Rozdział 29

897 58 1
                                    


POV Aiden 

 Widząc jak Carla przysnęła nad wodą nie miałem serca jej budzić. Wyglądała na rozluźnioną i pozbawioną jakichkolwiek trosk. Ten wyjazd dobrze jej zrobił. Nie ukrywałem, że mnie również. Mogłem jej doglądać i upewniać się, że wszystko było z nią w porządku. Kiedy była szczęśliwa i rozluźniona to ja również. Kiedy sobie drzemała tuż obok mnie zająłem się pracą. Przez godzinę zajmowałem się uzupełnieniem tabel i rozliczeniami. W otoczeniu natury i Carli poszło mi to pięć razy szybciej i sprawniej niż ostatnio. To miejsce miało swój klimat. Pozwalało się wyciszyć. Nawet grzejące słońce mi nie przeszkadzało.

 Po godzinie skończyłem i schowałem urządzenie do pokrowca. Nim wstałem zerknąłem na kobietę. Z początku wydawało mi się, że spała, ale dopiero po czasie stwierdziłem, że to co wydawało mi się snem było zwykłym czuwaniem. Od jakiś trzydziestu minut była pogrążona w mocniejszym śnie. Złożyłem pocałunek na odkrytym ramieniu, poprawiłem ręcznik chroniący jej głowę przed słońcem i wróciłem do środka chatki. Przebrałem się w codzienne ubrania, zgarnąłem kluczyki do samochodu.

 Wychodząc upewniłem się, że zamknąłem dobrze drzwi. W drodze do samochodu napisałem do dziewczyny wiadomość, że wybrałem się do sklepu. Nie chciałem jej budzić, a zakupy nie mogły poczekać. Wolałem by sobie odpoczęła, dlatego sam wyruszyłem w drogę do lokalnego sklepu.

 Wewnątrz spotkałem kilku ludzi, którzy posyłali mi życzliwe uśmiechy, albo ciekawskie spojrzenia. Bardzo szybko wpakowywałem do wózka potrzebny asortyment. Nie patrzyłem na ceny, tylko brałem produkty jak leci. Jakieś pieczywo, warzywa by móc je położyć na kanapki albo zrobić z nich sałatkę. Na dziale z mięsem wziąłem kiełbasę. Skoro wspomniała o ognisku, to nie miałem nic przeciwko by je rozpalić i piec na nich kiełbaski. Do nich dorzuciłem czteropak dobrego piwa. Wino, czy inny rodzaj alkoholu nie pasował do takiego luźnego wieczoru.

— Męski spęd? — zagadnęła ekspedientka wskazując produkty, które zaczęła skanować.

— Wieczór ze swoją kobietą — odpowiedziałem nie przejmując się jej zainteresowaniem. — Ile się należy?

 Zacisnęła usta, jej poliki przybrały lekko różowego odcienia. Bez słowa wskazała ekranik z kwotą do zapłacenia. Przyłożyłem kartę do terminala i uregulowałem rachunek. Złapałem siatkę z zakupami.

— Miłego dnia — rzuciłem przez ramię.

 Wychodząc ze sklepu spostrzegłem na wielkim zegarze cyfrowym godzinę. Dochodziła druga, pogoda znacznie się pogorszyła. Nie było już tak słonecznie, a wiatr wzmógł się na sile. Liczyłem, że Carla zdążyła się już obudzić i wrócić do chatki. Albo przynajmniej się ubrać, jeśli chciała zostać nad wodą. Musiałem jak najszybciej wrócić do Carli.

 Wjeżdżając na teren posesji coś zwróciło moją uwagę. Na trawie były ślady opon innego pojazdu. Były większe od opon Jeepa, więc nie należały do mnie. Zresztą, nie jechałem po trawię. Z zaciekawieniem i uczuciem niepokoju przeszedłem na tył chatki do zejścia nad wodę. Zatrzymałem się na wzniesieniu i starałem się dostrzec obecność kobiety. Nie było jej w miejscu, w którym ją zostawiłem. Natychmiastowo zwróciłem się do środka.

— Carla! — zawołałem na wstępie. — Wróciłem! Gdzie jesteś?!

 Odkładając zakupy na blat wyglądałem przez łuk w ścianie na korytarz. Jeszcze raz zawołałem kobietę. Nadstawiłem ucha starając się wyłapać jakiś hałas. Czułem coraz większy niepokój. Pchnięty złymi przeczuciami poszedłem do sypialni. Carli nie było, zaś były jej rzeczy. Coś ścisnęło mnie za serce.

Race For Love [+18]Where stories live. Discover now