ROZDZIAŁ 9

4.5K 492 40
                                    

Nie lubili przebywać w szpitalu. Zapach, widok i panujący chaos to było to, co doprowadziło ich do szewskiej pasji, ale przyrzekli sobie w duchu, że wytrwają.

Dla każdego z nich poprzedni miesiąc był ciężki.

Mateusz musiał wysłuchiwać ich obojgu i być najbardziej skupiony. Starał się, aby nie wkładać w zadanie uczuć, bo wiedział, że to może wpłynąć na ich niekorzyść

Kamil odchodził od zmysłów kombinując jak dorwać drania, który kilka razy zdążył im zwiać sprzed nosa. Nie mógł spokojnie zmrużyć oka i dostrzegł, że bez jego nastoletniego towarzysza dom wydaje się duży, pusty i cichy, bo, mimo że Oliver nie mówił to on nie miał, do kogo otworzyć ust. Poza tym polubił młodego chłopaka, który obudził w nim instynkt ojcowski.

Gabriel znosił tą sytuację najgorzej.

Nie mógł spać, normalnie jeść, a o skupieniu na czymkolwiek nie było mowy. Jego ojciec nie zgodził się, aby nastolatek nie chodził do szkoły, więc połowę dnia spędzał w niej nawet nie skupiając się na lekcjach, po których od razu szedł do biura ojca i siedział tam aż do wieczora.

Źle znosił nieobecność Olivera i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

Cała trójka siedziała na, o dziwo, wygodnych krzesłach szpitalnych i czekała na przyjście lekarza z wieściami. Gdy wspomniany osobnik wyszedł do nich zlustrował ich wzrokiem.

-Który z panów to Kamil Konieczny?

-To ja- wstał wcześniej wspomniany.

-Proszę za mną.

Weszli do małego pomieszczenia, który bardziej przypominał gabinet lekarza psychiatry niż chirurga. Kamil usiadł na ogromnym skórzanym fotelu zaś lekarza za biurkiem zaczynając przyglądać się jakiemuś dokumentowi.

-Sytuacja nie jest ciekawa.-Zaczął- Stan pacjenta nie jest krytyczny, ale bardzo poważny. Usunęliśmy kule. Poza licznymi zadrapaniami pacjent miał rozcięty łuk brwiowy, skręconą kostkę, zwichnięty nadgarstek, połamane żebra oraz poważne rozcięcia na plecach, które musieliśmy zszyć. Poza tym jego odbyt był... Zmasakrowany, ale nie doszło do poważnych uszkodzeń narządów wewnętrznych. -Spojrzał na Kamila ze współczuciem- Musieliśmy chłopaka wprowadzić w stan śpiączki farmakologicznej.

Brunet skinął głową na znak, że rozumie.

-Kiedy zostanie wybudzony?

- Powieki mu się zamykały. Był zmęczony.

-Postanowiliśmy utrzymać go w tym stanie przez około dwa może trzy tygodnie dopóki najpoważniejsze obrażenia nie zostaną wyleczone.

-Dziękuję- chciał już wyjść

-Proszę zaczekać- mężczyzna podszedł do niego i skrzyżował ręce na piersi- pomimo że wiem o pańskiej współpracy z policją i o tym, że pacjent jest pod pańską opieką muszę poinformować odpowiednią służbę w przypadku, kiedy dochodzi do postrzału. Gdy chłopak się obudzi musi zostać przeprowadzona rozmowa z nim dotycząca tego, co się tak wydarzyło...

-Czegoś pan jednak nie wie...-Otworzył drzwi- Oliver nie mówi- i wyszedł przekazać informacje dwójce czekających na nich mężczyzn.

*

-Przepraszam panią- zaczepił pielęgniarkę wychodzącą z sali numer sto dwa i spojrzał błagalnym wzrokiem- czy można już wejść?

Kobieta zdziwiła się na widok nastolatka, któremu na to samo pytanie odpowiadała już dwa dni. Zmierzyła zaspanego chłopaka wzrokiem i kiedy zauważyła, że nie przebrał się ani razu zrozumiała jak długo musiał czekać na jej zgodę.

-Dobrze- pokiwała głową niechętnie- masz kwadrans.

Wpadł do pomieszczenia i rozejrzał się. Dostrzegł łóżko i podszedł do niego wolno spoglądając na śpiącą twarz. Oliver miał mnóstwo ran i sińców na chorobliwie bladej twarzy, a do jednej z rąk wystających spod pościeli wprowadzona była igła zaś druga była zawinięta bandażem.

Gabriel przysunął małe krzesełko i usiadł na nim obok łóżka. Chwycił rękę Olivera i przejechał palcem po jej wewnętrznej stronie.

Kilkanaście minut przesiedział wpatrując się w śpiącą twarz masując bladą skórę. Usłyszał jak drzwi od sali otwierają się, ale nie odwrócił głowy, bo wiedział, że to pielęgniarka chcąca go wygonić.

-Czy on mnie słyszy?- Zapytał.

-Nie.

Wstał i wsunął krzesło pod łóżko, do którego podszedł i pocałował nieprzytomnego chłopaka w głowę.

-Kocham Cię- mruknął- i obiecuję, że już nigdy nie stracę Cię z oczu- przeczesał palcami jego kasztanowe włosy i wyszedł.

Następne tygodnie nie zapowiadały się interesująco.

*

-Gabriel, czekaj!- Kiedy to usłyszał przyspieszył krok i zaczął wspinać się po schodach prowadzących na wyższe piętro szkoły. Został szarpnięty za ramię, więc odwrócił się z chęcią mordu wypisaną na twarzy.

-Jeśli znowu spytasz gdzie jest Oliver to obiecuję, że dostaniesz w pysk- wysyczał.

-Jeśli znowu skłamiesz, że nie wiesz to też ci przyjebie- odburknął nieco spokojniejszym tonem.

Gabriel wziął głęboki wdech chcąc się uspokoić.

Odkąd zniknął Oliver Michał codziennie go wypytywał czy wie gdzie on jest, a przy tym miał taki wyraz twarzy, że coś ściskało go od środka. Widział, że chłopak martwi się o swojego kolegę i szybko nie odpuści z pytaniem Gabriela gdzie nastolatek się podziewa, a mimo to wierzył, że kiedyś przestanie.

Może jednak powinien mu powiedzieć? Może wtedy odpuści?

Tak, podjął decyzję.

-Zapytaj o to za dwa tygodnie to dam ci odpowiedz.

-Dwa tygodnie?!- Niemal warknął ze złości

-Tydzień

-Eh. Niech będzie... Wszystko z nim w porządku?

-Michał nie przesadzaj...-Odwrócił się i odszedł, ale po kilku minutach zbiegał po schodach w kierunku drzwi, a na ekranie trzymanej przez niego komórki widniały dwa słowa:

"Wybudzamy go"

*

Najpierw poczułem ból każdego skrawka ciała.

Później do bólu dołączyły szmery, które z czasem przemieniły się w doskonale zrozumiałe słowa.

-Oliver? Słyszysz mnie?

Wziąłem głęboki wdech i

Otworzyłem oczy.

Przeżyłem.

CZYNY PRZEMAWIAJĄ GŁOŚNIEJ NIŻ SŁOWAWhere stories live. Discover now