Epilog

1.6K 80 9
                                    


POV Carla 

 Nigdy nie sądziłam, że uczucie ulgi może być tak wspaniałe. Wystarczyło, żebym pozbyła się najgorszego diabła ze swojego życia i wszystko wróciło do jakiejś harmonii. Gdy dostałam pewność, że mój ojciec, największe zło wcielone, że Clifford Dallas trafił do więzienia o największym rygorze, ogarnął mnie spokój, a szczery i błogi uśmiech zagościł na mojej twarzy. Zawsze się bałam tego człowieka. Wiedziałam, że był nieobliczalny, co za tym szło – zdolny do wszystkiego. Był największym postrachem ludzi. To nim można było straszyć i ostrzegać ludzi. Jednakże moja nienawiść była zbyt szczera i za ogromna bym cały czas się bała. Przezwyciężyłam strach i stałam się jego koszmarem. Cichym koszmarem, o którym nie miał zielonego pojęcia. Człowiek, który miał oczy dookoła głowy, który miał wszystko zaplanowane wraz z marginesami błędu nie dostrzegł, że jego mściwa córka pracowała przeciw jemu. Clifford był zbyt zaślepiony swoimi planami odbijania i niszczenia biznesów innych przedsiębiorców. Był tym pochłonięty do cna, przez co wysłał mnie do Teksasu, bo liczył, że sterując mną pomogę mu zniszczyć Aidena. Nie spodziewał się, że Aiden doda mi sił. Że również bardzo pragnął upadku starego Dallasa. Bo z Aidem u boku odzyskałam skrzydła, na których nauczyłam się ponownie szybować. Razem z nim dokonałam tego najcięższego kroku. To my wygraliśmy ten niekończący się wyścig przepełniony intrygami, nieustannie trwającą grą i przestawianiem pionków na szachownicy.

 Wygrywając odzyskaliśmy spokój i harmonie, która pozwoliła nam się rozwinąć. Bardzo rozwinąć. Bo po tym wszystkim, gdy zeszły z nas ciężkie emocje związane z porwaniem, Wollym i ojcem, otoczyły nas te pozytywne emocje. Odżyliśmy. Nasze uczucia sprzed pięciu lat odżyły, wzmocniły się. Ba! Aiden powiedział, że mnie kocha. Pierwszy raz z jego ust padła ta deklaracja. Pierwszy raz wyznał mi miłość. Wiedziałam, że te pięć lat temu mnie kochał. Czułam to przez gesty, spojrzenia, czy pocałunki. Jakiś czas po moim powrocie też zaczęłam to czuć. Widziałam w nas te zmiany. A kiedy powiedział te magiczne słowa przepadłam. Przepadłam dla niego i tego nie żałowałam. Wręcz cieszyłam się, że udało nam się odzyskać siebie. Po całym okresie smutku, strachu i niepewności, poczułam się kochana, doceniona i ważna. Byłam zwyczajnie szczęśliwa.

***

 Przebudzając się ze snu poczułam jak było mi gorąco. Cholernie gorąco. Patrząc przez ramię dostrzegłam śpiącego Aidena. Obejmował mnie, szczelnie przyciskając do swojego ciepłego ciała. Siłując się z potężną ręką udało mi się ją lekko unieść. Korzystając z chwili obróciłam się twarzą do jego. Poderwałam dłoń, opuszkami pieszcząc jednodniowy zarost. Korciło mnie by go zbudzić, by móc ujrzeć piękne tęczówki. Wodziłam oczami z góry na dół. Z przymkniętych powiek na kuszące wargi, które pragnęłam muskać, całować, nakryć swoimi. W okolicach serca poczułam rozlewające się ciepło. Cieszyłam się z jego obecności.

— Gapisz się — wychrypiał, uchylając powieki.

 Dłużej się nie powstrzymując rozbiłam usta o jego. Pocałunek nie należał do mocnych. Był zwykłym leniwym muskaniem. Przyjemnym przywitaniem.

— Zabronisz mi? — odparłam prowokacyjnie.

— Tak, wydłubie ci oczy, paskudo. — Przyciągnął mnie, wciągając na swoje ciało.

 Podłożyłam przedramię pod podbródek, patrząc na niego roziskrzonymi oczami. Uśmiechał się delikatnie, subtelnie. Dla kogoś nie byłby to uśmiech, dla mnie było to coś, co mnie cieszyło.

 Przez dłuższą chwilę spoczywaliśmy tak w ciszy. Patrzyliśmy sobie w oczy, komunikowaliśmy się spojrzeniami. Mieliśmy jeszcze z godzinę do wyjścia z domu. Godzinę, którą mogliśmy spożytkować na kilka sposób, ale wybraliśmy ten najbardziej wyjątkowy. Spędzaliśmy czas w ciszy. Potrafiliśmy tak funkcjonować, co było niebywale rzadką umiejętnością. Większość czuła się w niej niekomfortowo i szukała wielu tematów by mówić. My nie potrzebowaliśmy używać słów. My porozumiewaliśmy się w ciszy.

Race For Love [+18]Where stories live. Discover now