... (bonus)

35 8 0
                                    

– Dokończ myśl Albercie – zleciła zainteresowana jego teorią wychowawczyni, na co Teresa otworzyła usta ze zdziwienia.

– Nie wiem, co jest w tych skałach, ale może właśnie tam powinna iść. Sama mówiła, że coś ją tam przyciąga. Poza tym do najbliższej drogi jest pewnie ze trzydzieści kilometrów. Sprawdzałem mapy przed wyjściem i nie widziałem żadnej w pobliżu. Zaniesienie jej tam może potrwać do rana – tłumaczył.

– Mówiła, że im bliżej tym bardziej to czuje. Może właśnie powinniśmy zawrócić? Chociaż kilkaset metrów – zaproponowała Teresa.

– Zrobimy tak, jak powiedział Albert – zaskoczyła swoją wypowiedzią wychowawczyni.

– Naprawdę? Przecież pomysł Teresy wydaje się bardziej rozsądny, nawet mnie przekonała – odpowiedział chłopak.

– To skrajnie nieodpowiedzialne, ja nie wezmę w tym udziału i idę poszukać pomocy – skomentowała Teresa i zebrała swój plecak z ziemi.

– Zanim dotrzesz do cywilizacji, czeka cię samotna droga przez gęsty las i to w nocy – powiedziała pani Eleonora, aby zniechęcić nastolatkę do jej pomysłu. – Na środku skalnego pola jest łąka i jezioro. Skoro Anastazja kontroluje wodę, może wyczuła te jezioro..., ale to kolejna godzina drogi i ktoś musiałby ją nieść.

– Ja ją przeniosę, dam radę – zaproponował Albert i zwrócił się ku Teresie, patrząc na nią proszącym wzrokiem.

Zdenerwowana i zrezygnowana Teresa, opuściła głowę i zrzuciła plecak z ramion. Zebrała rzeczy Anastazji z ziemi i spakowała je, a jej plecak przywiązała do swojego. Dotknęła jeszcze głowy przyjaciółki i kiwnęła głową w geście przyznania wychowawczyni i Albertowi racji.

Albert podniósł nieprzytomną Anastazję i wszyscy razem weszli między skały. Droga była długa i bardzo kręta. Albert ledwo dawał radę przeciskać się z Anastazją na rękach, przez co porysował sobie całe plecy, co bardzo zmartwiło panią Eleonorę. Wędrowali wśród skał prawie godzinę, ledwo dając radę oddychać ze zmęczenia i gorąca, a wszystkie ścieżki były niczym labirynt, z którego nie ma wyjścia. Ciemne skały wciąż oddawały swoje ciepło, które nagromadziły od słońca, nie pozostawiając na wędrownikach suchej nitki. Na dworze zaczynało się powili ściemniać, a pomiędzy wysokimi głazami, wydawało się, że jest już mrok. Widoczność była znikoma, a wędrownicy powoli tracili nadzieję na wyjście z labiryntu cało.

TRZYNASTY GWIAZDOZBIÓR ✔Where stories live. Discover now