Rozdział 21

1.2K 53 3
                                    


POV Aiden 

 Uświadamiając sobie ile czasu zmarnowaliśmy na głupich dyskusjach i oglądaniu Lary macającej Carlę zacząłem się niecierpliwić. Shawn miał rację. Dawno powinniśmy się wstawić na terenie toru, a nawet nie wyjechaliśmy z Oazy. Czując brak ruchu ze strony Carli byłem gotowy ją pogonić. Jednak się przed tym wstrzymałem. Wspólnie ze swoimi ludźmi wpatrywaliśmy się w obcy samochód, który na linii tablicy rejestracyjnej posiadał logo marki wypożyczalni. Choć dla mnie większym powodem do zmartwień był człowiek stojący w strudze światła i sprawiający zamarcie Carli.

— Wolly? Co ty tu robisz?

 Wyrywając się ze stanu odrętwienia podbiegła do mężczyzny i na niego wskoczyła. Serce ścisnęło mnie boleśnie na ten niepożądany widok, a zazdrość wybudzała się ze snu. Obcy człowiek trzymał ją w ramionach. Pozwalała mu się dotykać i ten fakt był ciosem prosto w serce.

— Co ty tu robisz? Jak znalazłeś to miejsce? — powtórzyła pytanie stojąc z powrotem na ziemi.

 Z resztą zbliżyliśmy się do nich. Shawn mając w poważaniu całą tę ckliwą scenę doprowadzającą mnie do skraju, wskazał telefon z wybranym numerem organizatora. Nasz późniejszy przyjazd opóźniał start ostatniego wyścigu turnieju. Mieliśmy to szczęście, że byłem królem, a na niego wypadało poczekać.

— Nie trudno było. Wystarczyło zapytać lokalsa o najlepszego mechanika. Kilka osób wskazało to miejsce. Co tam, Lorry?

 Firmowy uśmiech, którym błysnął spowodował poprawę jej humoru. Ścisnęła go za rękę emanując entuzjazmem, który robił się nieznośny. Korciło mnie by wsiąść i stąd odjechać. Ale druga część mnie była żądna poznania dalszych wydarzeń.

— Kto to?

 Jax jako pierwszy odważył się o to zapytać. Stojąca obok niego Lara zaplotła ramiona na piersi nie wyglądając na zadowoloną z odwiedzin obcego. Obcego, który musiał być kimś ważnym dla Carli.

— Wolly, mój przyjaciel, brat z Oregonu. — Przedstawiła o wiele starszego od niej mężczyznę. Musiał być po trzydziestce. — Człowiek, który wyciągnął do mnie rękę, gdy opuściłam posiadłość Dallasów. Poznał mnie z chłopakami, u których zamieszkałam i u których pracowałam w warsztacie.

 Słysząc jak nazwała go bratem zabiłem zazdrość w zarodku. Zapewnił pomoc, dał jej schron, zadbał o nią kiedy była zdana na własną rękę. Był jej wsparciem, więc nie mogłem być zazdrosny, ani zły za jego obecność. Choć nie, mogłem być zazdrosny i byłem, ale nie powinienem być.

— Musimy jechać. — Shawn wrócił i nie wyglądał na pocieszonego. — Mamy ostatnie dwadzieścia minut, bo opóźnił się pierwszy wyścig. Ruszać się!

— Gdzie jedziecie?

 Zacisnąłem pięści widząc jak szarpnął Carlę za przedramię gdy próbowała się oddalić. Przybrał przyjaznego wyrazu maskując za nim swoją tajemniczą ciekawość i ostrożność. Coś mi w nim bardzo nie pasowało i najwidoczniej Carla wysuwała podobne wnioski. Niepewnie zerknęła w miejsce, w którym zaciskał palce. Szarpnęła się uwalniając z potrzasku jego palców.

— Może się wybrać z nami? — zapytała mnie.

 Widziałem wiele przeciwności tego pomysłu, aczkolwiek nie ja powinienem podejmować ostateczną decyzję. Popatrzyłem po swojej rodzinie szukając ich aprobaty. Niepewnie skinęli głowami. Klamka zapadła.

— Jedź za starą Alfą. — odpowiedziałem kierując się do Corvette. — Car! Rusz się.

— Widzimy się na miejscu. — Poklepała go po ramieniu, po czym podbiegła do samochodu. — W porządku?

Race For Love [+18]Where stories live. Discover now