ROZDZIAŁ 20

5.1K 435 106
                                    

Tak opornie jak ten rozdział nie pisało mi się nic nigdy. Pisałam go prawie trzy tygodnie, a mimo to wyszedł okropnie, ale wstawiam, bo na lepszą jego wersje nie wpadnę.

***

Pod koniec czerwca dotarło do mnie to jak bardzo nauka potrafi być męcząca. Oczywiście nie dowiedziałem się tego obserwując chłopaków tylko siebie. Nastolatkowie rzadko kiedy uczęszczali w zajęciach, większość czasu spędzaliśmy razem jeżdżąc gdzieś lub siedząc w domu któregoś z nas.

W ostatnim tygodniu przed rozpoczęciem wakacji żaden z trójki przyjaciół nie postawił stopy w szkole, ale ja nadal musiałem się uczyć aż do pierwszego lipca. Przekichane. Większość z moich nauczycieli odpuściła, ale jeden z nich uparcie, trzy razy w tygodniu przesiadywał ze mną prawie dwie godziny. Tomek. Ile to ja był go nie przeklinał w myślach on i tak punktualnie zjawiał się na lekcje angielskiego. Mężczyzna nie wzbudzał we mnie żadnych podejrzeń od jakiegoś czasu, ale ja i tak nie odważyłem odezwać się do niego ani razu.

Jeszcze tylko godzina.

Tak powtarzałem sobie na lekcji. Dzięki bogu ostatniej w tym roku, jeśli nie w ogóle gdyż coraz częściej rozważałem powrót do liceum, aby normalnie napisać maturę i następnie pójść na studia.

-Oliverze?- Podniosłem wzrok znad zeszytu patrząc teraz w oczy Tomasza wyczekująco- dlaczego się do mnie nie odezwiesz?- Niejednokrotnie zadawał mi to pytanie, ale nigdy nie dostał odpowiedzi. Może czas to zmienić?

-Nie lubię mówić do obcych- Nie lubię mówić do osób, które wsypują mi narkotyk do napoju, a potem widząc mnie udają, że nic się nie stało.

Mężczyzna zrobił dziwny wyraz twarzy, po czym zaczął pakować swoje rzeczy do torby.

Usłyszałem trzask zamka w drzwiach, pod którymi po chwili stałem i rzuciłem się na Kamila tuląc go mocno. Usłyszałem cichy śmiech.

-Dlaczego nie było cię tak długo?- Zapytałem z żalem w głosie po odsunięciu się od niego. Marek odchrząknął za moimi plecami.

-Miło pana widzieć- nienawidziłem tego spokojnego, oficjalnego tonu, który słyszałem codziennie.

-Cześć- odpowiedział mu z uśmiechem. Przesunął walizki gdzieś w kont. Zauważyłem, że dość nieźle się opalił i był w całości, co oznaczało, że zadanie, które przydzielił mu Mateusz nie było aż tak niebezpieczne. Ziewnął głośno- Marku już możesz iść do swoich spraw. Mam nadzieję, że Oliver nie sprawiał problemów.

-Pierwszy raz spotykam tak spokojnego nastolatka- śmieje się i w tym momencie przestaje być straszny. W chwili, kiedy Kamil powiedział, że koniec jego zadania stał przede mną zupełnie inny człowiek. Wydałem z siebie zduszony jęk, kiedy z salonu wyszedł Tomek i bez słowa minął naszą trójkę wychodząc z domu. Kamil spojrzał na niego dziwnie, po czym wrócił wzrokiem do mnie.

-Mam dla ciebie prezent.

-Uh- jęknąłem wystraszony. Za dobrze pamiętam jego ostatni prezent, przez który trafiłem do szpitala.

*

-Wskakuj- kiwnął głową w stronę wózka spożywczego.

-Może lepiej ja popcham, a Ty będziesz wybierać towar?- Spojrzałem na niego krzywo gdyż wizja siedzenia na metalowej kratce nie podobała mi się. W końcu zrobiliśmy tak jak mówiłem- Gabriel szedł przede mną, ja pchałem wózek, w którym z każdą następną minutą było coraz mniej miejsca. Robiliśmy cotygodniowe, większe zakupy do domu Mateusza, chociaż nie wiem, po co aż tak duże skoro jego syn większość czasu przebywa u mnie, a wątpię, aby nawet on zjadł aż taką ilość jedzenia. Była sobota, więc ruch był większy niż zazwyczaj w tygodniu, ale nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo jak na przykład spojrzenia ludzi. Nie rozumiałem tego całego fenomenu oceniania kogoś po zerknięciu na daną osobę, oceniania na podstawie wyglądu. Mnie to nie dotyczy, ale zauważyłem, że większość ludzi niestety tak, nawet tych starszych. Krępowało mnie takie zachowanie, ale co zrobię? Nic nie zrobię. Z czasem zacząłem rzucać poszczególnym osobą pogardliwe spojrzenia, ale to nie działało za bardzo, a nawet pogarszało sytuację. Kilka osób zmarszczyło brwi lub prychnęło. Postanowiłem więc skupić się na Gabrielu, który bez słowa maszerował między półkami co jakiś czas zatrzymując się, czytając etykiety lub zerkając w moją stronę. Po kilku minutach zacząłem skupiać się tylko na nim, na tym jak się porusza, w jaki sposób odgarnia włosy z czoła chcąc ułożyć je do tyłu jednak pasma buntowały się i wracały na swoje miejsce. Zwracałem uwagę na najdrobniejszy szczegół, jakim jest wsuwanie dolnej wargi pod górną, kiedy myślał nad tym, jaki sos wybrać lub figlarny uśmieszek, kiedy wziął kilka różnych, gdy nie mógł się zdecydować. Zaczęło mnie to fascynować i bawić. Nigdy wcześniej nie poświęcałem takim rzeczom większej uwagi, bo nawet nie myślałem, że może być to takie ciekawe. Zorientowałem się, że robię dokładnie to co mnie denerwuje. Jednak obserwowanie kogoś z zainteresowaniem, a patrzenie i ocenianie to dwie dość różne rzeczy.

CZYNY PRZEMAWIAJĄ GŁOŚNIEJ NIŻ SŁOWAWhere stories live. Discover now