ROZDZIAŁ 23

4.4K 371 81
                                    

Ani trochę nie jestem podobny do swojego ojca, Mariusza. Różnimy się tak bardzo, że bardziej się nie da. Jego oczy są ciemne, ich kolor bardzo zbliżony jest do koloru oczu Gabriela lub Kamila. Włosy ma ciemne, niemal czarne i krótko ostrzyżone, a pamiętam, że kiedy pierwszy raz go zobaczyłem sięgały mu do ramion. Mężczyzna ma trzydzieści osiem lat i faktycznie wygląda na swój wiek. Posiada mocno zarysowaną linie szczęki, wąskie usta, podczas gdy moje są pełniejsze. Wygląda strasznie, przeraża mnie mój własny ojciec.

Mrugam kilkakrotnie pod wpływem słów, które usłyszałem kilka sekund temu, chociaż nie czuję się specjalnie zaskoczony. Wierzę w nie. Wierzę w to, że stoi przede mną mój prawdziwy ojciec.

I chociaż czekałem na to spotkanie odkąd tylko dowiedziałem się prawdy o Adamie, nie czuję się szczęśliwy tym faktem. To tak jakby dostać lizaka. Mam lizaka. Aha. Fajny lizak, ale to tylko lizak jeden wśród milionów. Nie jest wyjątkowy.

I nic.

Stoimy tak, a ja otwieram i zamykam usta, nie wiedząc jak powinny brzmieć moje pierwsze słowa do Mariusza po dowiedzenie się kim jest.

-Oliverze?- Mówi Kamil, ale uciszam go gestem ręki, po czym patrzę w oczy swojego ojca i mówię:

-To ciebie spotkałem w barze niecały rok temu i to ty śledziłeś mnie w zimę i przekazałeś przez tę małą dziewczynkę kopertę, mylę się?

Widzę błysk w jego oku. Nie wiem czy to oznaka zawahania, rozbawienia, a może kłamstwa?

-Nie mylisz się.

Nie mogę uwierzyć. Nie mogę uwierzyć w to, że Roksana była tak głupia, aby spłodzić mnie z osobą stojącą przede mną. Jesteśmy tak różni, a wiąże nas ta sam krew.

-Czy ktoś- syczę- może mi powiedzieć o co tu chodzi?!- Patrzę na Kamila, a następnie na osoby stojące w kuchni. Gabriel podchodzi do mnie i chwyta za rękę. Czuję materiał bandażu, co ponownie przypomina mi o tym, jakiego ryzyka chłopak planuje się podjąć w przyszłości. Płosze się. Przecież jawnie ukazujemy kim dla siebie jesteśmy stojąc przez moim ojcem! Lekko odtrącam jego rękę. Zauważam, że Mateusz wraz z chłopakami gdzieś zniknął i pozostała nasza czwórka. Siadamy- ja i Gabriel na fotelach, a Kamil wraz z Mariuszem na kanapie. Przez jakiś czas obserwujemy się, posyłając dziwne spojrzenia sobie nawzajem.

-Przez piętnaście lat nie wiedziałem o Twoim istnieniu- mówi mój ojciec- trzy lata temu Roksana przyleciała do mnie. Byliśmy w dobrych stosunkach, a kiedy przyjeżdżałem do rodziny w Polsce, spotykaliśmy się. Oznajmiła mi wtedy, w obliczu moim i mojej żony, że mam piętnastoletniego syna- westchnął- to był szok dowiedzieć się tego po tak długim czasie. Kristin, po tym jak opowiedziałem jej historie swoją i twojej mamy, sama się ucieszyła tą nowiną, bo wiedziała jak bardzo chciałbym mieć dzieci, a ona niestety nie mogę wydać człowieka na świat- głos mu zadrżał. Nawiązałem z nim kontakt wzrokowy- Roksana powiedziała mi jak wygląda sytuacja. Powiedziała, że muszę wrócić do kraju i zabrać cię do siebie, bo groziło ci niebezpieczeństwo ze strony Adama- zadrżałem na wspomnienie tego człowieka- w ciągu dwóch dni omówiliśmy wszystko i byliśmy gotowi do wylotu, ale na miejscu okazało się, że zniknąłeś, tak samo jak Adam i nikt nie wiedział gdzie jesteście.

Ukrył twarz w dłoniach. Kamil położył mu rękę na ramieniu

-Nie mów, jeśli nie czujesz się na siłach.

-Nie- zaprzeczył szybko- Oliver musi wiedzieć- przetarł powieki- dwa miesiące cię szukaliśmy, ale na darmo! Wróciłem do żony i powiedziałem jej wszystko. Dużo czasu zbierałem informacje na twój temat oraz Roksany i Adama. Niecały rok temu dostałem od niej telefon. Mówiła, że żyjesz, że masz dom i jesteś szczęśliwy i to ja powiedziałem jej, aby nie odwiedzała cię przed moim przyjazdem- załkał, z trudem łapiąc powietrze- przyjechałem. Tym razem spotkałem się z nią na cmentarzu... odwiedzając jej grób.

CZYNY PRZEMAWIAJĄ GŁOŚNIEJ NIŻ SŁOWAWhere stories live. Discover now