie ostatnim razem włożyła zakładkę.

– Nie jesteś zła? – zapytała zaskoczona Teresa, kiedy zauważyła całkowitą zmianę w zachowaniu Anastazji. Nie wydawała się już wściekła i spięta, jak przez ostatnie tygodnie.

– Nie, Albert ma rację. Nie mogę szukać Rozalii, póki nie opanuje własnych mocy. Byłabym dla was tylko ciężarem – odparła spokojnym tonem i zaczęła wczytywać się w lekturę. Słowa przyjaciółki mocno zaskoczyły Teresę, która zamknęła swoją książkę i usiadła wyprostowana na brzegu własnego łóżka.

– Wiesz... martwiliśmy się o ciebie. Rozmawialiśmy jeszcze z Albertem, ale doszliśmy do wniosku, że nie jesteśmy jeszcze gotowi, żeby zmierzyć się z Wężownikiem. Nie wiemy nawet gdzie go szukać. Poza tym, jeśli lepiej się przygotujemy i pójdziemy razem z Jeremim, Klausem i Zoją to mamy większe szanse na pokonanie go!

Anastazja uśmiechnęła się, pokiwała głową i zakryła twarz książką, jakby zupełnie nie była zainteresowana rozmową z przyjaciółką. Nie potrafiła skupić się na okłamywaniu jej, ale wiedziała, że tajemnica jest dużo bezpieczniejsza, jeśli tylko ona ma o niej pojęcie. Poza tym ich mocy nikt nie bojkotuje i są w stanie normalnie trenować.  

TRZYNASTY GWIAZDOZBIÓR ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz