ROZDZIAŁ 12

5K 480 63
                                    

-Przez nie chciałem się zabić- powiedział wybudzony ze snu, a ja odsunąłem rękę, którą bez pozwolenia dotykałem rany pod okiem Tymka- przez oczy byłem wyśmiewany w szkole- powiedział smutno- i kiedy próba samobójcza mi nie wyszła, a noszenie soczewek zaczęło mnie irytować chciałem pozbyć się jednego z nich- prycha- to takie głupie.

Nie wiedziałem, co zrobić, więc znów dotknąłem szramy dwoma palcami i przejechałem palcami wzdłuż niej. Wróciłem na swoje łóżko po drodze biorąc gitarę. W ciągu dwóch tygodni, podczas których jestem w ośrodku nauczyłem się na niej grać w miarę dobrze. Tymek był w szoku i przyznał, że sam uczył się pół roku zanim mu cokolwiek jakoś wychodziło, ale mu nie wierzyłem. To wydawało mi się zbyt proste żeby zajęło tyle czasu.

Kamil odwiedził mnie dwa dni temu i razem uzgodniliśmy, że niedługo wrócę do domu.

Ta myśl mnie przerażała, bo powrót równał się spotkaniu Michała, wobec którego nie mam zielonego pojęcia jak się zachowywać, ale kiedy myślałem o Gabrielu moje serce przyspieszało, a ręce drętwiały.

*

Minęły trzy tygodnie zanim stwierdziłem, że jestem gotowy wyjść z ośrodka, podczas których nic nie robiłem. Co prawda były spotkania z psychologiem, ale na dwóch się skończyło dzięki temu, że jestem niemową. Po moich nocnych napadach lęku lekarze dobrali mi leki uspokajające, po których szybko stawałem się senny i spałem bardzo długo, ale mimo to sen nie należał do spokojnych.

Zarzuciłem torbę na ramie i wyszedłem na świeże powietrze. Rozejrzałem się po ośnieżonym parku, który otaczał całą placówkę, pod jednym z drzew dostrzegłem auto Kamila. Starając się nie poślizgnąć zszedłem z kilkunastu schodków i skierowałem się do pojazdu, ale kiedy oberwałem czymś zimnym i twardym w tył głowy zatrzymałem się i odwróciłem. W moją stronę biegł Tymek, a z jego ust wydobywały się kłębki pary

-Jak...Mogłeś...Tak bez... Po-pożegnania?- Zapytał zasapany, po czym wcisnął mi w dłoń jakiś papierek- odezwij się do mnie- uśmiechnął się i wyrzucił pięść do przodu. Skuliłem się spodziewając ciosu, ale pięść zatrzymała się w połowie drogi, a chłopak wykrzyknął- żółwik na pożegnanie!- Stukaliśmy się i odeszliśmy w przeciwne strony.

Stanąłem za samochodem czekając aż Kamil otworzy mi bagażnik, kiedy to zrobił włożyłem do środka torbę, zamknąłem drzwi i usiadłem na miejscu pasażera.

-Jak tam?- Zapytał i odpalił auto.

Uniosłem kciuk w górę.

Jest dobrze.

Naprawdę.

*

Zanurzyłem się w wodzie.

Na początku miałem zamknięte oczy, ale po kilku sekundach otworzyłem je. Widziałem falujący sufit spod tafli wody. Wiedziałem, że już długo nie wytrzymam gdyż potrzeba wynurzenia się z każdą chwilą była coraz większa, ale postanowiłem, że jeśli miałbym otworzyć usta to tylko po to, aby zadławić się wodą i uparcie nic nie robiłem.

Czułem, że już blisko ku końcowi, ale na moje niepocieszenie ktoś mocno szarpiąc mnie za ramiona wyciągnął moją głowę ponad wodę.

-Nie rób tego więcej, aniołku.

*

Chyba przywykłem do tego, że zawsze mam koszmary.

Jednak coraz rzadziej śni mi się gwałt- zamiast tego śnie o swojej śmierci.

Sny to są skryte pragnienia czyż nie?

Czy to oznacza, że chce umrzeć?

Otworzyłem oczy dostrzegając, że na dworze już jest widno, więc nie chcąc tracić czasu na bezsensowne przemyślenia zwlokłem się z łóżka i biorąc ciuchy na zmianę podreptałem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i kiedy wycierałem swoje ciało mimo wszelkim staraniom spojrzałem w lustro i przeraziłem się.

CZYNY PRZEMAWIAJĄ GŁOŚNIEJ NIŻ SŁOWAWhere stories live. Discover now