Rozdział 24

1K 57 1
                                    


POV Carla 

 Odłożyłam głowę na kolana wybuchając głośniejszym płaczem. Drżałam w spazmach smutku i przerażenia. Płakałam zdruzgotana sytuacją w jakiej się znalazłam. Nie spodziewałam się, że podąży to w takim kierunku. W kierunku wielkiej awantury i wybuchu Aidena. Nigdy go takiego nie widziałam. Takiego wątpliwego, niepewnego siebie i rozemocjonowanego. Takiego buzującego skrajnymi emocjami, które miały fatalny skutek. Było to dla mnie abstrakcyjne, ale też w jakimś stopniu zrozumiałe. Potrafiłam postawić się w jego sytuacji. Gdybym była na jego miejscu nie chciałabym słuchać o jego byłych. O jego życiu erotycznym. Ale nie potrafiłam zrozumieć dlaczego chciał od tak wyjść. Nie chciałam go puścić. Nie chciałam, żeby ode mnie odszedł, dopóki byśmy sobie wszystkiego nie wyjaśnili. Nie chciałam by zostawiał mnie w takim stanie. Źle mi się to kojarzyło. Rozemocjonowane wyjście i nieodwracanie się za siebie kojarzyło mi się ze stratą. A nie chciałam go ponownie stracić. Jego próba opuszczenia mnie w trakcie ostrej dyskusji wywołała we mnie wspomnienie naszego pożegnania, gdy zmuszona byłam opuścić Teksas. Wspomnienia bolały. A świadomość, że ponownie mogliśmy stać się jednym z nich odbierało mi powietrze z płuc.

 Jednak jeszcze większy ból sprawił mi swoim zrywem i uderzeniem w ścianę tuż obok mojej głowy. Ten huk rozniósł mi się wewnątrz czaski. Bolało mnie, że w taki sposób chciał dać upust emocją, skazując mnie na wewnętrzne katusze. Na ból serca wywołany jego krzywdą i wspomnieniem ojca, który mnie krzywdził.

 Zaczynałam opadać z sił.

 Zamroczona płaczem otrzepałam się z resztki ściany. Łupało mnie w głowie, skronie pulsowały tępym bólem. Bolało mnie gardło od ciągłego zaciskania i przełykania goryczy. Czułam, jakby krtań oplatały mi pnącza róży. Takie z zaostrzonymi kolcami. Drżąc przeniosłam się na kolana próbując wstać z ziemi. Próbując wziąć się w garść by móc odnaleźć Aidena i dokończyć z nim tę rozmowę. By postarać się uspokoić i wyjaśnić sobie problem z trzeźwymi umysłami, a nie podjudzanymi przez złość.

— Carla! Carla!

 Do środka wpadła zaniepokojona grupa. Byli przerażeni, jakby byli obecni podczas wybuchu Aidena. Jakby czuli dokładnie to samo co ja.

— Co tu się, kurwa, stało?! — warknął Carlos zataczając się lekko na bok. — Dlaczego jest dziura w ścianie?

— Carla? W porządku? — Lara jako najprzytomniejsza pomogła mi unieść się na nogi. — Jesteś cała?

— Tak — wychrypiałam, przecierając twarz. Sięgnęłam po wodę toczącą się po ziemi. Upiłam z niej kilka łyków uspokajając pragnienie. — Coś się stało? Dlaczego mnie szukaliście?

 Zapaliłam światło rozświetlając całe pomieszczenie. Dałam wody Carlosowi, który wyglądał, jakby koniecznie jej potrzebował.

— Ty nam powiedz. — Shawn stukał telefonem o dłoń, rzucając Jaxowi krótkie spojrzenie. — Chodzi o Aida.

 Od razu wzięłam się w garść. Porzuciłam rozpacz, łzy i wszystkie myśli, które mnie rozpraszały. Chłodna głowa.

— Co z nim? — zapytałam pełna napięcia. Ogarnęły mnie złe przeczucia. — Shawn, co z Aidenem? — ponagliłam go, widząc jak wahał się w odpowiedzi. — Nie ważne. Sama go znajdę.

 Podeszłam do kredensu szukając w nim odpowiedzi na nieme pytania. Pogrążona w płaczu zdołałam usłyszeć jak przeszukiwał szafkę z kluczykami, więc wziął któryś ze stojących na placu samochodów, które czekały na swoją naprawę. Samochodów, które czekają na przylot części, albo które czekają na zezłomowanie. Nie powinien brać żadnego ze stojących na placu, o ile to nie był, któryś z pojazdów, którymi poruszaliśmy się na co dzień.

Race For Love [+18]Where stories live. Discover now