Rozdział 2

1.7K 68 10
                                    


POV Carla 

 Jadąc za starą Alfą do miejsca, o którym pierwsze co słyszałam, podziwiałam drogę. Byłam w szoku jak wielkie miałam luki w pamięci, bo nie pamiętałam większości przemierzanych ulic. Miasto się rozwinęło. Pojawiło się więcej wyższych budynków dominujących domki jednorodzinne. Burmistrz musiał wprowadzić jakieś nowelizację. Albo musiał dostać jakąś potężną dotację i zmodernizowali większość miasta. Nie widziałam innego rozwiązania i głupio było mi przyznać, że pojawiła mi się myśl, że maczał w tym palce mój ojciec. Ale jakiś wewnętrzny głos podpowiadał mi, że ten przedsiębiorczy skurwiel mógł przelać jakąś większą sumę by kogoś uciszyć i ukryć demony przeszłości. Lubił mieć je pod kontrolą i najlepiej, żeby nigdy nie ujrzały światła dziennego.

 Nie było to miasteczko, które opuszczałam i w którym się wychowywałam. Ja nie byłam tą samą naiwną i niczemu winną dziewczynką, która zamiast bawić się lalkami wolała iść na tor i przyglądać się pracy inżynierów.

 Stara Alfa ledwo dawała radę toczyć się po zakurzonych ulicach. Jax i Shawn mieli to szczęście, że słońce zaczynało zachodzić i znajdowało się za mną, przez co rzucałam na nich cień. Moja wredniejsza strona miała niezły ubaw, że mogła jechać za nimi. Co kilka metrów, kiedy ich czujność była uśpiona ze śmiechem wciskałam klakson. Głośny dźwięk wzdrygał chłopakami siedzącymi wewnątrz mniejszego pojazdu. Widziałam tylko jak przyspieszali i wystawiali zza okna środkowe palce. Albo kiedy za bardzo się włóczyli to podjeżdżałam im pod zderzak i spuszczałam samochód z obrotów. Wydawał z siebie groźny warkot. Sprawianie ludziom zawału było moją małą przyjemnością. Nagły przypływ adrenaliny powodował przyspieszenie tętna i oddechu. W takich momentach czułeś, że żyłeś. Nie ukrywałam też, że reakcje ludzi były najlepszą rozrywką. Nagłe zrywy z miejsca, podskakiwanie, łapanie się za serce albo złość wyrażaną w bluzgach. Mieli szczęście, że nie miałam podłączonych syren policyjnych. Gdyby taką usłyszeli padliby na zawał. Aż przypomniałam sobie jak z Wollym straszyłam tak naszych chłopaków. Wspomnienie tego zgasiło mój entuzjazm.

 Widząc migające światła awaryjne wiedziałam, że dotarliśmy na miejsce. Ściągnęłam nogę z gazu, samochód zwolnił i zaczął się toczyć. Zatrzymując się pod blaszaną bramą czułam, że to miejsce mogło mi się spodobać. Niepozorne, raczej wzbudzające negatywne myśli niż te pozytywne. Zniechęcające swoim wyglądem. Blacha, którą szurali po podłożu była wysoka na kilka metrów i połączona z murowanym ogrodzeniem. Wygląd był związany z kwestią bezpieczeństwa. Musieli ukrywać tam coś cenniejszego niż warsztat, a sama nazwa Oaza nie pasowała mi do nazwy warsztatu samochodowego. Może to była nazwa ich gangu? Może młodzi mężczyźni, których spotkałam jako pierwszych w tym mieście byli zamieszani w jakiś nielegalny biznes i sprowadzili mnie na swój szemrany teren?

 Nie mogłam ich oceniać przez miejsce, do którego przyjechaliśmy. Nie mogłam być osądzająca, skoro sama nie lubiłam, kiedy ktoś na mnie patrzył przez pryzmat nazwiska. Wychodziłabym na hipokrytkę, a starałam się nią nie być.

— Zaparkuj to bydle po prawej stronie. — Głos Shawna zabrzmiał gdzieś z boku. Wychyliłam się widząc jego twarz. — Albo jedź za Jaxem.

 Skinęłam przyjmując do wiadomości instrukcję.

 Wjeżdżając na plac nie skupiałam się na otoczeniu tylko na tym by przypadkiem nie walnąć w samochód Jaxa, który zdecydowanie nie powinien mieć podbitego przeglądu. Zaparkowałam obok chłopaka zajmując część wolnego placu. Wysiadając z samochodu zaczęłam rozglądać się po otoczeniu. Po lewej stronie znajdowały się dwa budynki. Jeden bardziej zadbany, piętrowy. Okna były przysłonięte zasłonkami. Wyglądało to jak motel niż dom rodzinny. Do niego przyłączona była hala. Zgadywałam, że tam właśnie mieliśmy się wybrać, bo wyglądała ona jak przydomowy warsztat.

Race For Love [+18]Where stories live. Discover now