Rozdział 18

1.3K 58 1
                                    


POV Carla 

 Siedziałam wsparta o przód Alfy mając wzrok utkwiony w rozpierający się widok zalesionego placu. Słońce chyliło się ku zachodowi ostatkami promieni spadając na wymęczoną twarz. W głowie tętniło się wiele myśli. Kotowały się, nachodziły na siebie. Męczyły mnie. Ich nagonka sprawiała, że słabłam, a fakt, że nie miałam ze sobą notatnika, w którym mogłabym je na bieżąco spisywać, albo układać w jakieś kolejności, potęgował to zmęczenie. Nie wiedziałam w co powinnam włożyć siłę. Co najpierw przeanalizować.

 Znali prawdę. Nie musiałam się martwić, że znałam ją tylko ja i Louis. Cieszyłam się, że poznały ją osoby, na których najbardziej mi zależało. Osoby, które zasługiwały na poznanie prawdziwego obrazu sytuacji. Spuszczenie im łańcuchów obłudy.

 Był to cios dla naszej trójki. Dla mnie, Aidena i Carlosa, który został w to zamieszany, bo był najlepszym przyjacielem Aidena. Bo był z nim od czasów przedszkolnych i był z nim kiedy mnie poznawali. Kiedy Aid łamał zasady i postanawiał do mnie zagadać podczas przerwy między wyścigami. Zakradli się od mnie do namiotu, z którego oglądałam wyścig. Uśmiechnął się w ten czarujący sposób i zaczął droczyć się ze mną. Wymieniał wszystkie błędy popełniane przez kierowców i wady konstrukcyjne. Wpieniał mnie i wydawał się mieć z tego dobry ubaw. Z mojego dąsania się i wymuszania we mnie reakcji. Byłam wtedy głupią gówniarą, mającą manierę jednej z księżniczek Dallas. Tylko zamiast burzyć się pod nosem i straszyć go swoim ojcem, zwyczajnie weszłam z nim w potyczkę słowną. Obiecał mi wtedy, że to nie będzie nasze jedyne spotkanie i dotrzymał obietnicy. Dotrzymał jej z nawiązką.

 I cieszyłam się, że mnie wtedy dostrzegł. Wziął pod swoje buntownicze skrzydła i sprawił, że również mi wyrosły. Nauczył mnie na nich szybować.

 Po wyznaniu prawdy poczułam jak z powrotem zaczynały się wyżynać, ale pojawił się opór. Bo choć prawda wyszła na jaw, nie wszystko zostało wyjaśnione na jasne i klarowne. Bo latać mogłam tylko z Aidenem u boku i z pewnością, że nasze uczucia były stałe. Że ponownie mogliśmy się w sobie zakochać.

 Największą zagwozdkę miałam związaną ze sobą. Nad nami wszystkimi wsiało jedno ważne pytanie: Dlaczego Clifford wysłał mnie do Teksasu?

 Pewne było jedno. Coś planował i nie było to nic dobrego. Zwrócił mnie do Teksasu, do miasta, gdzie popełnił najwięcej przestępstw. Do miasta pełnego tajemnic i kłamstw. Do miejsca, w którym poczynił wiele złego i miejsca, w którym miałam znaleźć na to dowody. Rodzinne miasto wydawałoby się nie przynosić mu już żadnych korzyści, a jednak coś w trawie piszczało. Wydawało mi się, że wszystko co miał zgarnąć już zgarnął. Skurwiel musiał znaleźć nową okazję o wzbogacenie się i podkreślenie swojej pozycji.

 Jednakże był nieświadomy, że nie pozwoliłabym mu na kolejne panoszenie się i wzbogacenia na cudzej krzywdzie. Wraz z Louis musiałyśmy znaleźć twarde dowody, a przez rozmowę z Aidenem podczas ataków na jego serwery wiedziałam, gdzie znajdował się punkt zaczepienia. Przeszłość Clifforda była jak labirynt, ale ja miałam instrukcję jak się po nim poruszać. Wystarczyło przetworzyć kilka razy wypowiedź Aidena o swoim ojcu i tym co stało się kilka lat temu.

 I przy okazji dowiedziałam się czegoś co mną wstrząsnęło. Michael Ward nie żył, a Aiden musiał pochować swojego ojca. Pochował go i nie było mnie przy tym. Nie mogłam go wesprzeć w tym ciężkim okresie. Choć wiedziałam, że Aid nie należał do osób, które miały opory przed mówieniem o emocjach, to również zdawałam sobie sprawę, że nie zawsze potrafił sobie z nimi poradzić. Patrząc jak kochał ojca i jakim darzył go szacunkiem musiał bardzo to przeżyć. W duchu modliłam się by ludzie, którymi się otaczał okazali się wystarczający by wspomóc go w tym trudnym okresie.

Race For Love [+18]Where stories live. Discover now