ROZDZIAŁ 1

11K 692 151
                                    

Otwierając oczy, zdziwiłem się, że o siódmej rano może być tak jasno. Chociaż nie powinno mnie to zaskoczyć, przecież niedawno skończyło się lato. Przetarłem klejące się powieki, wyłączyłem irytujący budzik i podniosłem się do pozycji siedzącej. Sprężyny łóżka zaskrzypiały lekko od mojego ciężaru. Rzuciłem okiem na swój pokój. W pomieszczeniu znajdowało się tylko kilka mebli. Dwuosobowe, nieskładane łóżko, na którym było kilka poduszek i kołdra ubrana w ciemnoszarą poszewkę, oraz czarny koc, który służył mi za prześcieradło. W pokoju była jeszcze ogromna szafa, biurko oraz meblościanka przeznaczona na książki. Wszystko to było wykonane z ciemnego drewna. Ściany pomalowane na ciemnoszary, niemal czarny, nadawały całemu pomieszczeniu odpowiedniego klimatu.

Opuściłem pokój i skierowałem się do łazienki. Na szafce przy zlewie zobaczyłem przygotowane przez Kamila ciuchy, chwyciłem je i podziękowałem mu w duchu. Zrzuciłem z siebie T-shirt oraz spodenki wraz z bielizną i wszedłem pod prysznic. Długo stałem pod strumieniami ciepłej wody. Myłem się zaledwie kilka godzin temu przed snem, ale wrażenie nieczystości towarzyszyło mi w sumie zawsze. Po skończonym prysznicu umyłem zęby, wysuszyłem włosy, ubrałem się i popsikałem ulubionymi perfumami. Po tym wszystkim, biorąc głęboki wdech, odważyłem się spojrzeć w lustro.

Przyjrzałem się dokładnie swoim brązowym pasmom włosów, przeklinając je za to, że nigdy nie chcą się normalnie ułożyć. Brwi tego samego odcieniu rosły w prostych, grubych liniach. Je lubiłem. Były ładne. Swój nos oraz usta także akceptowałem. Przejechałem dłonią po bladym policzku i przetarłem go, aby nadać lekko czerwonego koloru. Wziąłem głębszy wdech i spojrzałem w odbicie swoich oczu. Przeklętych oczu. Ich nie lubiłem, wręcz nienawidziłem. A to, dlatego, że jedno było barwy niebieskiej, a drugie ciemnopiwnej, a pod nimi znajdowały się wieczne sińce od niewyspania. Odwróciłem wzrok i spojrzałem na lustro wiszące na drugiej ścianie, aby przyjrzeć się swojej sylwetce. Ubrany byłem w bladoniebieską koszule oraz spodnie do kolan w odcieniu ciemnego granatu. Poprawiłem kołnierzyk oraz dopiąłem rozporek i wyszedłem z łazienki.

Szybko znalazłem się na parterze w kuchni i usiadłem na krześle przy stole.

-Dzień dobry, Oliverze- przywitał się Kamil.

Dzień dobry, pomyślałem, uśmiechając się delikatnie.

Postawił przede mną talerz z kromkami z żółtym serem i szynką oraz czerwony kubek z kawą, następnie siadając naprzeciwko mnie wraz ze swoją porcją oraz gorącym napojem. Spojrzałem na niego. Miał tego samego koloru włosy, co ja z tym, że jego były w jednym odcieniu brązu, a moje nie. Kamil był opalony oraz posiadał lekki zarost. „Przystojniaczek" to słowo zawsze przeplatało mi się w myślach, kiedy na niego patrzyłem. Jeszcze nie założył swojego codziennego stroju, więc teraz był tylko w spodniach dresowych, tym samym dając dostęp do podziwiania jego umięśnionego ciała. Nie wyglądał na trzydzieści osiem lat, prędzej na dwadzieścia osiem.

-Nie patrz na mnie tylko jedz- mruknął i zaśmiał się, kierując swoje ciemne spojrzenie w moją stronę. Odwróciłem wzrok, do czego był przyzwyczajony, więc nawet tego nie skomentował. Dobrze wiedział, że nie lubię, kiedy patrzy mi się w oczy. Szybko zjadł, odłożył naczynia do zlewu i znowu się odezwał- rozpoczęcie roku masz o dziewiątej na głównym placu. Spokojnie trafisz do szkoły, bo dobrze wiesz gdzie ona jest- zrobiłem smutną minę, zmrużyłem oczy i nadymałem policzki, co skomentował tylko cichym- zdajesz sobie sprawy z tego, że musisz tam iść..- Mimo tych słów słyszałem w jego glosie nawet większy lek niż ja sam odczuwałem.- Chodzisz do klasy humanistycznej- zaśmiał się - Oni wszyscy się już tam znają, ale proszę cię.. Postaraj się, z kimś zakolegować, porozmawiać- zamilkł, kiedy zdał sobie sprawę z tego, jaką gafę popełnił- przepraszam, młody- mruknął. Wzruszyłem ramionami.- A, właśnie!- Poderwał się z miejsca i pobiegł na piętro. Prychnąłem. Jesteś roztrzepany. Po chwil usłyszałem jak schodzi na dół. Położył przede mną kopertę i usiadł na swoim miejscu- Dasz to swojej wychowawczyni, jeśli poprosi cię, abyś coś powiedział. Zresztą nawet jak tego nie zrobi, to jej to daj. Dyrektor o wszystkim wie, więc spokojna twoja rozczochrana- znowu się zaśmiał. Zagiąłem kopertę na pół i wstając, włożyłem do tylnej kieszeni spodni. Odłożyłem naczynia do zlewu i skierowałem się do drzwi wyjściowych. Na stopy naciągnąłem czarne trampki i znów obejrzałem się w lustrze.

CZYNY PRZEMAWIAJĄ GŁOŚNIEJ NIŻ SŁOWATempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang