Rozdział 30

951 48 1
                                    


POV Carla 

 Wsiadając do pojazdu mężczyzny, a raczej kiedy zostałam do niego siłą wepchnięta nie wiedziałam co miałam o wszystkim myśleć. Byłam otępiała, przestraszona i cała drżałam. Wciskałam się w kąt by być jak najdalej Wolliego. Zaczęłam się go bać. Zaczęłam się bać przyszłości. Ostatnie kilka minut sprawiły, że zaczęłam analizować swoje życie od podstaw. Wspomnienia przelatywały mi przed oczami w kliszach, z każdym mrugnięciem. Początki mojego dzieciństwa. Miałam mało dobrych wspomnień z tego okresu, dlatego przeszłam od razu do nastoletnich czasów. Do czasów, kiedy poznałam Aida. Najlepszy okres w moim życiu. Aiden był dla mnie wszystkim. Był moim wsparciem, oparciem, mentorem. Towarzyszem w tej pokurwionej przygodzie. Zawsze mogłam liczyć na jego wsparcie. Nawet po moim powrocie. Nasza relacja się rozwinęła. Wydawało mi się, że byliśmy na wyższym poziomie niż kiedyś. Moje uczucia do niego były mocniejsze od tych, które czułam pięć lat temu. Wizja jego utraty sprawiała, że traciłam oddech. Nie chciałam go stracić. Za żadne skarby nie chciałam go stracić.

— I czego ryczysz?

 Płacząc i krztusząc się łzami tłumiącymi inne dźwięki ledwo zdołałam usłyszeć to chamskie pytanie. Zbolałym wzrokiem patrzyłam na tego kutasa, którego kiedyś uważałam za przyjaciela. Miałam ochotę szarpać mu za kierownice i wprowadzić nas w najbliższy słup, który wbiłby mu się w ciało i spowodował, że zacząłby się wykrwawiać. Przyjaźń zamieniła się w nieskazitelną nienawiść.

— Jesteś przebrzydłym sukinkotem — odparłam zdławionym głosem.

 Przyparłam dłonie do skroni czując jak zaczyna mnie łypać. Opadałam z sił. Strach wyczerpał mnie do cna. Szczypanie pochodzące z wysokości kolan robiło się coraz mniej znośniejsze. Krew spływała mi po nogach. Rozdarcia i rozcięcie na kolanach były zabrudzone ziemią i trawą. Czułam się jak gówno. Zdradzona i przegrana.

— Nazywaj mnie jak chcesz, mam to w dupie. — Zwrócił głowę do poprzedniej pozycji w pełni poświęcając skupienie na prowadzeniu.

— To co się ze mną stanie również? Nie obchodzi cię, że zawozisz mnie do człowieka, którego nie znam? Do człowieka, o którego intencjach nie masz żadnej wiedzy? Że, kurwa, bierzesz udział w handlu ludźmi?! Nie obchodzi cię to?! — Wykrzykiwałam mu pytania pochłaniając się w złości.

 Moja gwałtowna zmiana nastroju z przerażonej na wściekłą nie spodobała mu się. Gwałtownie zahamował i zjechał na pobocze. Przez brak zapiętych pasów poleciałam na przód obijając się o deskę. Jęknęłam boleśnie. Ale to był tylko początek ataków bólu. Pisnęłam łapiąc się za uszy. Przeszył mnie prąd raniący płatki uszu. Zrobiły się gorące.

 Ten nagły atak przypomniał mi o pewnej przewadze. Musiałam się uspokoić i wziąć w garść. Zaczynać wypytywać i kupić czas. Nie wszystko było stracone. Jeszcze mogłam wyjść przy tym na plus.

— Zrzygam się zaraz — poinformowałam mężczyznę, szarpiąc za klamkę. Nie chciały ustąpić. — Możesz otworzyć te pierdolone drzwi, zanim zarzygam ci środek? O mnie nie dbasz, ale o samochód pewnie tak.

— Masz chwile. — Wysiadł, otoczył pojazd i wyszarpał mnie z niego. — Nie radzę ci robić żadnych sztuczek — ostrzegł, puszczając mnie dopiero przy drzewie.

 Spojrzałam na niego jak na największą kanalię. Nie przejmując się jego obecnością nachyliłam się opierając kory grubego drzewa. Zaczęłam udawać dźwięk wymiotów. Słysząc jak Wolly klął pod nosem nie przestawałam udawać. Wręcz przeciwnie. Dla efektywności splunęłam pod nogi i pociągnęłam nosem. Musiałam być wiarygodna.

Race For Love [+18]Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ