Rozdział 5

1.4K 70 8
                                    


POV Aiden 

 Jak głupi wpatrywałem się w plecy oddalającej się dziewczyny. Carla szła z nisko opuszczoną głową myśląc, że była w stanie się przede mną ukryć. Lawirowała między ludźmi nie przejmując się, że idąc obijała się o ich spocone ciała zbierając na siebie serię bluzg. Nie musiałem za nią iść by wiedzieć, gdzie się wybierała. Szła do wolnego miejsca za trybunami starego toru. Odkąd Formuła przeniosła się na inny tor, a ktoś z naszych wykupił ziemie by stworzyć tu nielegalne, wręcz uliczne wyścigi, bo trasa przebiegała przez normalną drogę za terenem, właściciele nie zrobili wielkiej zmiany. Stworzyli bar, parkiet do tańczenia i nową trasę. Zostawili trybuny i balkon widokowy.

— Aiden? — Ocknąłem się patrząc nieprzytomnie na Larę. — W porządku?

 Nic nie było w porządku.

 Zacisnąłem wargi widząc Carlosa podążającego w stronę Carli. Zanim zupełnie pochłonął się w mroku śledząc dziewczynę uniósł butelkę do góry na znak toastu. Zapierdole skurwiela.

 Zrobiłem stanowczy krok do przodu pragnąc wybić mu wszystkie pomysły z głowy. Najwidoczniej Lara źle zinterpretowała moje ruchy. Złapała mnie za przedramię nie pozwalając się oddalić.

— Zostaw ją, Aiden. Jeśli łączyło was tak wiele to nie tylko ty to przeżywasz. Nią też to wstrząsnęło.

 Jeśli nią wstrząsnęło to ja czułem się jak gówno.

 Spotkanie Carli Dallas po pięciu latach jej nieobecności było jak czysty cios prosto w splot słoneczny. Odebrało mi oddech i byłem bliski omdlenia. Te oczy, ta twarz. To spojrzenie, w którym zawarła wszystko, czego nie chciałem widzieć. Czego nie byłem gotowy zobaczyć. Były w nich uczucia, gdy ja w swoich próbowałem zachować obojętność, a najlepiej nienawiść. Carla nie powinna wracać. Nie powinna znowu być w moim życiu.

 Ale była.

 Pojawiła się by po raz kolejny je spustoszyć. Zastanawiałem się czy powinienem jej na to pozwolić, czy samemu wziąć się za odwet za cały ból jaki mi sprawiła.

 W głębi duszy wiedziałem, że choćbym pragnął jej cierpienia to nie byłbym w stanie zrobić wszystkiego co chodziło mi po głowie. Głupie serce musiało boleśnie zakuć po zobaczeniu jej sarnich oczu. Nie wiedziałem, że dalej posiadałem względem niej jakieś uczucia. Myślałem, że rozdział z Carlą miałem zakończony. Okazało się zupełnie inaczej i wystarczyło bym na nią spojrzał by wszystko wróciło. Lecz nie wróciły same pozytywne emocję, bo ich stosunkowo było niewiele w kontekście całości. Pierwsza była złość i zawiedzenie. Byłem nią zawiedziony, że tak łatwo dała się zabrać. Że tak łatwo spełniała rozkazy ojca, który sterował nią jak marionetką. Wystarczyło jego skinięcie palca by jak potulna owieczka dała się poprowadzić na rzeź. Nie walczyła. Nie zrobiła nic by się przeciwstawić, a wiadomość jaką dostałem przed jej wyjazdem rozbiła mnie na drobne kawałki. Zniszczyła mnie.

 I ja chciałem zniszczyć ją. Odebrać jej tę pewność. Zrobić wszystko by wróciła do takiego stanu, w jakim do mnie trafiła. Chciałem ją zniszczyć by móc ułożyć ją na nowo.

— Odpieprz się, Lara. — Usunąłem jej dłoń ze swojego ciała. — Zajmijcie się sobą.

 Zostawiłem ją wśród zmniejszającego się tłumu na parkiecie i szybkim korkiem udałem się w ślad Carli i Carlosa. Wraz z ściszającą się muzyką wyraźniej słyszałem mówiącego Carlosa. Próbował mnie ubiec w poznaniu przyczyny jej powrotu. Mimo jej upojenia alkoholowego nie chciała mu tego zdradzić. Chowałem się w cieniu z dala od ich oczu i słuchałem ich wymiany zdań. Obserwowałem zachowanie Carlosa pilnując go by się nie zagalopował.

Race For Love [+18]Where stories live. Discover now